"Mamy być wszyscy tacy sami i robić wszystko tak samo". Tim Loughton, poseł Izby Gmin o unijnym szaleństwie. NASZ WYWIAD

fot. M. Czutko
fot. M. Czutko

Uważamy, że poszczególne parlamenty powinny mieć większe kompetencje, bo mają większe rozeznanie w zagadnieniach, które dotyczą rynku krajowego - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Tim Loughton, konserwatywny poseł w brytyjskiej Izbie Gmin.

W Warszawie gości delegacja brytyjskich konserwatywnych parlamentarzystów, przeciwników traktatu z Maastricht, którzy przedstawiają koncepcję "Fresh start". To pomysł na nowoczesną Unię Europejską, która ma pozwolić poszczególnym parlamentom krajów członkowskich na ustalanie prawa w obszarach, które nie powinny być obiektem zainteresowania UE.

 

wPolityce.pl: Do tej pory Unia Europejska dążyła, czasem ocierając się o absurd do ujednolicania standardów i praw we wszystkich krajach członkowskich. Tymczasem koncepcja "Fresh start", która próbuje propagować brytyjska partia konserwatywna stoi w pewnej sprzeczności z unijnym ujednoliceniem. Jaka jest szansa na pozytywny odzew w krajach, które Państwo odwiedzają?

Tim Loughton: Każdy kraj członkowski ma inną perspektywę i inne powody, dla których chce być częścią wspólnoty. Różne kraje mają różne powody dla walki o sukces Unii Europejskiej. Obserwujemy, że UE staje się takim mechanizmem do wprowadzenia tego samego i zmusza nas do tego, abyśmy byli tacy sami i wszystko robili tak samo. A przecież Polska jest w pewien sposobu uprzywilejowana, jeśli chodzi o te powody przynależności do Unii Europejskiej. To przede wszystkim powody historyczne i uwarunkowania geograficzno - polityczne. Chodzi o sąsiadów, to kraje które nie do końca są krajami demokratycznymi, a z drugiej strony to silne uzależnienie od eksportu na rynek niemiecki. Te uwarunkowania nie są znane innym krajom członkowskim.

W związku z tym uważamy, że szaleństwem byłoby przyjęcie takiego toku rozumowania i takiej agendy, która zmusza nas, abyśmy przyjęli takie same priorytety. Uważamy, że poszczególne parlamenty powinny mieć większe kompetencje, bo mają większe rozeznanie w zagadnieniach, które dotyczą rynku krajowego. Najlepszym przykładem jest tutaj kwestia ustawodawstwa dotyczącego rynku pracy, uważamy, że należy rozstrzygać to w ramach parlamentu krajowego, a nie na poziomie struktur unijnych. My nie powinniśmy dyktować Polsce, w jaki sposób zarządzać rolnictwem, a Polska nie powinna nam narzucać, w jaki sposób zarządzać sektorem finansowym. A mimo to, zmusza się nas do tego, żebyśmy wszyscy postępowali tak samo i dźwigali jeszcze nadmierną biurokrację, która cały czas się rozrasta.

 

wPolityce.pl: Nie sposób się z tym nie zgodzić, ale w jaki sposób przekonać np. Niemców do pewnych ustępstw na rzecz słabszych członków UE?

Tim Loughton: Nie przypadkowo Niemcy były pierwszym krajem, do którego się udaliśmy z naszymi propozycjami. W ubiegłym miesiącu przedstawialiśmy założenia "Fresh start" w Berlinie, a wcześniej rozmawialiśmy z ambasadorem Niemiec w Londynie. W Niemczech rozmawialiśmy z politykami reprezentującym całą scenę polityczną, nie tylko z konserwatystami i nie tylko z prawicą. Były spotkania z CDU, CSU i SPD. Usłyszeliśmy od wszystkich, że to jest z pewnością temat ciekawy i wart rozmowy. Że jest to punkt wyjścia do dyskusji, którą niewątpliwie warto poprowadzić. Nikt nas na wstępie nie zanegował, raczej usłyszeliśmy deklaracje dalszych rozmów.

To nas akurat nie dziwi, bo my mamy pozytywną wizję nowego trwałego porządku w Europie. Ta wizja ma sprawić, że rzeczywiście będziemy się wokół czegoś jednoczyć, natomiast nie będziemy zmuszeni do przyjęcia rozwiązań, które będą nas ustawiały przeciwko sobie, kiedy będziemy bronili własnych interesów.

 

wPolityce.pl: Ostatnie pytanie zadam w poczuciu, że konserwatyzm, choćby ten brytyjski słabnie. W Wielkiej Brytanii związki partnerskie mają takie same prawa, jak małżeństwa i konserwatyści nie byli w stanie tej liberalizacji prawa zatrzymać. Czy konserwatyzm teraz to jest w ogóle atrakcyjna oferta dla Europy?

Tim Loughton: To zdecydowanie nie jest główny punkt programu, który chcemy tutaj przedstawić. W projekcie "Fresh start" staramy się kłaść nacisk na zagadnienia dotyczące gospodarki, ekonomii, handlu i eksportu, a także swobody przemieszczania się ludzi. Natomiast pan wspomina o kwestii społecznej, która nie znajduje się w głównym nurcie naszej propozycji. Rozumiem, że w Polsce jest to kwestia, która budzi wielkie zainteresowanie, ale - tak, jak powiedziałem - nasza propozycja się na tym nie skupia. Uważamy, że te kwestie powinny rozstrzygać właśnie poszczególne kraje na forum własnych parlamentów.

Rozmawiał Marcin Wikło

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.