Prof. Przyłębski o debacie w Berlinie: "Gdy jako próbę budowania innej Europy przedstawiłem rząd Orbana, próbowano mnie zakrzyczeć"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

W Berlinie w Instytucie Kultury Węgierskiej 22 maja odbyła się z Pana udziałem dyskusja w ramach cyklu paneli na temat „europejskich scenariuszy kryzysowych”. Dyskusja ta odbiła się dużym echem w środowisku filozofów polityki. Słyszałem, że było gorąco i że bronił Pan Węgrów i polityki Orbana.

Prof. Andrzej Przyłębski: Collegium Hungaricum, czyli Instytut Kultury Węgierskiej zorganizowało panel pod tytułem „Czy istnieje Europa poza parasolami ochronnymi i wykupywaniem obligacji?” Współorganizatorem było wiedeńskie wydawnictwo Passagen, specjalizujące się w promocji francuskich postmodernistów. Głównym gościem był uczeń Lukacsa, najwybitniejszego węgierskiego filozofa marksistowskiego, prof. Mihaly Vajda z Budapesztu, który wydał w nim kilka książek, wyraźnie nie lubi Orbana. Część lewicowych sfer intelektualnych, podobnie jak zresztą polskie, gdy rządził PiS, przedstawia te rządy poza granicami swego kraju jako odradzane się faszyzmu, co jest wiodą na młyn szczególnie dla Niemców. Wszak dyskusja miała miejsce w Berlinie.

 

Jest Pan w Niemczech, ale nie tylko, w środowisku filozofów znany jako świetny znawca filozofii Hegla, jako filozof polityki. To pewnie był powód zaproszenia Pana?

Uznano, że dobrze byłoby poprosić kogoś z Polski i rozszerzyć temat o doświadczenia naszego kraju. Zapewne chodziło o potwierdzenie tezy, o niebezpieczeństwie faszyzmu na prawicy, także w Polsce. Organizatorzy spytali więc trzech znanych sobie filozofów węgierskich i wszyscy oni, jak się okazało, wskazali na mnie.

 

Nie wiedzieli chyba, co czynią?

Chcieli abym interpretował to, co dzieje się w dzisiejszej Europie z punktu widzenia filozofii Hegla to, to zrobiłem, a że wywołuje to takie kontrowersje, to inna rzecz, Czekam kiedy zacznie przerabiać się Hegla, czy całą zachodnią myśl polityczną pod doraźne tezy. Ideologizacja nauki to straszne zjawisko. Dopóki dyskusja dotyczyła kwestii ogólnych, to dołączałem jedynie swój punkt widzenia do tego, jaki prezentowali Vajda i Dr. Engelmann, drugi moderator i właściciel wydawnictwa, też filozof. Choć już w momencie, gdy podkreśliłem, że współczesne społeczeństwa mogą wyjść z cywilizacyjnego kryzysu tylko wtedy, gdy wrócą do heglowskiego modelu społeczeństwa nowoczesnego, to pojawiły się pierwsze oznaki niezadowolenia wśród publiczności i dyskutantów.

 

Można trochę humorystycznie stwierdzić, że geniusz Hegla, który stworzył sprawne Prusy, nie może być wykorzystany poza Niemcami do odrodzenia się państw narodowych?

Hegel chwali kapitalizm: system prywatnej własności, racjonalny podział pracy i związaną z tym swobodę jednostek co do zaangażowania w społeczny system regulacji potrzeb, ale obudowuje to rodziną z jednej oraz silnym państwem z drugiej. Dopiero ta triada, którą określa jako „etyczność”, daje gwarancję humanistycznego funkcjonowania społeczeństwa jako całości. W rodzinie, złożonej z męża, żony i dzieci, dokonuje się przejście od natury do kultury: jednostka zostaje wyposażona w pewien podstawowy „ekwipunek etyczny”. To on staje się podstawą tego, co dziś określa się mianem „kapitału społecznego”. Zadaniem państwa jest z kolei przywrócenie, m.in. poprzez odpowiednie ustawodawstwo, etyczności – pewnego aksjologicznego ładu, np. poczucia sprawiedliwości - na wyższym i szerszym poziomie. Takiej teorii ponowoczesna publiczność berlińska, wychowana na Nietzschem, marksistach i poststrukturalistach, ścierpieć nie mogła. Marzy się jej chyba europejskie państwo, w którym rządzić będzie ..., no mniej więcej wiadomo kto. Stąd podważanie znaczenia narodu. Moi dyskutanci byli zauroczeni możliwością podróżowania bez paszportu i wiz, że gotowi byli odrzucić „staromodną ideę narodu” i głosić ideę Europy wolnej od narodów oraz od państw, które je reprezentują. Stanowczo się temu przeciwstawiłem, mówiąc, że to mrzonka, do tego bardzo niebezpieczna, bo wynikająca z niezrozumienia rzeczywistości. „Fałszywa świadomość”, jak mówił Marks, to znaczy ideologia.

 

No to wsadził Pan kij w mrowisko!

Zaczęli kwestionować elementarne rzeczy, twierdząc na przykład, że państwo niemieckie wcale nie jest silne i nie dba w pierwszym rzędzie o interesy swych obywateli. Musiałem się odwołać do swych doświadczeń z pracy dyplomatycznej w tym kraju w polskiej ambasadzie. Też byłem, jako naukowiec zafascynowany niemiecką filozofią, Kantem, Habermasem, przekonany, że w Niemczech uniwersalistyczny punkt widzenia wyparł całkowicie myślenie w kategoriach dobra własnego narodu. Ale pięć lat pracy w polskiej ambasadzie, codzienne zmagania z niemieckimi urzędnikami, pilnującymi jak cerber interesu własnego kraju, doprowadziły do zmiany w mym myśleniu. Rozstałem się z iluzjami.

 

Ale mówił Pan, że było gorąco…

Tak, w pewnym momencie publiczność próbowała mnie zakrzyczeć, moderator zniekształcał sens moich wypowiedzi, nie dając mi możliwości korygowania, a jakiś młodzieniec pośród publiczności stwierdził, że moje słowa są skandaliczne.

 

W którym momencie?

Gdy jako próbę budowania innej Europy przedstawiłem rząd Viktora Orbana, to rozpoczęła się jak to się kolokwialnie mówi ostra jazda. Z taką nienawiścią w Instytucie Kultury Węgierskiej do własnego rządu w instytucji, która go w pewnym sensie reprezentuje, jeszcze się nie spotkałem. Nawet polscy dyplomaci nienawidzący rządu Kaczyńskiego byli bardziej powściągliwi w jej wyrażaniu.

Mówiono dużo i pompatycznie o demokracji europejskiej, o praworządności, jako nienaruszalnej idei. Ale dyskutanci nie potrafili mi odpowiedzieć na pytanie, gdzie widzą tą demokrację w przypadku decyzji w sprawach Cypru, Grecji czy Hiszpanii? Zgodzili się wtedy, że o ile demokracja wewnątrz jednego kraju jeszcze jakoś funkcjonuje, to w skali Europy jest czymś niezwykle trudnym do rozwiązania. Bo jak zrównoważyć reprezentację Niemiec i Luksemburga, Polski i Litwy? Gdy zdegustowany tymi ideologicznie motywowanymi atakami na rząd węgierski, odpowiedziałem, że może oni, a dotyczyło to także publiczności, jako demokraci, uszanowaliby przynajmniej wolę narodu węgierskiego, który tak olbrzymią większością wybrał Orbana i partię Fidesz, a teraz popiera ich działania, to w odpowiedzi usłyszałem, od Vajdy, że Hitlera też wybrano w sposób demokratyczny. Znalazło to wyraźne zrozumienie u publiczności.

 

„Demokratyczny” duch w czystej postaci unosił się nad Instytutem. Kuriozalne to  brutalne porównanie.

Niewątpliwie. Vajda w mało oryginalny sposób starał się zdyskredytować Orbana, mówiąc, że to kłamca i cyniczny gracz, w gruncie rzeczy żądny władzy liberał, udający zatroskanego o los swego narodu. W charakterze uzasadnienia tej tezy powoływał się przy tym na to, że Orban, jeszcze jako student, uczestniczył w jego „podziemnych seminariach”, więc zdążył go dobrze poznać. A gdy ja – chcąc się odwołać do pewnych idei, a nie tylko bazować na trudno w tym momencie weryfikowalnych rozważaniach psychologicznych Vajdy. - wyciągnąłem z torby książkę o Orbanie, napisaną przez Igora Janke, mówiąc, iż pożyczył mi ją jeden z synów, którego zafascynowała postać węgierskiego polityka, po sali przeszedł gniewny pomruk.

 

Był to pewnie Pana ostatni występ na „węgierskich boiskach”?

Zobaczymy. Radca Ambasady, i zarazem dyrektor Instytutu, kiwał niekiedy potakująco głową, jako jedyny, podczas mych wypowiedzi. Ale to, że po imprezie nie zaproszono mnie na poczęstunek też mówi wszystko. A wiem, jakie są zwyczaje, bo w podobnej funkcji organizowałem dziesiątki takich imprez.

 

Rozmawiał Maciej Mazurek

Prof.. Andrzej Przyłębski (1958) Studiował filozofię i nauki społeczne na UAM.  W latach 1991-1992 pracował, jako stypendysta bońskiej Fundacji A.v. Humboldta, pod kierunkiem Hansa-Georga Gadamera  W roku 1994 pracował, jako stypendysta Konferencji Rektorów Niemieckich Akademii Nauk w Berlinie, nad hermeneutyczna teorią historii. W roku 1995 otrzymał stypendium IWM w Wiedniu, gdzie dokonał przekładu „Filozofii pieniądza”, fundamentalnego dzieła Georga Simmla. W latach 1993-96 był wicedyrektorem IF UAM, zaś w latach 1996-2001 – pełnił funkcję radcy Ambasady RP w Niemczech (jako attache ds. kultury i nauki). W 2010 roku otrzymał z rąk prezydenta Lecha Kaczyńskiego tytuł profesorski. W latach 2003 oraz 2006-2007 był profesorem filozofii na Technische Universität Chemnitz (d. Karl-Marx-Stadt). W latach 2004-2010 był wiceprezydentem International Hegel Society oraz współwydawcą Hegel-Jahrbuch, zaś od 2010 r. zasiada w Radzie Naukowej tego Towarzystwa. Od r. 2010 jest wiceprezesem Polskiego Towwarzystwa Fenomenologicznego, a także (od 2004 r.) redaktorem naczelnym pisma ,,Fenomenologia, organu tego Towarzystwa. Był w latach 2003-2011 członkiem Komitetu Nauk Filozoficznych PAN, a od 2012 jest członkiem Zespołu Interdyscyplinarnego ds. Upowszechniania Nauki w MNiSW. Jest członkiem Akademickiego Klubu Obywatelskiego w Poznaniu oraz zarejestrowanego w Warszawie Stowarzyszenia Twórców dla Rzeczpospolitej. Jest kilkukrotnym mistrzem UAM w tenisie ziemnym. Zasiada w Radzie Programowej publicznego Radia Merkury w Poznaniu (w drugiej kadencji jest wiceprzewodniczącym Rady) oraz w radach naukowych czołowych polskich pism filozoficznych, takich jak: Przegląd Filozoficzny, Principia, Diametros, Analiza i Egzystencja oraz niemieckiego czasopisma Allgemeine Zeitschrift fur Philosophie.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych