Macierewicz: "Pan Lasek sam potwierdził, że w jego zespole nie ma naukowców i zapewne z tego wynikają takie zasadnicze błędy". NASZ WYWIAD

PAP/Paweł Supernak
PAP/Paweł Supernak

W swoim ostatnim wystąpieniu Maciej Lasek powtórzył m.in. tezę o obecności generała Błasika w kokpicie samolotu i przekonywał, że nie ma dowodów na poparcie teorii, przedstawianych przez parlamentarny zespół ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej, tymczasem sam nie jest wstanie przestawić żadnych dokumentów

– mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl poseł PiS Antoni Macierewicz.

wPolityce.pl: Maciej Lasek uważa, że Raportu Millera nie trzeba bronić, bo obroni się sam. Zaskoczyły pana te słowa?

Antoni Macierewicz: To stwierdzenie było chyba użyte w tej formule, że „ja nie chcę tego raportu bronić, niech on się broni sam”, mówiąc krótko można odnieść wrażenie, że pan Lasek się od niego dystansował.

 

Skąd taki wniosek?

Proszę zwrócić uwagę, że w stosunku do Raportu Millera, wystąpienie pana Laska opierało się raczej na skrajnych tezach Anodiny. Zostały wyeliminowane wszystkie wskazówki, fakty, które wskazywały na odpowiedzialność rosyjską w tym całym dramacie. Ona i tak w raporcie Millera została delikatnie zaznaczona, tutaj u Laska nie było nawet tych minimalnych wskazówek, które Miller zachował.

 

Czyli, pan Lasek wręcz zaprzeczał tezom, które wcześniej sformułował zespół, którego sam był członkiem?

Pan Lasek zakwestionował na przykład jedno z najważniejszych ustaleń raportu Millera, mianowicie to, że doszło do awarii zasilania elektrycznego w powietrzu. To w raporcie jest wprost stwierdzone. Maciej Lasek to publicznie zakwestionował, tylko nie wiadomo na podstawie jakich materiałów. Powtórzył też kłamstwo o obecności gen. Błasika w kokpicie! To co przedstawił to była skrajna rosyjska wersja tego dramatu!

 

Maciej Lasek odniósł się również, do prac zespołu, któremu pan przewodniczy i stwierdził, że teza o wybuchach, do których miało dojść w powietrzu jest „teorią alternatywną” i że nie ma dowodów, na obecność jakichkolwiek eksplozji...

Odsyłam pana Laska do najnowszej publikacji prof. Chrisa Ciszewskiego z University of Georgia. Tam jest dokładna analiza rozkładu szczątków samolotu, ze wskazaniem, że taki rozkład, z jaki mamy do czynienia w Smoleńsku, gdzie wielki części układają się promieniście półkoliście na zewnątrz, a środek jest zasłany tysiącami drobnych elementów, jest charakterystyczny dla wydarzenia, którego przyczyną była eksplozja. Więc byłoby lepiej, żeby pan Lasek, zanim sformułuje jakieś hipotezy, zapoznał się z naukowymi badaniami. Ja nie chcę być złośliwy, ale pan Lasek sam potwierdził, że w jego zespole nie ma naukowców i zapewne z tego wynikają takie zasadnicze błędy.

 

W jakich jeszcze kwestiach Maciej Lasek, według pana nie ma racji?

Maciej Lasek sformułował na przykład absurdalną tezę, że fakt zidentyfikowania dziesiątków, a nawet setek części kadłuba 100-150 metrów przed miejscem uderzenia, to efekt tego, że samolot zahaczał o drzewa... To jest zupełnie niepoważne. Warto też zwrócić uwagę na ogromne niekompetencje w kwestii tej nieszczęsnej brzozy. Pan Lasek próbuje podtrzymywać tezę, że ktoś ją mierzył i że to nawet byli eksperci polscy...

 

Mimo tych rozbieżności, Maciej Lasek nadal upiera się, że ewentualne spotkanie jego zespołu z pańskim możliwe będzie wyłącznie bez obecności mediów. To znaczy, że unika konfrontacji?

Ja nie wiem czy on w końcu chce tego spotkania, czy nie. Często zmienia zdanie. Opinia publiczna ma jednak prawo do poznania i skonfrontowania obu wersji.

 

notował Mariusz Krzemiński.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych