"Wojna bardziej realna niż nam się mówi. Niż wynikałoby to z zapisów doktryny wojskowej w Polsce, czy strategii wojskowych". NASZ WYWIAD z gen. Polką

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Paweł Supernak
Fot. PAP/Paweł Supernak

wPolityce.pl: w listopadzie 2013 roku ruszają wielkie manewry wojskowe NATO. Będą się odbywać m.in. w Polsce. W ramach ćwiczeń "Steadfast Jazz 2013" zostanie przeprowadzona seria 17 ćwiczeń, w których weźmie udział m.in. ponad 40 samolotów, a także 15 okrętów. W ćwiczeniach uczestniczyć będzie również ok. 3 tys. polskich żołnierzy. Czy takie manewry są nam potrzebne?

Gen. Roman Polko, były szef GROM, były wiceszef BBN: Takie ćwiczenia są dla nas bardzo ważne. Trudno przecież mówić o sojuszu, o wzajemnej pomocy, jeśli się wspólnie nie ćwiczy. Trudno mi sobie przypomnieć manewry na większą skalę, które byłyby realizowane w ostatnim czasie w NATO. Były niby ćwiczenia sił operacyjnych, ale one rzeczywiście były "niby" ćwiczeniami. Ostatnio widać, że manewry mają w sobie dużo PR, chodzi w nich często o pokazanie, że jesteśmy razem. Zbyt często nie angażują one i nie sprawdzają niczego - służb, sił, procedur, elit państwowych. Mam nadzieję, że ćwiczenia, o których obecnie mówimy, sprawdzą rzeczywiste możliwości struktur państwowych, w tym politycznych. Nie tylko wojsko powinno ćwiczyć. Manewry to również okazja dla polityków, by wypracowali koncepcje działania, na wypadek konfliktu zbrojnego. Należałoby nawet stworzyć stanowisko dowodzenia premiera, prezydenta - ustalić gdzie będą się spotykać, jak podejmować decyzje, kto będzie de facto naczelnym dowódcą. To jest okazja, by takie procedury ćwiczyć. Również szerzej, w strukturach NATO, należy podjąć przy tej okazji podobne problemy. Liczę, że te ćwiczenia nie będą jedynie obliczone na medialny sukces.

 

Co te ćwiczenia nam powinny dać?

Przede wszystkim podstawy do wypracowania wizji rozwoju naszej współpracy w ramach Sojuszu oraz sposób działania w razie zagrożenia.

 

Zbiegają się one w czasie z ćwiczeniami rosyjskimi, w ramach których symulowano atak na Warszawę i Sztokholm. Czy widzi Pan jakieś napięcie między NATO a Rosją?

Nie widzę żadnego napięcia. Ten zimnowojenny świat był łatwiejszy do poukładania. Były dwa zwalczające się bloki i wszystko było jasne. Rozpad tego spowodował, że szukamy przeciwnika, definiujemy go w nowy sposób. I dla Rosji i dla NATO łatwiejszym przeciwnikiem byłby być może ten wrogi blok. Obecnie jest wiele innych zagrożeń. Wracając do pytania - ćwiczenia wojskowe są potrzebne. Dziwię się, że NATO tak późno się pozbierało. Mam nadzieję, że te manewry będą się odbywać na większą skalę. Na takie wydarzenia zaprasza się tradycyjnie obserwatorów. To, co może dziwić w ćwiczeniach rosyjskich, to fakt, że Moskwa - rodem ze starych czasów - nazywa kraje, których dotyczą jej symulacje. NATO stosuje zamienniki, kamufluje te symulacje.

 

Bronisław Komorowski wspomniał kilka lat temu, że "nikt na nas nie czyha". Ostatnio szef BBN mówił, że wojna nie jest wykluczona, a liczyć będziemy musieli przede wszystkim na siebie. Jakie jest ryzyko wojny? Jakie są rzeczywiste gwarancje NATO?

Scenariusz wojny w Europie jest bardziej realny niż nam się mówi, niż wynikałoby to z zapisów doktryny wojskowej w Polsce, czy strategii wojskowych. Rzeczywiście słyszeliśmy, że nic nam obecnie nie grozi. I konflikt na wielką skalę - jak II wojna światowa - w mojej ocenie nam nie zagraża. Bardziej realna wydaje się możliwość wybuchu wojny partyzanckiej, podjazdowej, w której działania są inspirowane przez państwa obce. I dlatego właśnie bardzo ważne jest, by prowadzić wspólne działania w ramach sojuszu, by organizować ćwiczenia NATO, by wzmacniać wzajemne zaufanie. Dzięki temu w tej wojnie informacyjnej, w momencie presji będziemy przynajmniej mogli liczyć na zrozumienie i współdziałanie sojuszników. Trzeba ćwiczyć i opracowywać metody działania, których nie można łatwo przewidzieć.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych