Grzegorz Januszko: "Odpowiedzi na moje pytania to przyczynek do dyskusji ekspertów. Taka debata to powinność wobec ofiar 10/04." NASZ WYWIAD

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

wPolityce.pl: Dostał pan odpowiedzi na pytania związane z katastrofą smoleńską od obu stron konfliktu o przyczyny tragedii. Odpisali panu zarówno przedstawiciele zespołu Macieja Laska, jak i parlamentarnego zespołu pod kierownictwem Antoniego Macierewicza. Jest pan usatysfakcjonowany tymi odpowiedziami?

CZYTAJ WIĘCEJ: Pierwsza taka konfrontacja ws. Smoleńska. Odpowiedzi zespołów Laska i parlamentarnego na pytania Grzegorza Januszki. TYLKO U NAS!


Grzegorz Januszko: Jestem pod ogromnym wrażeniem objętości i fachowości tych odpowiedzi. Tego, że zostałem potraktowany poważnie. Doceniam czas, który został poświęcony na przygotowanie obu pism. Co do sensu merytorycznego – nie jestem w stanie zrecenzować każdej odpowiedzi punkt po punkcie. Są także takie pytania i odpowiedzi, na które nadal czekam, na które odpowiedzi nie zostały sprecyzowane. Poza tym powinny być one przyczynkiem do dyskusji między specjalistami. Jeśli pan Lasek odpowiada, że konstrukcja samolotu jest taka, że ma bardzo słabą powłokę, o grubości ledwie 1,2 mm, to ja tego po prostu nie wiem. Ale moim zdaniem samoloty są skonstruowane trochę jak szkielet wieloryba, ta powłoka jest jego skórą. To, co jest ważne, to właśnie konstrukcja. Jeśli sięgniemy pamięcią do ataków terrorystycznych w Nowym Jorku w 2001 roku, to zobaczymy, że samoloty wlatujące w wieże WTC nie rozpadały się. Czytałem raport pewnego inżyniera, który stwierdził, że one nawet naruszyły stalowe konstrukcje. Jednak tak jak mówię, to materiały do sporów dla inżynierów, specjalistów.

 

Rozbieżności między obiema stronami wydają się na tyle duże, że dyskusja po prostu jest konieczna. Widzi pan szansę na konsensus w tej sprawie, na choćby próbę wzajemnej rozmowy?

Jeśli przedstawiciele różnych stron świata polityki, od prezydenta po SLD, mogli wsiąść do jednego samolotu, by polecieć do Katynia i pochylić się nad grobami, to mam nadzieję, że naukowcy też znajdą formułę, by usiąść do wspólnego stołu. Są to winni zarówno rodzinom ofiar, jak i tym, którzy zginęli. Wydaje mi się, że ambicje personalne i wszystkie spory powinny być odsunięte na bok. Potrzebna jest konferencja lub szereg spotkań, które pomogłyby znaleźć odpowiedzi na wiele pytań, które wciąż pozostają otwarte. Można przygotować protokół rozbieżności, wytyczyć mapę działań… Nie wiem, czy jedna sesja dużo da, ale przecież specjaliści z różnych dziedzin mogliby się spotkać w podkomisjach. To mogłoby doprowadzić do pozytywnego finału całej sprawy. Jeśli okazałoby się jednak, że takie spotkanie jest niemożliwe, byłoby to bardzo smutne.

 

Pana przykład pokazuje, że często to w rodzinach ofiar katastrofy tkwi klucz do pójścia o krok dalej. To pana inicjatywa doprowadziła do skonfrontowania opinii.

Nie tylko o mnie chodzi. Było kilka osób zainteresowanych odpowiedziami. Te dziesięć pytań to dopiero pewien początek. Jeśli są środki, które rząd przeznacza na to, by dalej działać w tej kwestii, to zamiast działań piarowców, można by wspólnie wybrać się do Smoleńska i zbadać to, co zostało z wraku samolotu, a następnie dalej pracować nad tym w Polsce. Używanie sformułowań „sekta smoleńska” i szukanie argumentów, dla których to strona rządowa może wyłącznie mieć rację, to droga donikąd. Chodzi o to, by znaleźć odpowiedzi na pytania, które nurtują nas wszystkich. A jest ich cae mnstwo. Wiele z zagadkowych kwestii da się przecież rozwikłać. Np. obecność trotylu w samolocie: znalazł się on w kanapkach, paście do butów czy też z innych przyczyn? Skoro nauka może zbadać szczątki faraona sprzed kilku tysięcy lat, to chyba są możliwości, by zbadać katastrofę przed trzema laty? Czas działa jednak na naszą niekorzyść. Trzeba zrobić wszystko, by doszło do wspólnych badań i, mam nadzieję, wspólnych wniosków obu stron.

 

not. znp

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.