Tygodnik "Polityka" ramię w ramię z "Gazetą Wyborczą" atakuje polskie świętości. Zbliżająca się rocznica zamordowania przez komunistów Rotmistrza Witolda Pileckiego posłużyła tygodnikowi założonemu w 1957 r. przez Komitet Centralny PZPR za okazję do zaatakowania także tego odważnego żołnierza, który oddał życie za wolną Polskę. Prof. Andrzej Romanowski, literaturoznawca, pracownik Instytutu Historii im. T. Manteuffla PAN w tekście pt. "Tajemnica Witolda Pileckiego" otwarcie zasugerował, że Rotmistrz Pilecki zdradził swoich współpracowników, zeznawał przeciwko nim i wyraził chęć bycia lojalnym wobec komunistów.
O tezach Romanowskiego rozmawiamy z autorem wydanego przez IPN albumu "Rotmistrz Witold Pilecki 1901-1948, Jackiem Pawłowiczem.
Co najbardziej uderzyło pana w tekście opublikowanym przez "Politykę"?
Jest to niezwykle plugawy, nikczemny, kłamliwy i podły tekst. Jego autor nie przeczytał dokładnie albumu, wyrwał z kontekstu pewne fragmenty przesłuchań pana Rotmistrza i wokół tego zbudował całą konstrukcję atakującą świętość narodową jaką jest rotmistrz Pilecki. Atakuje Instytut Pamięci Narodowej za jego działalność. Zresztą ten człowiek słynie z tego, że zoologicznie nienawidzi IPN i najchętniej by nas wszystkich rozgonił.
Rotmistrz w chwili aresztowania wiedział jaka jest sytuacja. Doskonale wiedział, że jego struktura została zinfiltrowana przez bezpiekę i w swoich zeznaniach ujawnił jej tylko to, co bezpieka już doskonale wiedziała. Nie ujawnił nic co by spowodowało jakiekolwiek represje wobec kogokolwiek. Postępuje w sposób niezwykle godny – zeznaje biorąc na siebie odpowiedzialność za działalność swojej siatki. Mówienie, że on był agentem, że zdradził i że za jego działalność ludzie zostali skazani na karę śmierci, jest zwykłym kłamstwem. O kłamstwach wobec rotmistrza mówi też Tadeusz Płużański, syn Tadeusza Płużańskiego, który był sądzony z panem rotmistrzem. Ojciec mu opowiadał jak wyglądała sytuacja i co ci ludzie przeszli, zaś pan rotmistrz przeszedł niezwykle okrutne śledztwo – był torturowany wręcz barbarzyńsko: zdarto mu paznokcie, z nóg, miażdżono mu jądra, nadziewano go na nogę od stołka. Katowany był w sposób nieludzki.
Jeżeli więc autor artykułu pisze, że nie ma powodu, aby uznać, że rotmistrz był bity, to zwyczajnie w sposób chamski kłamie. Artykuł jest napisany pod tezę. Od pewnego czasu w niektórych środowiska panuje maniera opluwania polskich bohaterów narodowych. W rocznicę powstania warszawskiego ukazuje się artykuł (w „Gazecie Wyborczej” – przyp. red.), że powstańcy warszawscy mordowali ukrywających się Żydów.
A przecież było dokładnie odwrotnie, bo powstańcy warszawscy uwolnili Żydów przetrzymywanych w obozie na Gęsiówce.
Tak, właśnie. Ale o tym już cisza. Dalej: w Dzień Żołnierzy Wyklętych ukazuje się artykuł, że Żołnierze Wyklęci mordowali bezbronnych Żydów, kobiety i cywili. Kolejne kłamstwo, kolejne plugastwo! Albo jakiś artykuł, że młodzi bohaterowie Armii Krajowej, Szarych Szeregów byli homoseksualistami. To jest coś nie do pomyślenia, aby takie rzeczy pisać. No i dziś, tuż przed 65-rocznicą śmierci rotmistrza Pileckiego ukazuje się artykuł pokazujący, że ten Pilecki to w zasadzie jakiś agent był i zdradzał swoich współtowarzyszy.
Po lekturze tego artykułu nie sposób nie zauważyć, że ten tekst ma przede wszystkim uderzyć w IPN.
Oczywiście. Rotmistrz jest tutaj wykorzystany jako kamień, którym trzeba rzucić w Instytut. A musimy pamiętać, że trzy dni temu rozpoczęły się kolejne prace na Łączce na Cmentarzu Powązkowskim.
Trzeba walczyć o dobre imię Rotmistrza, trzeba zbijać argumenty kłamców. Zacznijmy więc. Autor artykułu pisze, że Rotmistrz nie odwołał swoich zeznań ze śledztwa przed sądem, tak jak to zrobili inni. Autor interpretuje to tak, że rotmistrz współpracował ze śledczymi. A jak to wyglądało w rzeczywistości?
Przede wszystkim trzeba wiedzieć, że Rotmistrz przyjął pewną strategię biorąc wszystko na siebie. To, czy odwołałby on swoje zeznania, czy nie, to nie miała żadnego znaczenia. To był człowiek honoru, co widać z akt procesowych. W albumie mojego autorstwa jest list do Różańskiego napisany wierszem. To jest bardzo istotne, bo pokazuje naturę Rotmistrza, człowieka ogromnie wrażliwego, wychowanego w tradycji romantyzmu, który pomimo bardzo ciężkich przejść, pozostawał do końca romantykiem.
Czytając ten fragment można było zacząć się obawiać, że autor artykułu zacznie wyciągać wnioski o homoseksualnej naturze Rotmistrza Pileckiego. To trendy ostatnio.
No tak, tu już jest wszystko możliwe. Proszę zwrócić uwagę. Rotmistrz na procesie kontynuował to, na co zdecydował się w śledztwie – wszystko brał na siebie. Była rozmowa z Różańskim i on zapewniał Rotmistrza, że nikomu z jego grupy nic się nie stanie. Bardzo możliwe, że to podobna sprawa jak z Emilią Malesą, szefową łączności Komendy Głównej AK. Jej też dał słowo honoru, że nikogo z jej ludzi nie spotka krzywda. W obu przypadkach Różański słowa nie dotrzymał.
Czyli to jest tak, że skoro on w śledztwie brał na siebie wszystko, to nie mógł tego odwołać w sądzie, bo to zaprzepaściło tę jego strategię, podważyłoby jego „prawdomówność” wobec śledczych.
Ależ oczywiście, że tak. Odwołanie zeznań złożonych w śledztwie byłoby nieuczciwością wobec współpracowników, których winy brał na siebie. On był człowiekiem honoru. Poza tym nieprawdą jest, że Pilecki wszystko zeznał. Bezpieka nie dowiedziała się wszystkiego.
Kolejną tezą autora tekstu w „Polityce” jest to, że skoro Rotmistrz zeznawał przeciwko sobie, to pewnie to był przejaw lojalności wobec nowych władz Polski.
Nie widzę tu żadnego podporządkowania czy lojalności wobec komunistów. Rotmistrz Pilecki przede wszystkim prowadził działalność wywiadowczą dla rządu Rzeczypospolitej Polskiej, który rezydował w Londynie i dla wojska dowodzonego przez gen. Władysława Andersa. Władzom na uchodźstwie był lojalny. To, że w śledztwie bierze wszystko na siebie, to nie znaczy, że się podporządkowuje komunistom.
Następna sprawa. W artykule łatwo wychwycić niekonsekwencję – skoro tak dobrze od samego początku zeznawał, wydał wszystkich, to dlaczego był torturowany? Na ostatnim widzeniu z żoną powiedział, że to co przeżył w Auschwitz, to w porównaniu z tym co robią z nim obecnie, to igraszka.
Tak, skoro piekło na ziemi zorganizowane przez Niemców w Auschwitz nazwał igraszką, to co ten człowiek musiał przeżyć przy Rakowieckiej? Przypomnę: zerwane paznokcie, pobity do granic wytrzymałości, cały siny. Warto przypomnieć, że z rodziną Pileckich zaprzyjaźniona była Szelągowska, zaprzyjaźniony był Płużański i inni. Przecież gdyby Rotmistrz zachował się wobec ich bliskich w sposób niegodny, to czy rodziny te przyjaźniłyby się ze sobą?
Faktycznie. „Sypanie” przez Rotmistrza łatwo byłoby wykorzystane przez bezpiekę do działań destrukcyjnych w środowiskach niepodległościowych.
Ależ oczywiście. Poza tym, gdyby Rotmistrz zdradził, to po jakimś czasie zostałby zwolniony z więzienie. A nawet być może uznany za bohatera narodowego i obwożono by go po całej Polsce. A jako jedyny z całej grupy został zamordowany. Warto zwrócić uwagę, że komuniści próbowali ukraść legendę Rotmistrzowi. Józef Cyrankiewicz był przedstawiany przez propagandę komunistyczną jako ten, który stworzył konspirację w Auschwitz.
Reasumując, ja się w ogóle dziwię, kto autorowi tekstu w „Polityce” dał tytuł profesora. Uważam, że środowiska kombatanckie powinny wystąpić do Polskiej Akademii Nauk, aby za tak plugawy, kłamliwy tekst, tytuł ten został mu odebrany. Nie sądziłem, że w Polsce jest ktoś, kto bez żadnych podstaw tak potrafi się obejść z pamięcią po Rotmistrzu Pileckim, który jest postacią świetlaną, jest wzorem. Jemu nic nie można zarzucić. I nagle znajduje się taki plugawy autor, który próbuje zniszczyć Rotmistrza.
A czy da się jakoś instytucjonalnie podejść do sprawy odebrania Andrzejowi Romanowskiemu tytułu profesora?
Z całą pewnością podejmę starania w środowiskach kombatanckich i historyków badających okres komunistyczny, aby ten człowiek zapamiętał, że w ten sposób nie postępuje się z bohaterami narodowymi. Pora skończyć ten chocholi taniec opluwania polskich bohaterów narodowych.
Rozmawiał Sławomir Sieradzki
Do nabycia w Sklepiku.pl: "Rotmistrz Witold Pilecki 1901-1948"
autor:Wiesław Jan Wysocki
Postać rtm. Witolda Pileckiego, żołnierza niezłomnego, "oddaje to, co w tradycji akowskiej jest najpiękniejsze i co chcielibyśmy - jako weterani czasu zmagań z obu totalitarnymi sąsiadami - przekazać w sztafecie pokoleń naszym następcom jako niezbywalne dziedzictwo"(Czesław Cywiński).
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/157524-to-niezwykle-plugawy-klamliwy-tekst-polityki-autor-albumu-ipn-o-rotmistrzu-nasz-wywiad