"Polska gospodarka stanęła dęba". NASZ WYWIAD z Januszem Szewczakiem

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Tomasz Gzell
fot. PAP/Tomasz Gzell

Główny Urząd Statystyczny podał dziś wstępne szacunki dotyczące Produktu Krajowego Brutto. Wynika z nich, że w I kwartale 2013 r. PKB wzrósł o 0,4 proc. rok do roku oraz o zaledwie 0,1 proc. w ujęciu kwartał do kwartału, znacznie mniej niż minister Jan Vincent Rostowski zapisał w budżecie na 2013 r. Co to oznacza i czego możemy spodziewać się od gospodarki w najbliższej przyszłości wyjaśnia Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK-ów.


wPolityce.pl: - Jest Pan zaskoczony tymi danymi?


Janusz Szewczak: - Nie, choć są to dramatyczne niskie dane. Tak naprawdę oznacza to, że nie ma już wzrostu gospodarczego - jest on na poziomie zerowym, bo 0,4% to jest w granicach błędu statystycznego. Równie dobrze to może więc być całkowite zero.

To oznacza, że polska gospodarka już nie hamuje - ona stanęła dęba.

Po drugie, widać, że to my mieliśmy rację ostrzegając na portalach wPolityce.pl i Stefczyk.info, że kryzys w Polsce dopiero się zaczyna i czeka nas nie tyle spowolnienie gospodarcze co całkiem realny i potężny kryzys.

To pokazuje, że wszystkie te motory wzrostu gospodarczego zatarły się i właściwie silnik stanął. Działa jeszcze trochę eksport, ale on również ucierpi w najbliższych kwartałach, dlatego że Europa - Unia Europejska i strefa euro - jest w recesji i będzie potrzebowała mniej polskich towarów. Polski złoty jest stosunkowo mocny, będzie więc niekorzystnie wpływał na ceny polskich towarów eksportowych.

To pokazuje, jak humorystyczne, jak nieodpowiedzialne i jak nieprofesjonalne były założenia ministra finansów w budżecie na ten rok, który w tej sytuacji będzie musiał być zmieniony. Myśmy już w momencie uchwalania tego budżetu mówiliśmy, że ten budżet jest do nowelizacji.

Co więcej dziś widać wyraźnie, jak to zaklinanie rzeczywistości, które mamy na co dzień w mediach komercyjnych, szczególnie w TVN CNBC, które deklarowało ustami dyżurnych autorytetów ekonomicznych, że już w pierwszym kwartale tego roku będziemy mieli wzrost gospodarczy, że tylko IV kwartał ub. roku był takim dołkiem gospodarki, a od tego roku będzie już poprawa - jak to ma się do rzeczywistości. Widać, że nie będzie żadnej poprawy. Twierdzę, że Grek Zorba może zatańczyć również nad Wisłą - ten kryzys dopiero się rozkręca, a ta władza nie ma żadnego pomysłu ani koncepcji jak walczyć z tym wszechogarniającym w tej chwili kryzysem.

Przecież to nie tylko zerowy praktycznie wzrost gospodarczy - 0,4 proc. - to załamanie się inwestycji, załamanie się konsumpcji, to brak pieniędzy w portfelach Polaków to jest powszechna groźba utraty pracy. To nie jest chwilowe zachwianie się wskaźników ekonomicznych - to jest kryzys strukturalny, a my idziemy ta grecką drogą - ukrywanie długów, kreatywna księgowość, którą prowadzi minister Rostowski, to całkowite rozmijanie się wskaźników z rzeczywistością gospodarczą. Nawet polska giełda całkowicie się oderwała od realiów gospodarczych - kurs firmy, której zysk spada o setki milionów zł nagle rośnie o kilka procent.

To wszystko pokazuje, że żyjemy w takiej iluzji gospodarczej. Ta władza stara się przetrwać jeszcze kilka miesięcy zaklinając rzeczywistość, opowiadając jakieś bzdury i bajki, że już za chwilę będzie lepiej, kiedy nie ma żadnych podstaw ekonomicznych i racjonalnych, żeby coś się poprawiło.



wPolityce.pl: - Stefczyk.info: - Ale te 0,4% to też różnica bodaj 0,3 pp, czyli rónież w granicach błędu statystycznego tego, co prognozował rząd, i jednak nadal jest "na zielono". Czy w kolejnych kwartałach będzie już "na czerwono", czy jednak jak mówią niektórzy analitycy, to był już najgorszy wynik kwartalny?

- Tylko, że my słyszymy, że to był ten najgorszy moment i teraz już będzie lepiej mniej więcej już od III kwartału zeszłego roku. Po drugie przypomnijmy, że pan minister zapisał w budżecie po zielonej stronie aż o 2,2 proc. wzrostu gospodarczego, co prawda, teraz nieco spuścił z tonu i mówi, że będzie 1,5 proc.


wPolityce.pl: - W ciągu całego roku...

- Tak, w skali całego roku, ale widać wyraźnie, że to może być w skali roku raczej 0,5 proc. niż 1,5 proc. To jest dramatyczny spadek. Ten wskaźnik 0,4 proc. pokazuje, jak bardzo pomylił się pan minister Rostowski w wielkości dochodów podatkowych zwłaszcza z VAT-u. Jeśli teraz jest właściwie na poziomie zerowym, to ubytek dochodów w koniunkturze gospodarczej i wpływach podatkowych z VAT-u jest ogromny. Twierdzę, że temu budżetowi w tym roku zabraknie nie 15-18 mld zł, jak to dyżurni ekonomiści tego rządu twierdzą w TVN CNBC, tylko może zabraknąć nawet 35 do 40 mld zł. To jest gigantyczna kwota i nawet jeśli będzie wykonany skok na OFE - a raczej będzie - to to i tak nie daje realnych wpływów podatkowych. To poprawi jedynie statystycznie wielkość długu i minister Rostowski będzie mógł dalej pożyczać za granicą - nowych pieniędzy to do gospodarki nie wpompuje, czyli zabraknie tych ok. 40 mld zł, a to jest dramatyczna sytuacja. Utrzymywanie się tego zerowego, czy 0,4 procentowego wzrostu gospodarczego tę sytuację utrwala...


wPolityce.pl: - A czy spadnie poniżej zera?


- Ja spodziewam się, że będziemy mieli kwartały z recesją - nie wiadomo, czy to będzie drugi kwartał, może to być dopiero trzeci kwartał, ale tendencja jest wyraźna, idziemy mocno w dół i dlatego należy się spodziewać spadku nawet poniżej zera jeśli chodzi o wzrost gospodarczy, czyli recesji.


wPolityce.pl: - A jak na tę sytuację wpływa minimalna - bo jednoprocentowa inflacja?

 

- Ja szacuję, że w II kwartale ta inflacja będzie jeszcze niższa, poniżej 1 proc., czyli gdzieś w granicach 0,6 - 0,7 proc. To oznacza, że będą jeszcze niższe wpływy podatkowe - bo wyższa inflacja oznacza wyższe dochody budżetu, a niższa - niższe, co jest wynikiem tego, że Polacy nie mają pieniędzy, producenci muszą obniżać albo blokować ceny na obecnym poziomie, gdyż nie ma konsumpcji, Polacy coraz mniej kupują, a to się przekłada na realny spadek cen.

Przypomnijmy, że Rada Polityki Pieniężnej popełniła w zeszłym roku fundamentalne błędy podnosząc stopy procentowe a teraz nie nadąża z ich obniżaniem - mamy w tej chwili jedne z najwyższych realnych stóp procentowych w Europie, 3-procentowe, których obniżanie też już w tej chwili niewiele da gospodarce, która już weszła w fazę kryzysową, schyłkową i trzeba by radykalnych, dalekowzrocznych, mądrych, niebanalnych posunięć rządowych, żebyśmy się z tego kryzysu w miarę szybko wykaraskali.


not. kim

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych