Czego boi się Michał Boni? Osobista ochrona ministra cyfryzacji kosztuje dziennie 7200 zł. Miesięcznie to bagatela 220 tysięcy

PAP/Grzegorz Jakubowski
PAP/Grzegorz Jakubowski

Michał Boni, minister administracji i cyfryzacji otrzymał ochronę Biura Ochrony Rządu w 2009 r., gdy po aferze hazardowej rząd Donalda Tuska rozpoczął prace nad ustawą regulującą gry losowe. Jednak do dziś za Bonim chodzi dwóch ochroniarzy BOR. Miesięcznie Polacy płacą za to 220 tysięcy złotych.

Nawet w BOR nie wiedzą tak naprawdę, dlaczego Boni musi mieć „bodyguarda”. I to niekiedy nawet dwóch – a wtedy w odwodzie musi się znajdować dwóch kolejnych „borowików”. Do tego dochodzą koszty eksploatacji pojazdu, paliwo, sprzęt łączności itd. Dziennie za komfort pana ministra płacimy 7200 zł.

Jak dowiedział się „Fakt”, w tym samym czasie i z tego samego powodu co minister Boni – bo podczas prac nad ustawą o grach hazardowych – ochronę osobistą dostał Jacek Kapica, wiceminister finansów. Jednak po sześciu miesiącach Kapicy zdjęto mu ją.

Próżno telefonować do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z prośbą o informację. Rzeczniczka Ministerstwa Małgorzata Woźniak z MSW - powtarza wyuczoną formułkę:

Dane dotyczące zakresu wykonywanych czynności ochronnych, jak również form i metod stosowanych przez funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu, są opatrzone klauzulą tajności.

Czego więc tak boi się minister Boni? Może reakcji internautów, o których dobro miał dbać? Prezes UKE Magdalena Gaj ujawniła w tym tygodniu na sejmowej Komisji Administracji i Cyfryzacji, że Polska ma jeden z najgorszych w Europie wskaźników dostępu do internetu stacjonarnego. Zniesienie ulgi na internet rząd Donalda Tuska tłumaczył właśnie "sukcesami" swojego rządu i resortu Michała Boniego w "osieciowaniu" Polski.

Slaw/ "Fakt"/ wirtualnemedia.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.