Jedną z najistotniejszych przyczyn kryzysu polskiego sądownictwa jest fakt, że w żaden sposób nie dokonano wymiany kadry sądowniczej, a w szczególności nie pozbyto się sędziów głęboko uwikłanych w zależności z władzą Polski Ludowej – pisze w Gazecie Finansowej Online były szef ABW Bogdan Święczkowski. Publikujemy fragment artykułu.
***
Większość Polaków nie pamięta już (albo udaje, że nie pamięta), że w czasach realnego socjalizmu w zasadzie wszyscy sędziowie należeli do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i wykonywali zlecenia władzy politycznej. Wielu też uwikłało się w różnego rodzaju relacje ze służbami specjalnymi tamtego okresu, zarówno cywilnymi jak i wojskowymi. Błędne założenia lustracyjne i brak weryfikacji tego środowiska po roku 1989 doprowadziły do tego, że z dnia na dzień ludzie ci stali się niezawisłymi sędziami demokratycznej Polski, którzy przez te lata awansowali na odpowiedzialne stanowiska w najwyższych organach władzy sądowniczej w tym do Sądów Apelacyjnych, Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa. Złożenie pozytywnego oświadczenia lustracyjnego i poinformowanie o współpracy ze służbami komunistycznymi nie zamyka i nie zamykało drogi do awansu zawodowego. Nie prowadzi też do konieczności złożenia urzędu. Fakt donoszenia na kolegów, przyjaciół, znajomych czy zupełnie obcych ludzi władzy totalitarnej nie wzbudza wątpliwości co do ich postawy moralnej czy nieskazitelności charakteru, który jest warunkiem sine qua non powołania na sędziego Rzeczypospolitej (co wynika np. z ustawy Prawo o ustroju sądów powszechnych).
Prawnicy po szkole i kursach
Znane są przykłady sędziów awansowanych na wysokie stanowiska, którzy byli tajnymi i świadomymi współpracownikami służby bezpieczeństwa, służb wojskowych, czy np. dysponentami lub opiekunami lokali konspiracyjnych. Istnieją także relacje, że już w latach tzw. wolnej Polski służby cywilne i wojskowe, w szczególności Wojskowe Służby Informacyjne, podejmowały próby werbunku przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości, w tym sędziów i prokuratorów. Podejmowały też próby wpływania na orzeczenia sądowe poprzez wykorzystanie historycznych materiałów ich obciążających. Nie mniej ważne jest, że w latach tzw. władzy ludowej do wymiaru sprawiedliwości nie trafiali, z małymi wyjątkami, wyróżniający się absolwenci prawa po odbyciu aplikacji. Często nie byli to absolwenci prawa, a tylko osoby, które ukończyły specjalne kursy prawnicze czy np. szkołę im. T. Duracza. Dekret Rady Ministrów z 22 stycznia 1946 r., zezwalał na powoływanie na stanowiska sędziów i prokuratorów osób, które nie ukończyły studiów prawniczych, osób, które nie odbyły praktyk. Utworzono sześć średnich szkół prawniczych. Łącznie kursy ukończyło 1 130 słuchaczy, z których ogromna większość (tj. 1 081) podjęła pracę w wymiarze sprawiedliwości. W szkołach tych mogły się uczyć jedynie osoby delegowane z polecenia partii politycznych, związków zawodowych lub organizacji społecznych. W roku 1948 powołano także Centralną Szkołę Prawniczą im. Teodora Duracza, przemianowaną w 1950 r. na Wyższą Szkołę Prawniczą, którą ukończyło – po dwuletnich studiach – 421 osób.
Model bez specjalizacji
Tak wykształceni sędziowie orzekali przez wiele lat, a następnie kształcili kolejne pokolenia polskich sędziów na swój obraz i podobieństwo – także w kwestii braku podstawowej wiedzy merytorycznej z zakresu prawa czy procedur prawnych. Szwankował także uniwersytecki system kształcenia. W zapomnienie odeszły podręczniki wspaniałych przedwojennych polskich profesorów, m.in. W. Woltera, a normą stało się nauczanie podstaw socjalistycznego systemu prawa opartego na opracowaniach prawników z ZSRR czy ich kontynuatorów, jak np. I. Andriejewa czy K. Buchały. Już w wolnej Polsce taka doktryna i teoria prawa, po pozbyciu się przedrostka „socjalistyczna”, znalazła kolejnych kontynuatorów – środowiska profesorskie, które stały się pieszczochem mediów mainstreamowych. Funkcjonujący obecnie model kształcenia przyszłych sędziów (czy prokuratorów) i system dokształcania urzędujących już kadr wymiaru sprawiedliwości nie przystaje również do rzeczywistości. Nie ma specjalizacji. Nikt chyba nie wierzy, że sędziowie są omnibusami i mogą znać się równie dobrze na każdej dziedzinie prawa. Aplikantów uczy się głównie teorii, a nie praktycznego zastosowania przepisów. O ile posiadają oni dość dużą wiedzę z zakresu znajomości różnego rodzaju kodeksów, o tyle w zasadzie nie znane są im przepisy innych ustaw, w tym tych bardzo mocno wkraczających w prawa obywatelskie czy prawo wolności gospodarczej.
Tacy sędziowie orzekają w różnego rodzaju bulwersujących sprawach karnych, cywilnych, gospodarczych czy administracyjnych, podejmując często kontrowersyjne lub ośmieszające orzeczenia sprzeczne z przepisami prawa, zasadami współżycia społecznego, czy choćby ze zdrowym rozsądkiem. Często orzeczenia takie tłumaczone są różnego rodzaju szeroką interpretacją Konstytucji RP czy orzecznictwa trybunałów europejskich. Niestety, wyroki takie i postanowienia zapadają głównie w sądach warszawskich.
Bulwersujące wyroki i orzeczenia
W ostatnich dniach szokujące orzeczenie w sprawie masakry na wybrzeżu w roku 1970 wydał Sąd Okręgowy w Warszawie, uniewinniając Stanisława Kociołka, uznając wielokrotne zabójstwo za bójkę ze skutkiem śmiertelnym. Podobnie uczynił Sąd Apelacyjny w Warszawie uniewinniając w czasie postępowania odwoławczego byłą posłankę Platformy Obywatelskiej Beatę Sawicką i inną osobę od zarzutów przyjmowania korzyści majątkowych, uznając, że uzyskane w wyniku działań operacyjnych materiały dowodowe nie mogą być podstawą skazania, albowiem zostały uzyskane z naruszeniem przepisów ustawy o CBA. Wygłoszone przez przewodniczącego składu sędziowskiego sędziego Pawła Rysińskiego uzasadnienie tego wyroku wskazuje na braki w podstawowej wiedzy, dotyczącej metod i sposobów prowadzenia czynności operacyjno-rozpoznawczych. W szczególności w zakresie podstaw wszczynania postępowań operacyjnych, sposobu ich dokumentowania, czy zawartości zarządzeń szefa służby o kontrolowanym wręczeniu korzyści majątkowej, przesyłki niejawnie nadzorowanej albo kontrolowanego zakupu.
Nic zresztą w tym dziwnego, bo zgodnie z ustawami, metody i sposoby pracy operacyjnej są niejawne i skodyfikowane w aktach niższego rzędu niż ustawa (oprócz kontroli operacyjnej i podstaw operacji specjalnych). Pomimo wieloletnich prac różnych środowisk, rząd Platformy Obywatelskiej nie skierował pod obrady parlamentu projektu ustawy o metodach pracy operacyjnej. Nie tak dawno zapadły także w sądach warszawskich bulwersujące w swojej wymowie orzeczenia dotyczące mafii pruszkowskiej czy sędziego G. W sprawach gospodarczych słuszna idea e-sądu została wypaczona za rządów obecnej koalicji poprzez wydawanie nakazów zapłaty w sprawach przedawnionych, na błędnie określone osoby lub firmy.
znp
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/157200-swieczkowski-o-kryzysie-sadownictwa-wygloszone-przez-sedziego-rysinskiego-uzasadnienie-wyroku-wskazuje-na-braki-w-podstawowej-wiedzy