Korwin-Mikke zszokowany po porażce wyborczej w Rybniku. "Co się stało? Nie wiem... I nikt z mojego sztabu tego nie rozumie"

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

W tygodniku "Najwyższy Czas" na pierwszej stronie duma z wyniku Kongresu Nowej Prawicy w wyborach uzupełniających do Senatu w Rybniku (na zdjęciu wyżej).

Przypomnijmy, że zdecydowanie wygrał je Bolesław Piecha z Prawa i Sprawiedliwości. Jednak w środku tygodnika ciekawy, szczery do bólu, artykuł prezesa KNP Janusza Korwin-Mikkego, który nie pozostawia wątpliwości, że była to jego klęska.

 

Korwin zaczyna od przypomnienia, że zawsze w takich uzupełniających wyborach uzyskiwał dobre wyniki bo chodzą na nie, w jego opinii, zazwyczaj tylko ci, którzy interesują się polityką. Autor zwraca uwagę na, jak ocenia, "monstrualną kampanię PiS w Rybniku". I swoim zwyczajem stosuje mocne porównanie historyczne:

Otóż WCzc. Jarosław Kaczyński postanowił zastosoać manewr dr. Goebbelsa z Lippe z 1933 roku (gdy notowania narodowych socjalistów zaczęły spadać, rzucił wszystkie siły partii na lokalne wybory w maleńkim landzie Lippe-Detmond - a po wyraźnym zwycięstwie tuby NSDAP zaczęły głosić: "Dziś Lippe - jutro całe Niemcy, skutecznie zresztą).

Zdaniem Korwin-Mikkego w Rybniku m.in. "130 posłów PiS uganiało się po 20 gminach tego okręgu, agitując za p. Piechą".

Jeśli tak było - dodajmy - to znaczy iż opowieści o słabej woli walki w PiS między bajki można włożyć...

Ale wróćmy do analizy lidera Kongresu Nowej Prawicy. Twierdzi on, że przeciwko niemu działał tez fakt iż nie jest rodowitym Ślązakiem. To racja. Następnie Korwin-Mikke wymienia też swoje atuty.

Moi kontrkandydaci byli mało znani (oprócz Piechy - red. wP.), ja natomiast traktowany byłem - co ze zdziwieniem odnotowała prasa warszawska  - jak celebryta. To przekonanie umacniało się, gdyż konsekwentnie głosiłem, że idę walczyć o dobre prawo dla całej Polski - podczas gdy moi kontrkandydaci obiecywali ludziom a to obwodnicę, a to reparację chodników, a to zagospodarowanie hałd - jak gdyby walczyli o fotel starosty czy marszałka Sejmiku. W efekcie po raz pierwszy w historii miałem - jeśli pominąć kilka drobnych uszczypliwości i złośliwości - życzliwą prasę i lokalne telewizje.

Biorąc to wszystko i jeszcze inne czynniki, jak życzliwość spotykanych na ulicy ludzi, pod uwagę, Korwin-Mikke stwierdza wprost, że "nie oczekiwał wyniku poniżej 20 procent".

W rzeczywistości, jak wiemy, było 8 procent i czwarte miejsce. Lider KNP nie ukrywa zszokowania i tak to komentuje:

Zamiast walczyć o zwycięstwo jestem w drugiej lidze, walczę o miejsce z przedstawicielami PO i PSL - a liczyłem, że będę miał od nich co najmniej dwa razy lepszy wynik!!!

Co się stało?

Nie wiem. Pamiętam podobne zjawisko w 1993 roku w Poznaniu. W piątek machano do mnie z drugiej strony ulicy, dziewczyny rzucały się na szyję, a w sobotę nikt ni patrzył mi w oczy. Widać było, że na mnie nie zagłosują.

Podejrzewałem wtedy jakieś programy podprogowe nadane w telewizji. Ale teraz? Przy takiej mnogości programów?

Nie wiem... I nikt z mojego sztabu tego nie rozumie. Muszę to przemyśleć, mam dwa tygodnie...

- puentuje JKM.

gim, źródło: Najwyższy Czas

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.