Pochód, sierp, młot, Che Guevara, Leszek Miller, grupa Weekend i kilka słów o biedzie. Niech się święci pierwszy maja! NASZA FOTORELACJA

zdjęcia M. Czutko
zdjęcia M. Czutko

Chcemy godnej pracy, niech się święci pierwszy maja! - przewodniczący OPZZ Jan Guz był podczas pierwszomajowego wiecu wyraźnie pobudzony. Jego przemówienie było najdłuższe, najgłośniejsze i niepozostawiające złudzeń, kto jest winien socjalnego zła, które opanowało Polskę.

OBEJRZYJ TAKŻE: Znów komunistyczne symbole na pierwszomajowym pochodzie lewicy. Usunięte! ZOBACZ NASZĄ GALERIĘ

Premierze Tusk, pokazujemy wam czerwona kartkę. Premier Tusk powinien wiedzieć, co to znaczy. Jak się dostaje czerwona kartkę, to trzeba zejść z boiska

- mówił Jan Guz przy aplauzie zgromadzonych.

Pogonimy tych nieudaczników!

- obiecywał szef związkowców. Właśnie takie nawoływania spotykały się z najgłośniejszym dźwiękiem trąbek i oklaskami. Przed siedzibą OPZZ zebrało się kilkaset osób z flagami i transparentami.

Wśród zgromadzonych rozdawano za darmo zerowy numer powracającego na rynek dziennika "Trybuna".

Wracamy!

- pisze w tryumfalnym tonie redaktor naczelny Robert Walenciak. Zadaje także pytanie o obecne miejsce lewicy w Polsce.

Polska jest podzielona między sektę smoleńską, a wyznawców zielonej wyspy. A my?

- pyta Walenciak.

W tłumie można było także dostrzec transparenty propagujące symbole zbrodniczego systemu komunistycznego. Zamaskowani młodzi ludzie prezentowali podobizny Marksa, Engelsa, Lenina i Trockiego.

Po niedługim czasie organizatorzy wyprosili ich jednak z wiecu. Tych transparentów podczas pochodu już nie było. Wcale to jednak nie znaczy, że żadnych symboli i komunistycznych bohaterów już nie było. Ernesto Che Guevara widniał na co najmniej kilku koszulkach.

Jak się okazało, nie jest to idol tylko młodych, nieznających realiów komuny ludzi.

Bardziej stonowane od poprzednich mówców emocje okazał przewodniczący SLD. Leszek Miller mówił, że Sojusz ma receptę na to, co dzieje się w Polsce, ale aby te obietnice zrealizować musi być silniej reprezentowany w Sejmie. Dał tym samym znak, że lewica potrzebuje swoich wyborców, jak nigdy dotąd. Miller postanowił do lewicowych sumień przemówić swoim własnym rozgoryczeniem.

Polska majowa tego roku to dzieci bez przedszkoli, rodzice bez pracy i dziadkowie bez emerytury. Oto polska 2013 roku

- mówił Leszek Miller. Potem było już tylko weselej. Po tradycyjnej "Międzynarodówce", którą odegrano na zakończenie wiecu, pochód ruszył ulicami stolicy.

Pochód prowadzili tamburmajor i mażoretki. O marszowe tempo zadbała orkiestra dęta. Widowisko było przednie, o czym świadczy fakt, że przechodnie chętnie je dokumentowali.

Pochód na trasie spotykał także cichych zwolenników.

Wizerunek Che Guevary nikogo nie raził. A nieliczne próby zakłócenia marszu były szybko tłumione.

Pierwszomajowa atmosfera i marszowe takty wywoływały entuzjazm w przechodniach. Nikomu nie zaglądamy do metryki, ale zdjęcia pokazują, że znakomicie i dziarsko maszerować potrafią także starsi.

Pochód dotarł w końcu do Parku im. Śmigłego-Rydza.

Na uczestników pikników czekała moc atrakcji. Jeśli ktoś wcześniej nie zdążył, to na miejscu mógł się zaopatrzyć w komunistyczny emblemacik...

Była szansa na zdjęcie pamiątkowe z przewodniczącym Millerem...

Ale już naprawdę nieliczni (najmłodsi) mogli liczyć na ojcowsko/dziadkowskie pogłaskanie główki przez przewodniczącego...

A potem już był tylko Weekend, największa - poza Leszkiem Millerem oczywiście - gwiazda pierwszmajowego pikniku.

Ona tu jeeeest i tańczy dla mnieeeeeee...

Relacja: Wuj

Zdjęcia: M. Czutko/PAP_Rafał Guz

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych