Gen. Koziej otwarcie o scenariuszu wojny, w której Polska mogłaby liczyć tylko na siebie oraz niepewnie o pokoju w niedalekiej przyszłości

Fot. wojsko-polskie.pl
Fot. wojsko-polskie.pl

Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego wreszcie otwarcie przyznaje, że wcale nie żyjemy w bezpiecznym świecie, w którym scenariusz wojenny z udziałem Polski należy wykluczyć. Co gorsza, poważnie mówi o konflikcie, w którym Polska nie mogłaby liczyć na pomoc NATO.

Gen. Stanisław Koziej w rozmowie z „Rzeczpospolitą” bagatelizuje manewry rosyjsko-białoruskie twierdząc, że są one czymś normalnym. Przestrzega natomiast przed podnoszeniem na ich temat zbytniego szumu:

Same ćwiczenia są jak najbardziej czymś rutynowym. Natomiast informowanie o nich jest wywieraniem ukierunkowanej presji polityczno-militarnej. W tym przypadku - poprzez publiczne informowanie o ćwiczeniu wojny z Polską -  presji na Polskę. Nie powinniśmy pokazywać, że jesteśmy podatni na taką presję. Powinniśmy natomiast dokładnie analizować rzeczywistą treść manewrów, bo ona zawsze coś mówi o realnych planach operacyjnych.

Zapytany, czy w przypadku konfliktu możemy liczyć na sojuszników z NATO, odpowiada znacząco:

Gdyby to miał być konflikt na dużą skalę – który musiałby być poprzedzony fazą napięcia, kryzysu, przygotowań - nie ulega wątpliwości, że od samego początku byłaby to wojna sojusznicza.

(…) W stosunku do zagrożeń o mniejszej skali, zwłaszcza tzw. zagrożeń "aterytorialnych", czyli selektywnych uderzeń z zaskoczenia, bez wcześniejszych przygotowań, w których nie chodziłoby o opanowanie atakowanego terytorium, powinniśmy liczyć się z ewentualnością samodzielnego radzenia sobie z nimi. Przynajmniej przez czas potrzebny na uzyskanie konsensusu sojuszniczego.

Z jednej strony docenić należy szczerość ministra. Z drugiej chyba zatrwożyć się – bo już wiadomo, że jeśli ktoś chciałby uderzyć na Polskę, dostaje jasny sygnał: powinien robić to szybko, z zaskoczenia, nie dając czasu na kontakty z Brukselą…

Czy scenariusz wojny z udziałem Polski to abstrakcja? Nie do końca. Gen. Koziej podkreśla, jak ważne jest nieustanne dbanie o bezpieczeństwo kraju.

Dzisiaj nie grozi nam konflikt zbrojny. Ale jutro, pojutrze, za rok, za dziesięć?  Im dalej sięgamy pytaniem w przyszłość, tym mniej zasadną byłaby odpowiedź uspokajająca.

Zwłaszcza, można dodać, że ten sam Koziej przyznaje, że dają do myślenia rosyjskie ćwiczenia – nie tylko ataku na Polskę, ale również na Szwecję.

Rosja chce pokazać, że odnowiła już na tyle swój konwencjonalny potencjał militarny, że może go z powodzeniem wykorzystywać w bieżącej międzynarodowej grze politycznej. Tak, jak dotychczas wykorzystywała np. potencjał surowcowo-energetyczny.

I uspokaja, że polską odpowiedzią na te manewry będą sojusznicze ćwiczenia "Steadfast Jazz". Odbędą się one na początku listopada na terenie Polski oraz krajów bałtyckich. Mają na celu m.in. sprawdzenie zdolności do realizacji art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego (o sojuszniczej pomocy). Weźmie w nich udział kilka tysięcy żołnierzy z państw NATO.

Sojusznicy to jedyne, na co możemy liczyć, jeśli chodzi o narodowe bezpieczeństwo. A co w przypadku nagłego ataku? Aż strach domagać się rzetelnej odpowiedzi na pytanie o stan naszej armii.

znp, rp.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.