NASZ WYWIAD Ks. Isakowicz-Zaleski: „Rodziny ofiar zbrodni wołyńskiej są traktowane jak rodziny katyńskie w czasach PRL”

Fot. Blogpress.pl
Fot. Blogpress.pl

Jeżeli mówimy prawdę o KL Auschwitz, to zrywamy stosunki z Niemcami? Nie. Jeżeli mówimy prawdę o Katyniu, to zrywamy stosunki z Rosją? Też nie, choć wielu politykom rosyjskim to się nie podoba. Jeżeli będziemy mówić, że jakakolwiek uchwała zaświadczająca o prawdzie, ma zniszczyć relacje polsko - ukraińskie, to trzeba zauważyć, że te relacje są zbudowane na fałszywym fundamencie – mówi portalowi wPolityce.pl ks. Tadeusz Isakowicz Zaleski.


wPolityce.pl: Mija 70. rocznica zbrodni w Janowej Dolinie na Wołyniu. Ukraińcy nie poczuwają się jednak do winy, a nawet traktują to wydarzenie jako powód do dumy. Z czego to wynika?

Ks. Tadeusz Isakowicz – Zaleski: Kluczową rolę odgrywa tu świadoma polityka, która jest uprawiana na Ukrainie od początku lat 90., gdy państwo uzyskało niepodległość. Pod wpływem środowisk nacjonalistycznych, które po wojnie schroniły się głównie w Kanadzie, Niemczech czy Anglii, rozpoczęły się na nowo akcje propagandowe w stylu typowo banderowskim, gloryfikujące akcje Stepana Bandery, Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii, a nawet formacji kolaboranckich, jak choćby SS-Galizien, która była złożona z Ukraińców. Apogeum tej gloryfikacji miało miejsce za czasów rządów prezydenta Wiktora Juszczenki, który wydał specjalne dekrety, przyznające prawa kombatantom i upamiętniające zbrodniarzy. To wszystko owocuje niestety propagandą, kłamstwem i polityką bardzo negatywnie nastawioną do Polaków, Żydów i Rosjan. To bardzo niepokojące zjawisko. W takiej atmosferze porozumienie z narodem ukraińskim jest praktycznie niemożliwe.

 

Partia Swoboda przeciwstawia się uchwale Sejmu, upamiętniającej ofiary rzezi wołyńskiej. Innego zdania jest Partia Regionów. Czy można powiedzieć, że na Ukrainie społeczeństwo wciąż jest podzielone w tej sprawie?

Tak, to prawda. Musimy pamiętać, że Ukraina nie jest jednolitym tworem. Granice wytyczone przez Stalina są sztuczne. Do Ukrainy należy Krym, choć nigdy wcześniej nie miał z nią nic wspólnego, we wschodniej części państwa mówi się po rosyjsku, a jej mieszkańcy uważają się za Rosjan. Czym innym jest Odessa, a czym innym rdzenna Ukraina Środkowa, czyli Żytomierz i Kijów, gdzie jest dużo Polaków. Czym innym jest Ruś Zakarpacka, kraina należąca w przeszłości do Węgier, a następnie do Czechosłowacji, a zupełnie innymi regionami są: dawna Galicja Wschodnia i Wołyń, które stanowią siedlisko banderyzmu. Natomiast już po przekroczeniu Bugu panuje zupełnie inna atmosfera. Ukraina jest dzisiaj niezwykle podzielona ws. historii i podejścia do rzeczywistości.

 

Czy podobny podział można zauważyć również wśród duchowieństwa: greckokatolickiego i prawosławnego?

Na Ukrainie dominuje cerkiew prawosławna podporządkowana Patriarchatowi Moskiewskiemu, która prezentuje zupełnie inne stanowisko, niż cerkiew greckokatolicka, która uprawia kult Stepana Bandery. Bardzo niewielkie znaczenie ma cerkiew Patriarchatu Kijowskiego, która również jest pod wpływami nacjonalistycznymi.

 

A jak wyglądają wpływy cerkwi greckokatolickiej?

Właściwie występuje ona tyko w Galicji Wschodniej. Najsmutniejsze jest to, że uprawia kult nacjonalistów ukraińskich, a przecież należy do Kościoła katolickiego. To właśnie w niej jest największe siedlisko banderyzmu. Możemy zaobserwować nawet dogadywanie się grekokatolików z Patriarchatem Kijowskim. Warto jednak podkreślić, że są to mniejszości.

 

W Warszawie powstanie pomnik ofiar zbrodni wołyńskiej. Czy jego budowa zmieni niekorzystną tendencję i przypomni o tragedii?

Oczywiście budowa pomnika jest cenną inicjatywą, ale nie będzie miała żadnego wpływu na to, co dzieje się na Ukrainie. Jeśli chodzi o sytuację w Polsce, to musimy pamiętać, że brak pamięci o ofiarach jest efektem chorej teorii Jerzego Giedroycia, który mówił, że dla Polaków ważne są niepodległość Ukrainy, Białorusi i Litwy. W świetle tego postulatu, należy zamiatać trudne momenty historii pod dywan, aby relacje polsko – ukraińskie były dobre. Sam jestem zwolennikiem takich stosunków, ale nie możemy zapomnieć o pomordowanych i ich rodzinach! Tymczasem 24 lata po Okrągłym Stole wciąż nie postawiono pomnika ofiar zbrodni wołyńskiej w stolicy Polski. To jakaś paranoja! Inicjatywa płk. Jana Niwińskiego została storpedowana przez tzw. autorytety moralne. Dopiero teraz warszawscy radni, na nowo podjęli ten temat i chwała im za to, że przyjęli uchwałę jednogłośnie. Wiele zepsuł w tej sprawie Andrzej Kunert, sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, który wskazał bardzo odległe miejsce budowy pomnika na Żoliborzu. Do dzisiaj nie wiemy, jaki to będzie pomnik, kto go zaprojektował – wszystko robi się po cichu, byle tylko szybko i pobieżnie. Podczas spotkania rodzin kresowych z p. Kunertem, jakie miało miejsce 28 lutego br., większość osób była przeciwna tej lokalizacji. Trzeba również przypomnieć, że prezydent RP Bronisław Komorowski nie objął swoim patronatem inicjatywy budowy pomnika ofiar zbrodni wołyńskiej.

 

Czy nie odnosi ksiądz wrażenia, że sprawie uważnie przygląda się Rosja? „Niezawisimaja Gazieta” i „Rosijskaja Gazieta” informują, że sprawa przyjęcia uchwały sejmowej ws. zbrodni wołyńskiej zaogni stosunki polsko-ukraińskie...

Tych stosunków nic już nie jest w stanie bardziej zaognić. Gorzej już być nie może. Tyle, że te stosunki tak wyglądają nie przez uchwałę Sejmu, ale przez stronę ukraińską i zwykłe kunktatorstwo polskich polityków, którzy boją się prawdy. Jeżeli mówimy prawdę o KL Auschwitz, to zrywamy stosunki z Niemcami? Nie. Jeżeli mówimy prawdę o Katyniu, to zrywamy stosunki z Rosją? Też nie, choć wielu politykom rosyjskim to się nie podoba. Jeżeli będziemy mówić, że jakakolwiek uchwała zaświadczająca o prawdzie, ma zniszczyć relacje polsko - ukraińskie, to trzeba zauważyć, że te relacje są zbudowane na fałszywym fundamencie. Jest zasada, że nikt nigdy w historii nie zbudował porozumienia między narodami w oparciu o kłamstwo i przemilczenie. Dlatego nie wierzę, by dobre relacje obu narodów można było zbudować na fałszu. Tym bardziej, że wielu Ukraińców uważa, że Bandera był zbrodniarzem. Mówmy o większości, a nie niebezpiecznym marginesie. Niestety wciąż nie mamy dobrej polityki wschodniej, ale taktykę ciągłego chowania głowy w piasek.

 

A co z rodzinami ofiar zbrodni wołyńskiej?

Niestety rodziny pomordowanych są obecnie traktowane jak rodziny katyńskie w czasach PRL. Ci ludzie chcą prawdy, niezależnie od poprawności politycznej, bez przymykania oka na tragedię ofiar. Wciąż nie mamy pomników i krzyży, zarówno na Ukrainie, jak i w Polsce.

 

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Aleksander Majewski

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych