NASZ WYWIAD. Dr Rafał Chwedoruk: PO nie powtórzy wyniku z poprzednich wyborów, ale PiS będzie miało problem ze stworzeniem koalicji

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PiS
fot. PiS

Bolesław Piecha, kandydat PiS zwyciężył w wyborach uzupełniających do Senatu, które odbyły się w niedzielę w Rybniku. Pokonał siedmiu innych kandydatów, którzy ubiegali się o mandat po zmarłym w styczniu senatorze Antonim Motyczce (PO). O znaczeniu tego zwycięstwa rozmawiamy z politologiem, dr Rafałem Chwedorukiem z Instytutu Nauk Politycznych UW.

wPolityce.pl: Co oznacza zwycięstwo Bolesława Piechy w Rybniku? Czy sukces PiS może być oznaką, że szykuje się zmiana władzy?

dr. Rafał Chwedoruk: Jest w tych wynikach kilka rzeczy, które moim zdaniem są już pewnym istotnym komunikatem. W tym okręgu mieliśmy do czynienia z dwoma „stykami”. Po pierwsze – walką Platformy z PiS-em. Obie partie uzyskiwały tam niezłe wyniki. Platforma dlatego, że w ogóle jest silna na Górnym Śląsku, a Prawo i Sprawiedliwość ponieważ jest to okręg dosyć specyficzny, bo poza samym Rybnikiem i Łaziskami oraz małomiasteczkowym Mikołowem jest to teren słabo zurbanizowany (jak na realia Górnego Śląska). Drugi istotny styk, to styk między PiS-em, a RAŚ-em.

Paradoks Górnego Śląska polega na tym, że można tam znaleźć miejsca gdzie o podobnych wyborców o dość tradycyjnych więziach społecznych rywalizowały właśnie Prawo i Sprawiedliwość z RAŚ-em. I oba te testy dla PiS-u wypadły dobrze. Okazało się, że Prawo i Sprawiedliwość dysponuje tym, co zawsze było atutem tej partii – tzn. zdolnością do mobilizacji swojego najwierniejszego elektoratu. A Platforma ma z tym problem. Bo poza wielkimi miastami trudno jest o to, by w realiach kryzysu gospodarczego - samymi lękami zmobilizować wyborców. To pokazuje też , że wewnętrzny kryzys PO, ta zacięta walka między Donaldem Tuskiem, a Grzegorzem Schetyną – nie przysłużyła się wynikowi w Rybniku. Bo partia ta nieszczególnie zaangażowała się w kampanię.

 

Może top była też kwestia samego kandydata? Bolesław Piecha jest politykiem dość rozpoznawalnym, jego rywal z PO – nieco mniej...

To może wskazywać, że prócz paraliżu wewnętrznego, kierownictwo Platformy bało się zaangażować w tę kampanię, wiedząc, że sprawa może być trudna do wygrania. W takim wypadku lepiej nie dawać legitymizacji ze strony liderów ogólnokrajowych partii i lepiej zrzucić winę na inercję lokalnych działaczy.

Ale druga sprawa, którą pokazały te wybory – to przejmująca klęska RAŚ-u. Bo to są przecież rejony, gdzie ten ruch mógł teoretycznie liczyć na poważny sukces. A wprowadzenie pierwszego parlamentarzysty ogólnokrajowego często jest przełomem dla takiego ugrupowania. Tymczasem okazało się to niemożliwe. I to osłabia RAŚ względem innych formacji. Pokazuje, że chyba mamy do czynienia z kresem ekspansji tej inicjatywy.

To, co Prawo i Sprawiedliwość powinno uważnie zanalizować, to jest postawa NSZZ Solidarność Piotra Dudy, polityka - z Górnego Śląska. Zauważmy, że Solidarność wsparła głównego rywala Bolesława Piechy, czego trudno byłoby nie uznać za manifestację.

 

Ale to może też ostrzeżenie dla samego Dudy? Wielu obserwatorów sceny politycznej widziało w nim nowego lidera opozycji, który może zagrozić Kaczyńskiemu, a tymczasem nic z tego...

Tak, z jednej strony tak, ale pamiętajmy, że to nie był rejon jakoś szczególnie górniczy. Poza samym Rybnikiem, który też jest zresztą raczej ośrodkiem administracyjnym niż typowo śląskim przemysłowym miastem.

Teraz PiS może się spodziewać jaka będzie taktyka Solidarności, która będzie wspierać różne ruchy polityczne,mogące odbierać mu lokalnie wyborców. W tym przypadku ten manewr się nie powiódł. Ale sam fakt, że Piotr Duda działał ipso facto na rzecz Platformy, jest jednak pewnym ostrzeżeniem. To, co się stało w Rybniku jest też o tyle ciekawe, że frekwencja w tych wyborach wcale nie była taka niska. Pamiętam, że w poprzedniej kadencji Senatu ( pół roku przed wyborami) miała miejsce analogiczna sytuacja w Elblągu, kiedy to wygrał kandydat SLD,a frekwencja była kilkukrotnie niższa niż teraz.

 

Skoro już o Elblągu mowa, to stamtąd niedawno też popłynął też inny sygnał: Mieszkańcom udało się odwołać w referendum prezydenta popieranego przez PO... To już poważne czerwone światło?

Jeszcze większe niż w Rybniku.

Dlaczego?

Dlatego, że Elbląg to ziemie odzyskane, a po drugie, choć formalnie miasto leży w Warmińsko- Mazurskiem, to tradycyjnie jest w kręgu oddziaływania Gdańska. To miasto, które Platforma odbiła SLD po kilkunastu latach rządów. I ledwie je odbiła - to utraciła. To porażka wyjątkowo prestiżowa. Porażka w ośrodku, co do którego PO mogła mieć nadzieję, że zacznie się zaliczać do miast z nadreprezentacją Platformy. O ile sytuacja w Rybniku jest sytuacją nową, o tyle Elbląg jest drugim miastem, w którym PO ma problemy. Bo w listopadzie przegrała wybory na burmistrza w Wałczu z kandydatką SLD. Jeśli więc zebrać te wszystkie casusy – Wałcz, Rybnik, Elbląg , to potwierdza się wniosek, że Platforma zaczyna słabnąć tam, gdzie wkroczyła w ostatnich latach. Platforma jest produktem wielkich miast. PO to Gdańsk, Warszawa, Kraków, Wrocław, Poznań, aglomeracja górnośląska. To są jej podstawy. Ale jej siła polegała na tym, że potrafiła dotrzeć i do średnich, a nawet na wieś. Teraz okazuje się, że obrzeża elektoratu Platformy po prostu od tej partii odpłynęły.

 

Co to wszystko oznacza w kontekście wyborów parlamentarnych? Można już coś powiedzieć, czy jeszcze za wcześnie?

Wniosek jest jeden: Platforma nie powtórzy wyniku poprzednich wyborów. Niemożliwy jest wynik zbliżający się do czterdziestu procent. Po za tym widać, że PiS posiada nadzwyczajną zdolność mobilizacji swoich zwolenników i owa mityczna praca w terenie, o której ostatnio tak dużo się mówi, zaczyna przynosić efekty. Bo nie sądzę, żeby wynik Piechy był pochodną wyłącznie spotów telewizyjnych.

Można odnieść wrażenie, że spośród głównych ugrupowań politycznych PiS jest najbardziej zdeterminowane i najbardziej jednoznaczne w tym, co czyni . I jako jedyna z głównych partii ma jasno wytyczone o co walczy i jakimi sposobami.

 

Wystarczy tej determinacji i mobilizacji, aby wygrać wybory?

Największym problemem PiS-u nie będzie wygranie wyborów, bo w sytuacji niskiej frekwencji na którą się zanosi w czasach kryzysu to PiS będzie faworytem, ale to co się stanie pięć minut po zwycięstwie w wyborach. Bo Pis raczej nie osiągnie przewagi w stylu Orbana. I powstanie problem koalicyjny: w jaki sposób zapobiec scenariuszowi – zróbmy jakikolwiek rząd byle bez PiS-u...To jest moim zdaniem główne wyzwanie dla tej partii na najbliższe miesiące.

rozmawiała Anna Sarzyńska

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych