Prof. Antoni Dudek dla Stefczyk.info: Sąd odrzuca logikę funkcjonowania dyktatury i żąda dowodów na piśmie. A ich nigdy nie było

fot. PAP/Rafał Guz
fot. PAP/Rafał Guz

Sąd uniewinnił Stanisława Kociołka w procesie ws. masakry na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. Stwierdził, że b. wicepremierowi nie udowodniono odpowiedzialności za śmierć ludzi, którzy wówczas zginęli. To nie pierwszy wyrok wobec dygnitarza PRL, który budzi społeczne emocje.  O trudnościach w rozliczaniu zbrodni PRL portal Stefczyk.info rozmawia z historykiem IPN, prof. Antonim Dudkiem.

Stefczyk info: Patrząc na wyrok ws. grudnia 70' można odnieść wrażenie, ze III RP jest całkiem bezradna jeśli chodzi o rozliczanie PRL-u. Dlaczego tak się dzieje?

Prof. Antoni Dudek: Jest bezradna na poziomie osób, które w hierarchii dyktatury stały wyżej. Bo tych szeregowych oprawców bardzo wielu skazano. I to dotyczy zarówno ludzi z UB czasów stalinowskich, jak i różnych szeregowych milicjantów i zomowców, którzy strzelali w kopalni Wujek. Ich, z oporami, ale jednak udało się skazać. Natomiast problem jest na poziomie tych, którzy stali wyżej w aparacie władzy. Czyli generałów. Tu symbolem są Kiszczak i Jaruzelski. Ale to dotyczy też spraw generała Ciastonia, Płatka i ludzi z PRL-owskiego wymiaru sprawiedliwości: sędziów, prokuratorów... Ich wszystkich chroni pewna logika sądowa, która polega na tym, że jeżeli nie ma twardych dowodów na piśmie to znaczy, że nie można im niczego udowodnić. Czyli mówiąc krótko, jeśli ktoś do kogoś strzelał, to robił to jakiś zomowiec. Ale jeśli nie ma rozkazu dla tego funkcjonariusza milicji, czy służby bezpieczeństwa, od kogoś wyżej, to już na winę tego, kto wydał rozkaz - nie ma dowodów. A ich nie ma, bo wiele rzeczy w tamtych czasach odbywało się na przysłowiowy telefon.

Całe rozumowanie wymiaru sprawiedliwości jest oparte na logice dzisiejszego państwa, gdzie są jakieś procedury, że te procedury nakazują np. formułowanie poleceń na piśmie.

Dlaczego to założenie jest błędne?

W tamtych czasach bardzo wiele rzeczy odbywało się w sposób kompletnie nieformalny. To,  że np. w grudniu 70' to Gomułka kazał strzelać – nie miało w sensie prawnym żadnego uzasadnienia. Takie decyzje formalnie mógł podjąć prezes Rady Ministrów, minister spraw wewnętrznych, czy minister obrony narodowej, a nie I -szy sekretarz KC PZPR. Ale realia systemu były takie, że wszyscy wiedzieli, że decyduje I-szy sekretarz. Ale tego nie było nigdzie na piśmie.

Czyli w świetle prawa jest nieudowadnialne?

Na poziomie dokumentów materialnych – tak. Ale gdyby sąd zechciał wejść w logikę funkcjonowania systemu, to zrozumiałby, że nigdy szeregowy milicjant, czy prokurator nie zrobiliby kroku w tamtym systemie bez zgody z góry. Bo to był system skrajnie scentralizowany.

Ale sądy odrzucają pewną logikę systemu. Mówią, że to dla nich nie jest wystarczający dowód, że my musimy mieć dowody pisemne albo zeznania świadków. Tu zeznań świadków oczywiście nie będzie, bo wszyscy ludzie z tamtego aparatu są zainteresowani kryciem się nawzajem. Jeszcze może, gdyby przed laty, na początku lat 90-tych, zastosowano instytucję świadka koronnego, niektórzy z nich przeszliby na drugą stronę i zaczęli mówić prawdę. Ale tego nie zrobiono. I efekt jest taki, że bardzo trudno jest cokolwiek udowodnić na poziomie wyższym. Dlatego ja mówię o „mordercach zza biurek” . To są ludzie, którzy nigdy nie pociągnęli za żaden spust. Ale uruchamiali działania, które sprawiały, że w efekcie ginęli ludzie. Na tym polega logika dyktatury, którą dzisiejsze sądy odrzucają. A przyjmując taką optykę, rzeczywiście nie da się doprowadzić do skazania takich ludzi jak Stanisław Kociołek...

Wciąż nie osądzonym decydentem PRL jest generał Jaruzelski, który został wyłączony z procesów ze względu na zły stan zdrowia. Jednocześnie generał zadeklarował teraz swój udział w kongresie lewicy. Czy to może być podstawą do złożenia jakiegoś wniosku do sądu, który rozpatrzyłby ponownie jego zdolność do uczestniczenia w rozprawach?

Ja, gdybym był prokuratorem, to w sytuacji gdy generał Jaruzelski pojawi się na Kongresie Lewicy – zażądałbym postawienia go przed komisją lekarską, żeby sprawdzić jak to jest możliwe, że może być na kongresie, a nie może być na swoim procesie. Rozumiałem, że doszło do takiej niepisanej umowy, że generał Jaruzelski jest wyłączony z odpowiedzialności, ale w zamian publicznie nie będzie się więcej udzielał. Ale tu widzę, że chce się jednak udzielać. Skoro tak, to trzeba ponownie zbadać jego stan zdrowia. Pamiętajmy, że proces za stan wojenny – w odniesieniu do Czesława Kiszczaka już się zakończył. I jest wielce prawdopodobne, że skoro on został skazany, to wyrok dla Jaruzelskiego byłby również skazujący. Może nawet wyższy.

rozmawiała Anna Sarzyńska

całą rozmowę czytaj na portalu: stefczyk.info

 

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.