NASZ WYWIAD. Dr Książek o identyfikacji Anny Walentynowicz: "Ciało było dobrze zachowane. Twarz była w stu procentach rozpoznawalna"

Dymitr Książek i Piotr Walentynowicz  fot. PAP/Paweł Supernak
Dymitr Książek i Piotr Walentynowicz fot. PAP/Paweł Supernak

11 kwietnia 2010 r. Janusz Walentynowicz zidentyfikował w Moskwie ciało swojej matki, Anny Walentynowicz. Nie miał żadnych wątpliwości - rozpoznał je zarówno po dobrze zachowanej twarzy jak i innych szczegółach, m.in. bliznach. Jednak to nie jej ciało zostało pochowane w Polsce, a następnie ekshumowane. Prokurator generalny Andrzej Seremet zarzucił w Sejmie rodzinom, że to one błędnie rozpoznały ciała swoich bliskich. Dziś w posiedzeniu Zespołu Parlamentarnego ds. zbadania katastrofy TU 154 wziął udział dr Dymitr Książek, lekarz z Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, który był wówczas w Moskwie.


wPolityce.pl: Pan uczestniczył w identyfikacji ciał ofiar katastrofy smoleńskiej w Moskwie, w tym ciała Anny Walentynowicz?

Dr Dymitr Książek: Ciało pani Anny Walentynowicz było jednym z ciał, które ja widziałem, ale z racji wystąpienia pana Seremeta i tej całej wojny wokół ekshumacji, to przypomniałem sobie i przedstawiłem szczegóły tej identyfikacji. I tak samo, jeśli jakakolwiek rodzina wystąpiłaby do mnie z pytaniem, czy widziałem dane ciało, to jeśli bym je pamiętał, też bym takie świadectwo dał.


Pan widział ciało Anny Walentynowicz?

Byłem obecny przy identyfikacji, nie miałem zadania identyfikowania ciał, ale byłem obecny przy tym, jak syn pani Walentynowicz identyfikował ciało swojej matki.


Janusz Walentynowicz rozpoznał ciało matki?

Tak.


Twarz pani Anny była dobrze rozpoznawalna?

Tak, nawet jeśli były złamania twarzoczaszki, które mogły być wynikiem wypadku, to nie deformowały one twarzy. Ta twarz była w stu procentach rozpoznawalna.


Czy można było mieć wątpliwości, czy to jest ciało Anny Walentynowicz?

Nie.


Żadnych wątpliwości?

Wiadomo, że zwłoki pozbawione przez dłuższy czas krążenia deformują się, ale przyglądając się, badając, szczególnie, jeśli to jest osoba bliska, na co dzień przebywająca z osobą, która ją rozpoznawała, jeśli ciało jest dobrze zachowane, na pewno nie będzie problemów z identyfikacją tego ciała. A ciało pani Anny Walentynowicz było dobrze zachowane.


W związku z tym jak można rozumieć słowa prokuratora generalnego Seremeta, który mówił, że to rodziny pomyliły się przy identyfikacji ciał?

Nie wiem, czy ktoś tak kazał powiedzieć prokuratorowi Seremetowi, czy... Nie wiem dlaczego tak powiedział.


Ale to byłą nieprawda?

To była nieprawda. Oczywiście były problemy z identyfikacjami innych ciał, dużo bardziej zdeformowanych, ale akurat w przypadku Anny Walentynowicz takiego problemu nie było.


not. zrk

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.