NASZ WYWIAD. Koordynator "Marszu Cieni": "Niesiemy w sobie pamięć zamordowanych. Czujemy się ich spadkobiercami. Czujemy, że są naszymi braćmi"

fot. YouTube
fot. YouTube

Już w niedzielę, 14 kwietnia, w Warszawie odbędzie się VI "Marsz Cieni". Grupa Historyczna Zgrupowanie „Radosław” przejdzie spod Muzeum Wojska Polskiego przy Alejach Jerozolimskich pod Pomnik Poległych i Pomordowanych na Wschodzie na Muranowie w mundurach oficerów Wojska Polskiego, Policji Państwowej i Korpusu Ochrony Pogranicza z 1939 r.

O idei Marszu Cieni rozmawiamy z Jarosławem Wróblewskim, koordynatorem przedsięwzięcia.

CZYTAJ TAKŻE: W ciszy i skupieniu ulicami Warszawy przeszedł V Katyński Marsz Cieni. PIĘKNE ZDJĘCIA Grzegorza Jakubowskiego

 

wPolityce.pl: Marsz Cieni... Skąd pomysł na tak sugestywną inscenizację tragicznych wydarzeń na „nieludzkiej ziemi”?

Jarosław Wróblewski: Chcieliśmy wyjść szerzej z pamięcią katyńską. Obchody wokół pamięci tej zbrodni były zawsze środowiskowe. Stwierdziliśmy, że sprawa jest na tyle ważna dla Polski, ale... też żeby nie wyszło to tak pompatycznie. Po prostu o tych ludziach trzeba pamiętać w sposób publiczny. Postanowiliśmy więc zrobić taki marsz, symboliczny bardzo. Zakładamy mundury z września 1939 roku. Są koledzy, którzy mają mundury policjantów, Korpusu Ochrony Pogranicza. Staramy się pokazać przekrój tych, którzy byli mordowani na wschodzie. To jest milczący marsz, co jest bardzo istotne dla tego przedsięwzięcia. To nie jest manifestacja polityczna, tam nie są wznoszone żadne okrzyki. Jest takim jakby towarzyszeniem w ostatniej drodze polskich jeńców prowadzonych przez NKWDzistów.

 

To faktycznie robi wrażenie, gdy się to obserwuje bezpośrednio. Jak ludzie na was reagują? Przechodnie...

Dość trudno mi to mówić, bo ja sam idę. I nie rozmawiam wtedy z nikim. Ale mogę powiedzieć, że w marszu biorą udział rodziny katyńskie, uczniowie ze szkół spoza Warszawy. Wczoraj moja znajoma powiedziała mi, że jej tata kupi 50 tulipanów specjalnie na marsz. Przyjęliśmy też taką formułę, że jeśli ktoś z rekonstruktorów stracił bliskiego w Katyniu lub w innych miejscach, jeśli jest jakaś osoba, której bliski lub ktoś z miasta, w którym mieszka, ewentualnie z własnego kręgu, w którym żyje, zginął na wschodzie, to może tego kogoś uczcić. To znaczy: Na Placu Zamkowym będzie wyczytywana lista ofiar. I jeśli dana osoba została zgłoszona do upamiętnienia, to rekonstruktor w mundurze wstaje i zapala imienny znicz pod Kamieniem Katyńskim na Placu Zamkowym. Widać już, że się to przyjęło. Jest coraz więcej takich zgłoszeń. My to naprawdę głęboko przeżywamy, niesiemy w sobie pamięć o zamordowanych. Czujemy się – nie wiem, czy to dobre określenie – spadkobiercami, czujemy, że oni są naszymi braćmi.

 

Pojawiają się czasami głosy ze strony mainstreamu, że rekonstrukcje historyczne „upraszczają” ogląd historii. Czy to dowód, że mainstream obawia się utraty monopolu na komentowanie przeszłości?

Patrzę na to tak: Jeżeli nie ma filmów historycznych, to rekonstrukcje historyczne w jakimś stopniu wypełniają tę niszę. Nie rozumiem w ogóle takiego stawiania sprawy. Widzę ile tysięcy ludzi przychodzi na takie rekonstrukcje, np. epizody z Powstania Warszawskiego. To są tłumy nas oglądające. Dopytują nas, kiedy będą kolejne. A zresztą proszę zobaczyć ile grup rekonstrukcyjnych działa w Polsce – od bitwy pod Grunwaldem, Biskupina, po żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych. Są też rekonstruktorzy ludowego Wojska Polskiego.

Ja uważam, że jest to działanie jak najbardziej potrzebne. W ten sposób uczymy się historii. To nie jest tak, że to jest powierzchowne. Poza tym to zawsze konsoliduje społeczności, np. lokalne. My, jako organizatorzy Marszu Cieni mamy poparcie z Komitetu Katyńskiego, Fundacji Golgota Wschodu i z IPN. To nie jest tak, że my idziemy na pokaz. To jest oddawanie hołdu tym, którzy walczyli o wolną Polskę.

Rozmawiał Sławomir Sieradzki

 

 

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.