Jak wygląda polsko-rosyjska współpraca przy badaniu katastrofy smoleńskiej? Jeśli ktoś jeszcze miał wątpliwości, liczby mówią same za siebie...

fot. PAP/ Wojciech Pacewicz
fot. PAP/ Wojciech Pacewicz

Rosjanie narzekają na współpracę z Polską. Tymczasem jeśli ktoś ma prawo do narzekań - to polscy śledczy. Jak informuje Naczelna Prokuratura Wojskowa spośród wysłanych dotychczas do Rosji 19 wniosków o pomoc prawną w sprawie katastrofy smoleńskiej, wykonanych w całości zostało zaledwie osiem. Inne zrealizowano w części lub dopiero czekają na realizację.

Z kolei - jak poinformowała NPW - spośród 22 skierowanych dotychczas do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie rosyjskich wniosków o pomoc prawną na potrzeby tamtejszego śledztwa w sprawie katastrofy polscy, śledczy zrealizowali w całości 17. Tymczasem jeszcze kilka dni temu rzecznik rosyjskiej prokuratury narzekał, że rosyjscy prokuratorzy nie są do końca usatysfakcjonowani współpracą ze stroną polską, bo nie wszystkie rosyjskie wnioski zostały zrealizowane. A jak to wygląda w liczbach?

Polska prokuratura wojskowa w wyniku realizacji rosyjskich wniosków przekazała materiał w postaci 130 tomów akt - powyżej 23 tys. kart, wobec otrzymanych od strony rosyjskiej w wyniku realizacji własnych wniosków o pomoc prawną materiałów w postaci 79 tomów akt w liczbie około 16 tys. kart

- powiedział PAP rzecznik prasowy NPW płk Zbigniew Rzepa.

NPW już wcześniej informowała, że prowadząca śledztwo w sprawie katastrofy Wojskowa Prokuratura Okręgowa nadal oczekuje na przekazanie przez Rosjan m.in. dokumentacji warunków atmosferycznych panujących w miejscu tragedii 10 kwietnia 2010 r., materiałów z zapisu wideo kontroli pracy grupy kierowania lotami. Śledczy czekają też na dokumentację lotniska w Smoleńsku - jego wyposażenia i osób tam pracujących oraz akty regulujące system kontroli ruchu lotniczego na lotnisku 10 kwietnia 2010 r.

Ponadto strona polska oczekuje na przekazanie szczątków samolotu wraz z pochodzącymi z niego rejestratorami.

Prokuratura wojskowa, w ramach wniosków o pomoc prawną kierowanych do władz Rosji, wielokrotnie zwracała się o przekazanie dowodów rzeczowych, w tym szczątków samolotu. Ze stosownymi wnioskami zwracano się w dniach: 10 kwietnia 2010 r., 5 sierpnia 2010 r., 19 stycznia 2011 r. oraz 1 sierpnia 2011 r.

- zaznaczył płk Rzepa.

Poza 19 wnioskami do Rosji polska prokuratura zwracała się także z trzema wnioskami do Białorusi, jednym do Danii. Zostały one już zrealizowane. Oczekiwana jest natomiast odpowiedź z USA. Do Stanów Zjednoczonych WPO wysłała dwa wnioski, dotyczą one m.in.

uszczegółowienia wyników badań urządzeń TAWS oraz FMS przeprowadzonych w siedzibie ich producenta w Redmond przy udziale przedstawicieli MAK oraz akredytowanego przy MAK polskiego przedstawiciela oraz przedstawiciela Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu.

Jak poinformowała NPW stronie rosyjskiej w odpowiedzi na wnioski tamtejszej prokuratury nie przekazano natomiast do tej pory opinii biegłych z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie (IES) odnoszącej się do nagrania z samolotu Jak-40, który lądował w Smoleńsku krótko przed katastrofą Tu-154M. Polska prokuratura również oczekuje na tę opinię, powinna być ona gotowa - według informacji przekazanych niedawno WPO przez IES - na początku przyszłego roku.

NPW ujawniła, że stronie rosyjskiej nie przekazano też prawomocnego orzeczenia kończącego postępowanie karne w sprawie katastrofy samolotu CASA z 23 stycznia 2008 r. Na pokładzie było czterech członków załogi i 16 wysokiej rangi oficerów Sił Powietrznych. Wszyscy zginęli. O taki dokument rosyjska prokuratura zwróciła się dwa lata temu - w marcu 2011 r. Proces kontrolera na lotnisku w Mirosławcu cały czas toczy się jednak przed Wojskowym Sądem Garnizonowym w Warszawie.

Płk Rzepa zaznaczył, że na realizację oczekują także dwa ostatnie rosyjskie wnioski o pomoc prawną - z grudnia zeszłego roku i marca tego roku.

Rosyjski wniosek z grudnia 2012 r. dotyczy - jak podała NPW - m.in. "wykonania określonych czynności na potrzeby ekspertyzy fonoskopijnej, zleconej przez Komitet Śledczy w rosyjskim śledztwie.

Należy zauważyć, że Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie przekazała stronie rosyjskiej próbki głosu do fonoskopijnych badań identyfikacyjnych. Obecnie realizowany wniosek zawiera postulaty, które de facto znacząco rozszerzają zakres uprzednio już zrealizowanego postulatu

- zaznaczył płk Rzepa. Z kolei ostatni rosyjski wniosek z marca wpłynął do WPO dopiero w poniedziałek.

Płk Rzepa dodał, że faksem został przesłany do Polski 23 rosyjski wniosek. Ponieważ został przekazany z pominięciem prokuratur generalnych Rosji i Polski, to - jak wskazała NPW - "do momentu jego przekazania we właściwym trybie nie można nadać mu formalnego biegu".

Tak wygląda współpraca pomiędzy polską a rosyjską prokuraturą. Współpracy, która odbywa się na podstawie załącznika 13 do konwencji chicagowskiej. Tymczasem jak przypomina PAP rząd i komisja Jerzego Millera ds. zbadania katastrofy smoleńskiej od początku bronią decyzji o wybraniu tej właśnie podstawy prawnej. Podobnie oceniała prokuratura i sąd, odrzucając skargi optujących za polsko-rosyjską umową z 1993 r.

Od początku badania katastrofy smoleńskiej część polityków i publicystów podawała w wątpliwość zasadność badania sprawy na podstawie załącznika 13 do Konwencji o międzynarodowym lotnictwie cywilnym podpisanej w Chicago w 1944 r. Wskazywano na polsko-rosyjską umowę z 1993 r. jako właściwszą podstawę prawną.

Polska prokuratura, kierujący Komisją Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller, jak i akredytowany przy MAK przedstawiciel Polski Edmund Klich zawsze podkreślali, że właśnie konwencja chicagowska jest najodpowiedniejszą podstawą do działania komisji badawczych. Wskazywano, że polsko-rosyjska umowa z 1993 r. ma jedynie charakter ramowy i była przewidziana do "obsługi" wyprowadzania z Polski byłych wojsk radzieckich. Nie zawiera natomiast szczegółowych unormowań, które dopiero należałoby wynegocjować ze stroną rosyjską, co zabrałoby wiele czasu.

Edmund Klich, który wówczas był szefem Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, mówił PAP w 2011 r., że umowa polsko-rosyjska nie zawiera żadnych procedur badania wypadków lotniczych.
Podkreślił też, że intencją procedur zapisanych w załączniku 13 do konwencji chicagowskiej jest to, by duży kraj nie miał przewagi nad małym, m.in. akredytowany przedstawiciel ma uprawnienia równe przewodniczącemu komisji.

Z kolei eksperci parlamentarnego zespołu ds. zbadania okoliczności katastrofy pod kierunkiem wiceprezesa PiS Antoniego Macierewicza oceniali, że do badania katastrofy Tu-154 powinna być stosowana polsko-rosyjska umowa z 1993 r., a nie konwencja chicagowska. Jak podkreślali, w konwencji chicagowskiej chodzi wyłącznie o lotnictwo cywilne, a jeden z artykułów wyklucza przenoszenie unormowań konwencji i jej załączników do lotnictwa państwowego czy wojskowego.

Pod koniec września zeszłego roku minister sprawiedliwości Jarosław Gowin przedstawiając w Sejmie informację o działaniach podjętych po katastrofie smoleńskiej, mówił, że konwencja chicagowska była jedynym dostępnym instrumentem prawnym, który opisywał procedury postępowania w sytuacji takiej jak ta w Smoleńsku.

Skorzystanie z innej podstawy prawnej wymagałoby wcześniejszych, szczegółowych ustaleń ze stroną rosyjską, co uniemożliwiłoby podjęcie natychmiastowych działań, których oczekiwały rodziny ofiar i cała polska opinia publiczna

- powiedział.

Ekspert komisji Millera prof. Marek Żylicz na posiedzeniu zespołu Macierewicza w maju 2011 r. mówił, że wybór aneksu 13. konwencji chicagowskiej był decyzją dobrą i pragmatyczną. W jego ocenie ani w prawie międzynarodowym, ani w praktyce państw nie jest jednoznacznie określony status samolotów takich, jakim był Tu-154M, bo nie był to samolot wojskowy w sensie ścisłym.

O statusie samolotu nie decyduje bowiem to, jakie ma oznaczenie i jak został zarejestrowany. Decydujący jest cel, w jakim był on wykorzystywany

- mówił prof. Żylicz. Zdaniem eksperta mogło to mieć znaczenie przy wyborze konwencji chicagowskiej zamiast umowy z 1993 r. jako podstawy prawnej badania przyczyn katastrofy.

Odnoszę wrażenie, że obie strony - polska i rosyjska - nie bardzo wiedziały, jak ten samolot potraktować i jakie przepisy zastosować

- dodawał ekspert. Jak mówił, według jego wiedzy, odwołano się początkowo do porozumienia z 1993 r. - obie strony powołały komisje wojskowe ds. wyjaśnienie przyczyn katastrofy - ale później od niego odstąpiono.

W jego ocenie odstąpienie od umowy z 1993 r. było dobrą decyzją, ponieważ - jak wyjaśniał - porozumienie to nie ustalało żadnych procedur postępowania wyjaśniającego, zapewniało jedynie dostęp do dokumentów, które nie są tajne.

A więc ani o przesłuchaniu świadków, ani o udziale w eksperymentach, ani o innych działaniach na terytorium państwa, w którym samolot się rozbił, nie było mowy w tym porozumieniu

- podkreślił.

Jak dodał, uzgodnienie tej kwestii między stroną polską i rosyjską miało charakter "półformalnego, roboczego porozumienia". Podkreślił jednocześnie, że w świetle prawa międzynarodowego również takie ustne umowy są obowiązujące. Powołał się na Konwencję wiedeńską o prawie traktatów.

Uznano, że lepszym rozwiązaniem będzie zastosowanie gotowej, opracowanej procedury z aneksu 13 konwencji chicagowskiej. Załącznik ten jest dodatkowo wspomagany dwoma potężnymi podręcznikami dotyczącymi badania wypadków lotniczych i raportowania tych badań, czego nie ma w przypadku porozumienia z 1993 r. i co wymagałoby dodatkowych negocjacji

- powiedział profesor.

Według prof. Żylicza wybór aneksu 13 konwencji chicagowskiej był dobrą decyzją.

Problemem jest jednak to, że Rosjanie nie dotrzymali zobowiązań z niego wynikających i naruszyli porozumienia

- mówił. Jak wyjaśnił, chodzi m.in. o to, że strona rosyjska nie uwzględniła polskich uwag do raportu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK). Prof. Żylicz ocenił, że przedstawiony przez MAK raport ws. przyczyn katastrofy jest "zafałszowany", ponieważ nie uwzględnia błędów po stronie rosyjskiej.

W grudniu 2011 r. warszawski sąd podtrzymał decyzję prokuratury o odmowie wszczęcia śledztwa przeciw premierowi Tuskowi m.in. za wybór konwencji chicagowskiej do badania katastrofy bez pytania o to parlamentu. Takiego śledztwa chcieli Solidarni 2010. Według sądu przyjęcie konwencji chicagowskiej - aktu prawnego będącego w obiegu prawnym w RP - nie rodziło konieczności zatwierdzenia tego w Polsce.

Działania premiera na pewno nie były pochopne w tej skomplikowanej materii prawnej

- uznał sąd.

Strona polska wiele razy podkreślała, że nie ma podstaw prawnych do prowadzenia wspólnego śledztwa,
bo takiej możliwości nie przewiduje żadna umowa - ani międzynarodowa, ani dwustronna. Z kolei rosyjscy prokuratorzy podkreślali, że udział polskich prokuratorów w niektórych czynnościach rosyjskiego śledztwa odbywa się tylko na zasadzie "dobrej woli".

Tej "dobrej woli" - patrząc po efektach współpracy - najwyraźniej nie było jednak zbyt wiele, a ogłoszone dziś rewelacje rosyjskiej prokuratury każą powątpiewać, czy istniała ona kiedykolwiek.

Czytaj też: Rosjanie zaostrzają kurs! Nie oddadzą wraku, póki nie wskażą winnych katastrofy. Nie mają też dowodów na uchybienia kontrolerów lotu czy niesprawność lotniska. Winni piloci?

ansa/ PAP

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.