CZTERY PYTANIA do mec. Wassermann. „Jeśli społeczeństwo będzie dobrze poinformowane samo będzie wiedziało, co z tym rządem zrobić”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Youtube.pl
Fot. Youtube.pl

wPolityce.pl: 30 procent badanych w sondażu, który opisuje „Rzeczpospolita” nie wierzy, by śledztwa polskiej i rosyjskiej prokuratury ustaliły prawdę o tragedii smoleńskiej. Jak Pani odbiera takie wyniki?

Mec. Małgorzata Wassermann: Gdyby nie niesamowita propaganda strony rządowej, szczególnie nasilona w ostatnich dniach, sądzę, że taka odpowiedź została by udzielona nie przez 30 procent, ale przez 99. A ten jeden procent to zapewne byliby sami członkowie Platformy Obywatelskiej. Społeczeństwo polskie po trzech latach, gdy zainteresowanie sprawą katastrofy smoleńskiej w sposób naturalny się zmniejsza, rozumie, że ustalenia muszą ze sobą współgrać. Jeśli dziś komisja, która rzekomo wyjaśniła sprawę tragedii smoleńskiej, nie jest w stanie powiedzieć, na jakiej wysokości w Smoleńsku została ścięta brzoza, to jest to przykład rażącej kompromitacji. To świadczy o tym, jaką wartość ma raport tej komisji. To się zaczyna przebijać do opinii publicznej. Zobaczymy po środowym posiedzeniu zespołu parlamentarnego, ilu z obecnych tu dziennikarzy zechce pokazać w sposób rzetelny i uczciwy zaprezentowany materiał.

 

Dlaczego to takie ważne?

Od tego zależy świadomość społeczeństwa i jego przekonanie o tym, co się zdarzyło. Dzięki temu opinia publiczna ma możliwość wyrobienia sobie własnego poglądu. Takie prezentacje, jak raport zespołu parlamentarnego, należy pokazywać społeczeństwu i pozwolić ludziom wyciągać wnioski. Tymczasem my mamy sytuację, w której mówi się Polakom, że jeden z profesorów sam przebadał sprawę katastrofy od początku do końca i nikt w głównych mediach nie zadał mu nawet pytania, co badał, jak badał. Powtarza się jedynie, że on badał i zamach wykluczył, że potwierdził ustalenia komisji Laska. Przestańmy powtarzać i upowszechniać tę propagandę. Mówmy o faktach.

 

Z analizy ekspertów zespołu parlamentarnego wynika, że w sprawie katastrofy byliśmy manipulowani od samego początku, od dnia katastrofy. To musiało być jakoś koordynowane?

Ta sprawa daje do myślenia. Nie jest możliwe, by tak wiele osób – kilkanaście czy kilkadziesiąt – popełniło taką ilość błędów w postępowaniu prokuratorskim czy w czasie prac komisji Millera. Pytanie, jak doszło do tego, że w tak ważnej sprawie można było popełnić wiele rażących błędów, jak można było złamać wszelkie reguły i zasady, jakie powinny w tej sprawie obowiązywać. Ogromną liczbę błędów widać w pierwszych godzinach po katastrofie. Wystarczy zapytać każdego prawnika, prokuratora czy biegłego, co sądzi o tym, że badania zaczynają się po dwóch latach od wydarzenia, a nie od razu. Odpowiedź na to pytanie jest oczywista, nawet dla laika. Nie umiem powiedzieć, jakie siły tu zadziałały. Sądzę, że do tego będzie potrzebna komisja międzynarodowa. Być może również komisja sejmowa. Wtedy będzie można zadawać takie pytania, pod rygorem odpowiedzialności.

 

Co dalej Polacy, jako naród powinni dalej zrobić ws. katastrofy smoleńskiej?

Jako naród powinniśmy przede wszystkim domagać się, by nie kneblowano nam ust. Bardzo ważna jest więc w tym zakresie walka o wolne media. Jeśli sobie pozwolimy zamknąć usta, informacje, które rodzą się w takim trudzie, rzeczywiste ustalenia nie będą w stanie trafić do społeczeństwa. To jest sprawa podstawowa. Jeśli społeczeństwo będzie dobrze poinformowane samo będzie wiedziało, co z tym rządem zrobić.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych