NASZ WYWIAD. Mec. Kownacki: Dziś premier Tusk przyznał, że nie zabezpieczył polskich interesów po katastrofie smoleńskiej. Za to jest Trybunał Stanu

Fot. PAP/Leszek Szymański
Fot. PAP/Leszek Szymański

wPolityce.pl: Donald Tusk zapowiedział dzisiaj, że na szczycie UE podczas przeglądu spraw rosyjskich, poruszy kwestię śledztwa smoleńskiego i sposobu postępowania Rosji. Według premiera  to postępowanie „jest nie do zaakceptowania, szczególnie jeśli chodzi o przedłużającą się kwestię wraku samolotu”. Co stało się z narracją o przyjaciołach Rosjanach i wspaniałej współpracy?

Mec. Bartosz Kownacki: Trzeba by zapytać pana premiera Tuska, kiedy w końcu zorientował się, że współpraca z Rosją nie układa się w sposób należyty. Przecież my to wiedzieliśmy od samego początku. Od dnia katastrofy podkreślaliśmy, że tę współpracę od początku należało ułożyć  w inny sposób. Premier Tusk, mówiąc o zachowaniu Rosjan po prostu przyznał się do błędu, przyznał się, że tuż po katastrofie nie zabezpieczył w sposób należyty interesów państwa polskiego. W związku z tym powinien ponieść odpowiedzialność, nie tylko tracąc funkcję szefa rządu, ale także stając przed Trybunałem Stanu. Premier przyznał się do deliktów konstytucyjnych, bo nie zabezpieczył strony polskiej odpowiednią umową, tak byśmy dziś mogli się odwoływać do jej konkretnych zapisów, które chroniłyby stronę polską oraz pozwalałyby na to, by postępowanie toczyło się na terenie Polski.

 

Może jednak przez działanie na forum UE uda się doprowadzić do zwrotu wraku?

Premier, mówiąc o występowaniu w sprawie śledztwa smoleńskiego na forum Unii Europejskiej, mówił bez przekonania o sukcesach, jakie można tą drogą osiągnąć. Bardzo często pan premier Tusk, poszczególni ministrowie, a także pan prokurator Seremet informują o swoich zamierzeniach dotyczących relacji polsko-rosyjskich, przy czym od początku wiadomo, że te działania nic nie dadzą. Do tej pory ani razu nie przyniosły zamierzonego efektu. Chodzi tylko o pokazanie opinii publicznej, że rząd w tej sprawie coś robi. Jednocześnie, w ten sposób rząd przyznaje, że dopuścił się zaniedbań od samego początku.

 

Kiedy minister Sikorski deklarował, że zaangażuje w sprawę wraku baronessę Ashton premier się dystansował. Widać, że i tej sprawie zmienił zdanie.

To fakt. Tym bardziej widać, że to działania obliczone wyłącznie pod opinię publiczną, a nie na uzyskanie efektu ze strony Rosji czy zbudowanie realnego poparcia w krajach UE dla naszej sprawy. Gdyby tak było, to za słowami szły by konkretne czyny. Chodzi tylko o pokazanie, że „coś” jest w tej sprawie robione. Efektów nie będzie żadnych, bo za tym nie idą żadne konkrety.

 

Wczoraj  prokurator Seremet powiedział, że „po analizie przepisów prawnych - zarówno norm wewnątrzrosyjskich, jak i umów międzynarodowych - doszliśmy do wniosku, że istnieje możliwość przekazania rejestratorów oraz wraku do Polski, a także jednoczesnego udostępniania stronie rosyjskiej tych przedmiotów na każde życzenie na zasadach i prawach, jakie obecnie są udziałem polskich prokuratorów w Rosji”. Dość późno doszło do tych „analiz”, trzy lata po katastrofie. Do tej pory słyszeliśmy, że Rosja nie może zwrócić wraku, a w ogóle, to on nie jest nikomu do niczego potrzebny.

To wszystko tylko pokazuje, że nie dość, że mamy do czynienia z ludźmi niekompetentnymi, ale też mają ci ludzie po prostu problemy ze słuchem. O tym, że zgodnie z przepisami wrak może być w Polsce, z jednoczesnym prawem do udostępniania go stronie rosyjskiej, mówiliśmy już od miesięcy. Prosiliśmy i prokuraturę i MSZ o analizy w tym zakresie. Czemu nie przeprowadzono takich analiz gdy Rosjanie po raz pierwszy odmówili przekazania wraku? Nie potrafię tego zrozumieć. Takiego zachowania, trzy lata po katastrofie nie da się wytłumaczyć inaczej niż zabiegami piarowskimi. Jeśli są odpowiednie przepisy, to instytucje państwowe powinny natychmiast zabiegać o odzyskanie wraku. Sprawa, przynajmniej formalnie, powinna być postawiona na porządku dziennym, powinny być podejmowane działania zmierzające do zmuszenia Rosji do przyjęcia stanowiska. Wygłaszanie jakiś oświadczeń skierowanych do opinii publicznej w Polsce to za mało. Prokurator generalny zapowiada, że coś zrobi, ale nie wiemy co faktycznie robi.

 

Rozm. DLOS

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych