"GP": są nowe dowody na wybuch w Smoleńsku. Na pasie bezpieczeństwa z TU-154 wykryto ślady materiałów świadczących o detonacji trotylu

Fot. Raport Millera
Fot. Raport Millera

Są nowe dowody na wybuch w Smoleńsku - pisze "Gazeta Polska". Przytacza kolejne wyniki badań, jakie w USA zlecił Stanisław Zagrodzki, kuzyn śp. Ewy Bąkowskiej, która zginęła w tragedii smoleńskiej. Poddał on badaniom m.in. kawałek pasa bezpieczeństwa z tupolewa. Już wstępne wyniki badań pokazywały, że na tym materiale znajdują się ślady trotylu. Obecne badania mówią, że na materiałach z tupolewa wykryto również ślady materiałów powybuchowych. Jak wskazuje "GP" wyniki tych badań wskazują, że w Smoleńsku doszło do eksplozji.

Podobne wnioski sugeruje poseł Antoni Macierewicz, przewodniczący parlamentarnego zespołu ds. zbadania katastrofy smoleńskiej. W rozmowie z "Gazetą Polską" wyjaśnia, że badania zlecone przez Zagrodzkiego pokazują, że na pasie bezpieczeństwa obecny może być DNT, który powstaje w wyniki rozkładu trotylu.

Byłoby to potwierdzenie tego, że na pokładzie TU-154 doszło do eksplozji materiału wybuchowego

- zaznacza Macierewicz.

Wskazuje, że z analiz i badań ekspertów współpracujących z zespołem parlamentarnym wynika, że jeden z wybuchów miał zapewne miejsce w konstrukcji skrzydła tupolewa.

Mam tu na myśli przede wszystkim lewe skrzydło, czyli to, które znaleziono za ul. Gubienki, a które miało zostać urwane w wyniku rzekomego zderzenia z brzozą. Dodam jednak, że konieczne są badania również prawego skrzydła, bo jego znane zdjęcia wskazują na zniszczenia podobne do tych, jakim uległo lewe. Jeśli chodzi o eksplozję w kadłubie, to najwięcej przesłanek wskazuje na lewą część centropłatu

- tłumaczy poseł Macierewicz.

Zaznacza, że do dokładnego określenia, gdzie doszło do wybuchu, potrzebna jest również analiza stanu zwłok ofiar tragedii smoleńskiej:

Wyniki tych badań powinny uwzględniać zarówno odniesione obrażenia, jak i miejsce, w którym dane ciało znalazło się w wyniku katastrofy. Takie działanie należy do kanonu badania katastrof lotniczych. Niestety w wypadku prezydenta Rzeczypospolitej i elity naszego państwa nie zrobiono tego, a prokuratura i komisja rządowa nawet nie zebrały własnego materiału pozwalającego na taką analizę.

Macierewicz wskazuje, że wykonanie takiej analizy może dać kolejne przesłanki do weryfikacji tezy, że wybuch, który zniszczył tupolewa, miał miejsce jeszcze w powietrzu.

KL

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych