NASZ WYWIAD. Szewczak: Rząd intelektualnie nie ogarnia skali zagrożeń, jakie niesie ze sobą podpisywanie międzynarodowych zobowiązań

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Youtube.pl
Fot. Youtube.pl

wPolityce.pl: Premier Donald Tusk pytany na konferencji prasowej o dwa szczegóły związane z paktem fiskalnym wykazał się daleko idącym brakiem wiedzy. Przyznał, że odpowiedzi nie zna, nie wie m.in. kiedy postanowienia paktu fiskalnego mają być wdrożone do prawa krajowego. O czym świadczy fakt, że premier, który forsował w parlamencie pakt, nie zna odpowiedzi na konkretne pytania?

Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK: To pokazuje jak w soczewce brak profesjonalizmu ekipy Donalda Tuska oraz jego samego. On podpisuje kolejne zobowiązania dla Polski w ciemno. Robi coś szczególnie niebezpiecznego, ponieważ podpisywanie weksli in blanco czasami kończy się dramatem. Zachowanie szefa rządu wskazuje właśnie na takie zachowanie. Premier nie wiedział, kiedy pakt musi zostać zaimplementowany, kiedy ma zacząć obowiązywać, kiedy mamy podjąć decyzje dotyczące konsekwencji tego paktu. Przecież premier powinien mieć zespół doradców i ekspertów, którzy przygotują mu odpowiednie analizy. Oni powinni wiedzieć, jakie są skutki prawne tego dokumentu oraz kiedy on zacznie obowiązywać. Obecna sytuacja pokazuje, że nie zrobiono takiej analizy.

 

To problem poważny?

Tak. Znamy więcej przykładów amatorszczyzny rządzących. Przypomnijmy choćby słynną konferencję rządu po unijnym szczycie budżetowym. Przedstawiciele rządu wyliczyli, że środki dla Polski uwzględniając inflację wyniosą nie 441 mld złotych, ale 500. Oni doliczyli do tej sumy inflację, jakby ona zwiększała wartość pieniądza. A przecież jest właśnie odwrotnie, inflacja oznacza deprecjację pieniądza. Im większa jest inflacja, tym mniej warty jest pieniądz. Takich przykładów braku profesjonalizmu jest sporo. Wydaje się, że rząd nie przemyślał np. sprawy sześciopaku. Wydaje się, że władza również nie wie, co tam się znajduje.

 

Rządzący jednak bronią zapisów paktu.

Tak. Słyszymy, że pakt jest ważny dla Polski, ponieważ my będziemy siedzieć przy stole. To wygląda jakby dziecko siedzące przy stole miało decydować o tym, jaki samochód rodzice kupią oraz czy wezmą pożyczkę z banku. Niestety można się spodziewać, że rząd będzie podejmował więcej fatalnych dla Polski decyzji. Wszystko wskazuje, że damy zgodę na unię bankową, że damy zgodę na europejski nadzór bankowy. Już zgodziliśmy się na wspólny europejski patent. To jest niesłychanie kosztowna sprawa. Kosztowny był również pakt klimatyczno-energetyczny, na który zgodził się rząd. To będzie skutkowało wzrostem cen energii. To wszystko pokazuje, że nasi ministrowie i premier są jak listki na wodzie, które płyną z prądem. Zdają się na główny nurt. Nie zdają sobie przy tym sprawy, o co w tym wszystkim chodzi.

 

Dlaczego tak się dzieje?

Ten rząd skupiony jest gównie na PR, propagandzie, na szukaniu wsparcia zaprzyjaźnionych mediów. On jest oderwany od rzeczywistości, od realiów gospodarki. Mówiliśmy również na portalu wPolityce.pl, że lada chwila bezrobocie w Polsce zbliży się do 15 procent. I tak się dzieje, a rząd zapisał sobie w budżecie, że będzie 13 proc. Mamy świat Orwella. Władza jest mało profesjonalna, mało rzetelna. Rząd intelektualnie nie ogarnia skali wydarzeń i zagrożeń, jakie niesie ze sobą podpisywanie międzynarodowych zobowiązań bez pełnej świadomości, co to oznacza dla zwykłych Polaków.

 

Kiedy pakt zacznie obowiązywać? Kiedy on stanie się dla Polski wiążący?

Wszystko zależy od rządu. Jeśli jednostronnie podejmie decyzje, że Polska weźmie na siebie zobowiązania wynikające z paktu, to pakt zaczyna obowiązywać. Od tej chwili dokument uruchamia koszty. Jak szacuje rząd, same koszty administracyjne mogą sięgnąć 9 mld złotych rocznie. Jednak w mojej ocenie sprawa paktu nie jest przesądzona. Pytanie co w ogóle będzie z samą Unią, jaka będzie wola ws. paktu. Nie jest przesądzone, czy ten dokument będzie stosowany, czy on wejdzie w życie. Jak Grecja, Hiszpania czy Portugalia miałaby prowadzić politykę fiskalną według zapisów paktu? Przecież musiałyby obniżyć deficyt strukturalny do poziomu 0,5 proc. Jak je ukarać, jeśli tego nie zrobią? Przecież one i tak ledwo zipią. Nawet symboliczna kara dla nich może być bolesna, a z drugiej strony niewiele da. My wciąż nie znamy odpowiedzi na najważniejsze pytania. Daliśmy jednak carte blanche, daliśmy weksel w ręce Niemiec. Od tego, co zrobią unijny biurokraci oraz Berlin, będzie zależeć realne funkcjonowanie tego paktu. Obecnie trudno ocenić, kiedy pakt zacznie obowiązywać. Ostateczne decyzje podejmą w tej sprawie unijni biurokraci.

 

Co jeśli rząd złoży oświadczenie, o którym Pan mówił?

Wtedy pakt zacznie obowiązywać Polskę od razu. Premier uciekł od wyjaśnienia tego. To jednoznacznie wynika jednak z dokumentu. Wystarczy jednostronna decyzja premiera Tuska. On nie musi tego nawet z nikim już tego konsultować. On swoją decyzją może zaciągnąć ogromnie kosztowne zobowiązania Polski.

 

Czy pakt może być narzędziem służącym do uzdrawiania - niejako z zagranicy - polskich finansów?

Wydaje się, że rząd nie panuje ani nad finansami, ani nad budżetem. Dyscyplinowanie polskich finansów publicznych jest obecnie niemożliwe, szczególnie, że wchodzimy właśnie w oko cyklonu. W mojej ocenie pakt ma dać rządzącym alibi. Ma pozwolić obarczyć kogoś winą za ewentualne cięcia wydatków, czy podwyżki podatków. Argumentacja będzie taka: to nie my wprowadzamy nowy podatek, to nie my tniemy renty. To wymusza na nas pakt. To w mojej ocenie leży u podstaw presji, by podpisać pakt. Władza wie bowiem, że polska gospodarka tonie, a finanse publiczne pękają.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych