NASZ WYWIAD. Jerzy Jachowicz o incydencie przed wykładem Michnika: "Jak na dłoni widać, że jest to robota służb specjalnych"

fot: youtube
fot: youtube

wPolityce.pl: Czy możemy łączyć ze sobą zajścia, do których doszło podczas wykładów prof. Magdaleny Środy i Adama Michnika, gdzie zamaskowani sprawcy, podający się za narodowców, chcą przeszkodzić w wykładzie, osobie mającej zdecydowania lewicowe poglądy?

Jerzy Jachowicz, dziennikarz śledczy, publicysta tygodnika ''w Sieci'': Można powiedzieć, że zajście podczas ostatniego wykładu Adama Michnika w Radomiu, to powtórka z rozrywki, jednak to nie jest sprawa humorystyczna. Tutaj jak na dłoni widać, że jest to robota służb specjalnych. Tu chodzi o uzyskanie dwóch rzeczy: danie państwu oręża do wprowadzenia restrykcyjnych przepisów w przypadku wszelkich zakłóceń porządku, oraz obarczenie polityków prawicy, za to, że dochodzi do podobnych zajść. Trochę to przypomina czasy PRL, kiedy służby profilaktycznie mogły nie dopuścić do zakłócenia porządku.

 

Jaki cel ma takie działanie?

Chodzi o umożliwienie inwigilacji każdego działacza politycznego, stojącego po prawej stronie. Napastnicy, którzy próbowali wejść na salę, sami siebie określali mianem ''narodowców''. A wiemy przecież doskonale, że jest to pojemne pojęcie i różne środowiska mogą znaleźć się w tej grupie.

 

Ale może te dwa zajścia to czysty przypadek?

Proszę zwrócić uwagę na jedną kwestię: grupa zamaskowanych 50 osób, idzie w kierunku uczelni, aby zakłócić wykład i nikt nie próbuje interweniować? Nikt nawet nie zechciał powiadomić policji, czy straży miejskiej? Nikogo nie wylegitymowano? Przecież takie zajście z góry nosi znamiona przestępstwa, a w tym przypadku, sprawcy swobodnie realizują swój cel. Podobnie było w przypadku wykładu Michnika. Przecież taka grupa ludzi musiała się jakoś przemieszczać, musiała zostać zauważona. Dodatkowo służba ochrony, która bojąc się grupy rozwścieczonych narodowców, powinna powiadomić odpowiednie służby. Tymczasem postanowiła interweniować sama. Wygląda na to, że jest to autentyczna prowokacja. Takie grupy nie są zdolne ustąpić, a szczególnie po próbach nawoływania ze strony służb porządkowych. Kiedyś byłem świadkiem podobnego zdarzenia, gdzie młodych ludzi wynoszono z sali, ponieważ kładli się na ziemi, chwytali ławek, krzeseł, wszystkiego, aby tylko zostać na sali. W tym przypadku, ci ludzie wychodzą spokojnie jak baranki, dlaczego?

 

Czyli mamy tu do czynienia z inscenizacją?

Sprawcy mieli dać tylko narzędzie, być aktorami, odgrywającymi pewną historią, która ma świadczyć o olbrzymiej możliwości zagrożenia demokracji w Polsce.

 

Na czyje zlecenie wykonuje się takie działania?

Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zwykle jest zleceniodawcą. Jednak to są zbyt poważne sytuacje, aby ABW działało bez akceptacji, czy nawet inspiracji kogoś bardzo ważnego z rządu. Jest to niemożliwe. Jednak każdy, kto śledzi obecną sytuację w partii rządzącej, ten widzi, że nie ma możliwości wykonania żadnego konkretnego ruchu bez akceptacji premiera.

 

Czy ludzie biorący udział w takich akcjach są funkcjonariuszami służb, czy może zwerbowanymi członkami jakieś organizacji?

Zwykle jest to mieszanka. Bardzo rzadko wyłącznie sami funkcjonariusze uczestniczą w takich przedstawieniach. Jeżeli mówimy o prowokacji, wystarczy w grupie 20 osób mieć kilku ludzi, cieszących się dużym zaufaniem, aby mogli kierować działaniem całej grupy. Pozostali nie wiedzą nawet kto za tym wszystkim stoi, czy skąd ci ludzie biorą pieniądze na organizowanie akcji. Podobne przypadki, miały miejsce na początku lat 90-tych, gdzie mniejsze grupy młodych ludzi, ubranych po cywilnemu, udających działaczy Ligii Republikańskiej, zrywały plakaty potępiające Lecha Wałęsę. Dla mnie jednak, decydującym momentem, aby myśleć, że ostatnie wydarzenia były prowokacją, jest fakt, że żadne znaczące służby porządkowe nie brały w tym udziału.

 

Obydwa wydarzenia, są głośno komentowane w mediach. Dlaczego, więc sytuacja, która miała miejsce w Poznaniu, gdzie grupa lewicowych działaczy przebranych za transwestytów, chciała przeprowadzić ''homoterapię'' profesorom uczelni, została przemilczana?

Tu należy podkreślić dysproporcję wobec potępienia tych zajść, również przez samego Donalda Tuska. Możemy tylko spodziewać się jak na zajście z wykładu Adama Michnika zareaguje sama Gazeta Wyborcza, już widzę te tytuły... Natomiast w przypadku Poznania, gdzie doszło do równie dużego zagrożenia, mamy do czynienia z podejściem, traktującym to, jak drobny epizod, bowiem tak jest to przewidziane w scenariuszu działania. Nie można bronić ludzi, którzy opowiadają się za posłanką, która krytykuje działania homoseksualistów w Polsce. Wulgarne i prymitywne wystąpienia wobec tych ludzi nie spotka się z jakąkolwiek reakcją państwa w tym temacie. Nikt nie złoży nawet zawiadomienia do prokuratury, a przypomnijmy, że w Poznaniu, doszło do gróźb karalnych wobec naukowców.

 

CZYTAJ TAKŻE: O homoterrorystach z Poznania nadal cisza! Gdzie leży źródło medialno-politycznej zachęty do prześladowania normalności?

 

Rozmawiał Łukasz Żygadło

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych