Pod koniec stycznia w hotelu Aquarius i w Sali Koncertowej ratusza w Kołobrzegu odbył się wyjazdowy kongres SPD (Sozialdemokratische Partei Deutschlands) gromadzący ok. 100 czołowych przedstawicieli tej partii z parlamentu (Landtagu) Berlina. Wśród nich znaleźli się m.in.: burmistrz stolicy Niemiec Klaus Wowereit, prezes Polsko-Niemieckiej Izby Handlowej Michael Kern, prezes Izby Gospodarczej w Berlinie Erich Szweitzer i szef berlińskiej organizacji turystycznej Burkhard Keller - pisze w "GPC" dr Przemysław Żurawski vel Grajewski, politolog z Uniwersytetu Łódzkiego.
Inicjatorem spotkania był przewodniczący Stowarzyszenia Przyjaciół Kołobrzegu Alex Lubawinski – deputowany do berlińskiego Landtagu z ramienia SPD. Gości oficjalnie przywitał prezydent miasta Janusz Gromek (PO) oraz marszałek województwa zachodniopomorskiego Olgierd Geblewicz (PO). Potem nastąpiły zamknięte obrady niemieckich członków partii, dotyczące, jak donoszą media, poprawy komunikacji drogowej, kolejowej i wodnej Kołobrzegu z Berlinem oraz pogłębienia współpracy w regionie nadodrzańskim.
Dr Żurawski vel Grajewski pisze:
Kongres partyjny w cudzym kraju nie jest wycieczką turystyczną ani imprezą integracyjną. Jest aktem politycznym. Gestem, którego symbolika, także niezamierzona, i jego odbiór przez gospodarzy muszą być brane pod uwagę. Kongres SPD w Kołobrzegu to przede wszystkim błąd berlińskiej SPD i kołobrzeskiego PO. Tym razem załóżmy, że nie jest to przykład niemieckiej arogancji, tylko głupoty.
Politolog zaznacza jednocześnie, że nie ma nic przeciwko przyjazdom polityków niemieckich do Polski. Musza jednak być spełnione pewne warunki.
Serdecznie zapraszamy polityków niemieckich na kolejne spotkania w Polsce, ale muszą one spełniać dwa warunki. Po pierwsze, nie mogą być zamknięte dla Polaków. To muszą być spotkania polityków polskich – jako gospodarzy i niemieckich – jako gości, bo tak jest w każdym szanującym się kraju. Po drugie, trzeba ważyć symbolikę miejsca. Nie radzę dokonywać zjazdu w Sudwie, opodal której stał pomnik zwycięstwa Hindenburga pod Tannenbergiem (Grunwaldem) z 1914 r., chociaż było to zwycięstwo nad Rosjanami. Złym pomysłem byłby także zjazd w Brzezinach, słynnych z wiktorii gen. Karla Litzmanna nad tym samym wrogiem z tego samego roku. Gdyby natomiast Szanowni Państwo mieli ochotę przyjechać do Gniezna, by zademonstrować przywiązanie do tradycji Ottona III i jego szacunku do Polski albo do Legnicy, by wyrazić radość z faktu, że nie ma już w niej garnizonów sowieckich i przypomnieć o udziale rycerstwa niemieckiego w próbie powstrzymania azjatyckich hord Batu-chana pod tym miastem w 1241 r. to herzlich willkommen
- pisze Żurawski bel Grajewski.
Jeśli kongres w Kołobrzegu pozostanie odosobnionym incydentem, uwiarygodni się teza o błędzie SPD/PO i będziemy mogli o nim zapomnieć – wszak errare humanum est (błądzić to rzecz ludzka). Gdyby jednak rzecz taka miała się powtórzyć, nie będzie już pomyłką wynikającą z ignorancji niemieckich socjaldemokratów i marnej jakości polskich samorządowców, lecz przejawem niemieckiej buty i polskiego renegactwa – aktem wrogości wobec Rzeczypospolitej, wymagającym odpowiedzi od nas – jej obywateli
podsumowuje politolog.
źródło: GPC/Wuj
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/150586-zjazd-niemieckiej-partii-spd-w-polsce-kongres-partyjny-w-cudzym-kraju-nie-jest-wycieczka-turystyczna-ani-impreza-integracyjna-jest-aktem-politycznym