Czy możliwe jest, żeby samolot spadając z wysokości 20 metrów z prędkością ok. 270 km na godzinę rozpadł się na tysiące drobnych kawałków?
O tym, że jest to niemożliwe przekonany jest dr Wacław Barczyński, wieloletni pracownik firmy Boeing, działu wojskowo-technicznego.
Przy produkcji samolotów bierze się pod uwagę możliwość katastrofy i projektuje się poszczególne elementy tak, aby wytrzymały określone obciążenia. Przykładowo siedzenia samolotu muszą przenieść obciążenia 9 g – dziesięciokrotną wielkość ciężaru. Czyli jeśli zakłada się, że przeciętnie człowiek waży 80 kg, to siedzenie jest przygotowane na to, aby nie uległo zniszczeniu, przy uderzeniu rzędu 700-800 kg. Siedzenie może być odkształcone, natomiast nie może się rozpaść na części
– mówi dr Barczyński w „Gazecie Polskiej Codziennie”.
Według niego nie każda eksplozja wewnątrz maszyny powoduje wyrwanie okien, jak to mówią członkowi komisji Jerzego Millera.
Uszczelki w oknach mogą znieść dużo większe i wyższe obciążenia i dlatego szyby mogą, ale nie muszą wypaść
– wyjaśnia Barczyński.
Ja mówi przebywając w Polsce trudno jest mu nawet rozmawiać z kolegami-konstruktorami lotniczymi.
Wielu z nich, co jest bardzo dziwne, bardzo się boi.
Ale za to wszyscy oni wszelkie inne teorie wykluczające złamanie skrzydła na brzozie z góry uznają za „oszołomstwo”.
Slaw/ GPC
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/150277-ekspert-z-firmy-boeing-nie-zgadza-sie-z-ustaleniami-komisji-millera-i-mak-ze-tupolew-rozpadl-sie-na-wiele-czesci-jedynie-w-wyniku-uderzenia-o-ziemie-z-wysokosci-20-metrow