Ekspert z firmy Boeing nie zgadza się z ustaleniami komisji Millera i MAK, że Tupolew rozpadł się na wiele części jedynie w wyniku uderzenia o ziemię z wysokości 20 metrów

Wikipedia
Wikipedia

Czy możliwe jest, żeby samolot spadając z wysokości 20 metrów z prędkością ok. 270 km na godzinę rozpadł się na tysiące drobnych kawałków?

O tym, że jest to niemożliwe przekonany jest dr Wacław Barczyński, wieloletni pracownik firmy Boeing, działu wojskowo-technicznego.

Przy produkcji samolotów bierze się pod uwagę możliwość katastrofy i projektuje się poszczególne elementy tak, aby wytrzymały określone obciążenia. Przykładowo siedzenia samolotu muszą przenieść obciążenia 9 g – dziesięciokrotną wielkość ciężaru. Czyli jeśli zakłada się, że przeciętnie człowiek waży 80 kg, to siedzenie jest przygotowane na to, aby nie uległo zniszczeniu, przy uderzeniu rzędu 700-800 kg. Siedzenie może być odkształcone, natomiast nie może się rozpaść na części

– mówi dr Barczyński w „Gazecie Polskiej Codziennie”.

Według niego nie każda eksplozja wewnątrz maszyny powoduje wyrwanie okien, jak to mówią członkowi komisji Jerzego Millera.

Uszczelki w oknach mogą znieść dużo większe i wyższe obciążenia i dlatego szyby mogą, ale nie muszą wypaść

– wyjaśnia Barczyński.

Ja mówi przebywając w Polsce trudno jest mu nawet rozmawiać z kolegami-konstruktorami lotniczymi.

Wielu z nich, co jest bardzo dziwne, bardzo się boi.

Ale za to wszyscy oni wszelkie inne teorie wykluczające złamanie skrzydła na brzozie z góry uznają za „oszołomstwo”.

Slaw/ GPC

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych