To już osobna gałąź gospodarki. Fotoradarowy przemysł rozwija się w tak szybkim tempie, że Głównemu Inspektoratowi Transportu Drogowego najwyraźniej zaczyna brakować mocy przerobowych w wystawianiu mandatów.

Jak donosi „Gazeta Polska Codziennie”, GITP zamierza zamierza wydać blisko 2,5 mln zł na drukarnię mandatów.

Widać już pierwsze efekty walki ministra Sławomira Nowaka o bezpieczeństwo na polskich drogach. Główny Inspektorat Transportu Drogowego ogłosił właśnie przetarg na dostawę linii produkcyjnej do druku i kopertowania. W specyfikacji zamówienia znalazły się minimalne kryteria, jakie ma spełniać drukarnia i introligatornia. Linia produkcyjna ma umożliwić zakopertowanie i wysłanie blisko 300 tys. listów miesięcznie

– informuje „GPC”.

Inwestycja nie widniała wprawdzie w programie „Polska w budowie”, ani nie zaznaczyła się w drugim exposé premiera Donalda Tuska, ale – biorąc pod uwagę wysyp radarów na polskich drogach – trudno uznać ją za zaskakującą.

Rząd polski uruchomił największy zakład fotograficzny w Polsce, a ta drukarnia, jak rozumiem, ma być częścią tego zakładu

– komentuje w „GPC” Jerzy Polaczek, były minister transportu w rządzie PiS.

Zakład pracuje pełną parą. Jak podaje „Fakt”, przez zaledwie dwa miesiące na podstawie zdjęć zrobionych z fotoradarów zamontowanych w nieznakowanych samochodach Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego wystawiono 24,5 tys. mandatów. Na łączną kwotę 6,75 mln zł.

Jeszcze trochę, a osławione 300 miliardów złotych z budżetu Unii dla Polski – znikające właśnie w brukselskiej mgle – okaże się niepotrzebne. Fotoradary odrobią stratę z nawiązką.

JKUB/”GPC”/”Fakt”