Jak teraz będą się tłumaczyć? Czy Stefan Niesiołowski powie coś o haniebnej, niegodziwej, pisowskiej publikacji? Czy prezydent Komorowski obróci wszystko w jowialny żart i stwierdzi, że mu się należało, bo ma dużą rodzinę? Czy Premier znów bąknie coś o „niefortunności” nagród?
A może to wszystko nie ma znaczenia, bo było w poprzedniej kadencji?
Przytoczmy, za „Rzeczpospolitą”, fakty.
Pełną listę nagród przydzielonych członkom Prezydium Sejmu oraz szefom Kancelarii Sejmu w VI i VII kadencji Sejmu (do sierpnia ubiegłego roku) wydano na prośbę fundacji Instytut Myśli Obywatelskiej im. Stańczyka z Krakowa.
Okazuje się, że kilka razy w roku przyznawano premie "za szczególne osiągnięcia w pracy zawodowej".
Otrzymywali je nawet marszałkowie po kilku tygodniach pracy w 2007 r. - jak Bronisław Komorowski czy Stefan Niesiołowski – pisze „RP”.
Ten ostatni został wynagrodzony najhojniej. W latach 2007-2010 r. otrzymał aż 130 tys. zł. Więcej wziął tylko szef kancelarii Sejmu Lech Czapla – 183 tys. zł.
Poza Niesiołowskim, pozostałym członkom prezydium też opłacało się zasiadać w tym szacownym gronie. Bronisław Komorowski dostał 108 tys. zł nagród, Jarosław Kalinowski 74 tys., a Marek Kuchciński za kilka miesięcy pracy 37 tys. zł.
Pełna lista nagrodzonych znajduje się tutaj.
rp.pl, znp
PS. Nie wiedzieliśmy, że Stefan Niesiołowski też poluje. W prezydium poprzedniej kadencji mieli o czym rozmawiać na tych nudnych posiedzeniach.
Fot. stefan-niesiolowski.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/149787-mysliwy-stefan-niesiolowski-rekordzista-wzial-130-tys-zl-premie-prezydium-sejmu-w-poprzedniej-kadencji-jeszcze-bardziej-spektakularne