NASZ WYWIAD. Jan Rulewski: W Polsce nie ma polityki gospodarczej, a jedynie finansowa, a rząd nie zrobił nic, by ograniczyć bezrobocie

fot. PAP/Paweł Kula
fot. PAP/Paweł Kula

wPolityce.pl: Panie senatorze GUS publikuje kolejne niepokojące dane dotyczące stanu polskiej gospodarki. W ubiegłym tygodniu o bezrobociu, które sięgnęło 13, 4 proc, dziś o bardzo niewielkim wzroście PKB. Czy Pana te dane nie niepokoją?

Jan Rulewski, senator PO: Słowo "niepokoi" odnosi się do mojego stanu emocjonalnego sprzed wielu miesięcy, kiedy to postulowałem, aby Senat zajął się na stałe monitorowaniem rynku pracy (nie mylić z bezrobociem). Dziś rzeczywistość potwierdza, że moje odczucia i obserwacje były prawidłowe i dziś oceniam, że bezrobocie dojdzie do 15 proc. A nawet je przekroczy. Bo gdyby ta liczba zamykała zjawisko bezrobocia – nie byłoby jeszcze tak źle. Choć i wtedy należałoby mówić o dramacie społecznym i gospodarczym. Niestety musimy widzieć to szerzej, ponieważ poza tą liczbą jest jeszcze około miliona ludzi na wsi, zamrożonych w małych gospodarstwach. Ludzi, których trzeba przywrócić na rynek pracy - ze względu na niską efektywność tych gospodarstw, ze względu na nędzę, która tam rośnie. Trzeba też mówić o zamrożonej młodzieży po nietrafionych studiach. To są setki tysięcy osób. Żeby już nie być nudnym – nie wspomnę nawet o tych co wyjechali za pracą za granicę. Zatem możemy mówić o prawie podwójnym, czteromilionowym potencjalnym bezrobociu.

 

A jak pan ocenia dotychczasowe działania rządu, administracji, żeby bezrobociu przeciwdziałać? Te wskaźniki nie pojawiły się przecież nagle. Czy zrobiono cokolwiek, by ten proces zahamować?

Nie zauważam ani działań krótkoterminowych, bo takie zwykle zalecenia Międzynarodowej organizacji Pracy ani długofalowych. Jeśli chodzi o krótkofalowe – to sam proponowałem, żeby nie mrozić funduszu pracy, ale od razu podjąć działania, które spowodują efekt. Podam przykład: Mamy np. termomodernizację. Ale ona jest pomyślana na wielką skalę. A czemu nie zrobić malej termomodernizacji? Oklejania ścian styropianem? To nie są duże inwestycje. Wymagają nisko kwalifikowanej siły roboczej. Można je szybko uruchomić.

Takich działań nie widzę. Natomiast była próba zamrożenie środków na tzw. operacyjne krótkie działanie.

 

Co w takim razie należałoby zrobić?

Potrzebny jest niewątpliwie zwrot gospodarczy. Przypomina mi się historia COP-u, gdzie właśnie z takich powodów jak dzisiaj, w warunkach Polski przedwojennej i bez pomocy UE, bo jej nie było, uruchomiono 53 fabryki. I to nie jakieś montownie. Mam na myśli choćby zbiornik w Rożnowie czy Stalową Wolę, gdzie powstała nowoczesna huta o najwyższych parametrach. Dokonano zwrotu gospodarczego, bo jak prezydent Mościcki powiedział, jest nie do przyjęcia sytuacja, żeby miliony ludzi było bezrobotnych i wywoływało rewolucje. Zamysł był by stworzyć 100 tys. wysoko kwalifikowanych miejsc pracy. I Polsce jest potrzebne dziś coś podobnego, oczywiście we współczesnych realiach. Uruchomienie procesu, który wchłonie siłę roboczą. Ale to musi być coś na miarę europejską – a więc wysoko specjalizowane technologie i produkty z zakupem licencji włącznie. Jest pytanie o środki oczywiście.One napłyną gdy podejmie się intratne przedsięwzięcie, korzystne ulgi lokacyjne. Ale też – ja tego nie ukrywam, społeczeństwo musi zacząć oszczędzać na swoją przyszłość. Oszczędzanie w Polsce na skutek różnych procesów jest na niskim poziomie. My musimy dla swoich dzieci, ojców matek – fundusze w bankach z których będzie można pobierać kredyt na inwestycje.

 

A jak do tych pana przestróg i propozycji odnoszą się ministrowie i koledzy z partii? Czuje się pan słuchany, czy jest pan samotnym wilkiem?

Gdy w Senacie wystąpiłem wobec ministra Rostowskiego to on chyba po raz pierwszy nie zbywał tego co mówiłem milczeniem. Nie lekceważył tezy, że my przegrywamy zadłużeniem, że droga polegająca na redukcji na cięciach zamrożeniach, likwidacjach funduszy, która do tej pory była podjęta przez parę lat jest nieskuteczna, ponieważ zadłużenie rośnie szybciej niż my tniemy koszty. Jest to więc droga donikąd. Więcej, pojawił nam się taki przyjazny przeciwnik – globalizacja. Przyjazny – bo wiele krajów wygrywa globalizację. My zaś dostajemy od niej w brzuch, czy nawet poniżej pasa. Przykładem jest choćby Fiat. Ale o Fiacie to dziennikarze jeszcze piszą. A jest jeszcze np. Taki Zachem wielka inwestycja, której upadek spowodował zniknięcie przeszło 1000 miejsc pracy. Przy czym w Fiacie można je odbudować, gdy ruszy popyt podczas, podczas gdy w Zachemie tych miejsc już nie będzie. One muszą być zgruzowane ze względu na zagrożenia ekologiczne. Zatem to są ofiary globalizacji i europeizacji, które są z natury zjawiskami przyjaznymi. Ale trzeba umieć na tego konia wskoczyć. A my tego nie umiemy. Bo u nas nie ma polityki gospodarczej, a jest tylko polityka finansowa.

not. ansa

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.