NASZ WYWIAD. Prof. Krystyna Pawłowicz: "Tusk odwraca uwagę od ważnych spraw kłótnią o związki partnerskie. Ale tym razem się przeliczył"

fot. PAP/Leszek Szymański
fot. PAP/Leszek Szymański

Kierujemy się tylko i wyłącznie emocjami, nie mając jednocześnie rzetelnej informacji o tym, co się naprawdę w Polsce dzieje - mówi prof. Krystyna Pawłowicz, posłanka PiS, komentując burzę wokół odrzuconej przez Sejm ustawy o związkach partnerskich.

wPolityce.pl: Dlaczego ta burzliwa i niewątpliwie zajmująca opinię publiczną rozgrywa się właśnie teraz, czy naprawdę nie ma w Polsce ważniejszych spraw do załatwienia?

Prof. Krystyna Pawłowicz: Taką metodę rząd stosuje za każdym razem, kiedy spada mu poparcie. Proszę zwrócić, że zawsze w takim momencie w mediach wyskakuje sprawa pani matki Madzi, teraz mamy związki partnerskie, następnym razem pewnie będzie sprawa ustalania płci. Wyciąganie takich kwestii to zawsze najlepszy sposób na to, żeby odwrócić uwagę od naprawdę okropnych rzeczy, które się na przykład dzieją w relacjach Polski z Unią Europejską. A do przykrycia jest przecież o wiele więcej afer, sprawa upadku LOT-u, połączenie największych polskich przedsiębiorstw. Jeśli nie chcemy o tym mówić głośno, to sprawa związków partnerskich nadaje się znakomicie do odwrócenia uwagi od spraw ważnych dla Polski.

 

wPolityce.pl: Ale ta strategia wydaje się być znów skuteczna, dlaczego opinia publiczna znów daje się an to nabrać?

Prof. Krystyna Pawłowicz: Wydaje mi się, że ludzie stracili poczucie interesu narodowego, stracili takie ogólne spojrzenie na sprawy polskie. Obecny aparat władzy różne wydarzenia znakomicie rozgrywa PR-owsko i ludzie dali się w wpuścić w skrajne emocje, głównie nienawiść. Kierujemy się tylko i wyłącznie emocjami, nie mając jednocześnie rzetelnej informacji o tym, co się naprawdę w Polsce dzieje. Proszę zobaczyć jakie gazety się głównie czyta - Super Ekspress i Fakt, to ludzi interesuje. Więc te związki partnerskie to było takie klasyczne podrzucenie tematu.

 

wPolityce.pl: Czyli premier może się znów cieszyć, że ten manewr przekierowania uwagi mu wyszedł?

Prof. Krystyna Pawłowicz: Tym razem premier trochę się przeliczył i pokazało to ostatnie posiedzenie Sejmu. Wyszło na to, że posłowie PO, którzy mają przekonania konserwatywne nie dadzą się bez końca upokarzać. Chociaż z tym ich konserwatyzmem różnie bywa, tutaj niby są wrażliwi a nie są wrażliwi, kiedy trzeba z rządu odwołać ministra Arłukowicza. No, ale dobrze, że chociaż w tych sprawach są. Premier się przeliczył i nawet dla takiego nie do końca zorientowanego widza czy obywatela jest to widoczne. Mam nadzieję, że to będzie początek upadku pana Tuska. On się zorientował na sali sejmowej, że coś jest nie tak. Bardzo groźnie patrzył na swoich posłów, modulował głos, miało być groźnie, ale nie przestraszyli się tym razem. Ja zresztą, nie powiem, że ostentacyjnie, ale podeszłam do pana ministra Gowina po tym głosowaniu i bardzo mu podziękowałam. Tak, żeby cała Platforma to widziała. Nie zrobiłam tego, żeby podgrzać atmosferę w PO, ale dlatego, że byłam mu za to wdzięczna. Bo to było bardzo ważne głosowanie, wiele rzeczy się w nim decydowało, wiele prawd wyszło na jaw.

 

wPolityce.pl: Należy jednak zauważyć, że takie głosowania już były, choćby w temacie aborcji, poseł Godson nawet groził odejściem z PO w razie narzucenia dyscypliny. A potem premier wyszedł, pogroził palcem i wojujący posłowie zagłosowali tak, jak chciał Tusk. Czym się to głosowanie różni, premier już nie ma takiej siły?

Prof. Krystyna Pawłowicz: Po tamtym głosowaniu w sprawie ustawy aborcyjnej ci posłowie, którzy zmienili zdanie zostali bardzo krytycznie ocenieni zarówno przez kościół, jak i przez prawicowych publicystów. Gdzieś te granice krytyki, którą oni chcą znosić są. Najpierw głosowali za ustawą, potem się przestraszyli, więc bardzo słusznie zarzucono im  tchórzostwo i niekonsekwencję. No ile można znosić upokarzanie w swoich środowiskach? W końcu to poczucie, że w sprawach światopoglądowych lepiej słuchać wiary niż człowieka, który chyba w gruncie rzeczy nie wierzy. Bo tę wiarę traktuje bardzo instrumentalnie, żeby nie powiedzieć jeszcze gorzej. Mam nadzieje, że ludzie ten fałsz Tuska widzą. Przecież to jego wpadanie na mównicę sejmową, dezawuowanie swojego ministra przed wszystkimi to kompromituje premiera. Pokazuje go od najgorszej strony. Ja bym się wstydziła tak robić.

 

wPolityce.pl: W tym momencie gorący temat związków partnerskich jest, jak pani mówi, tematem zastępczym, ale na ile ten temat jest realny w ogóle? Na czym polega problem z ustawa o związkach partnerskich, czy ona jest konieczna?

Prof. Krystyna Pawłowicz: Faktycznie to jest problem realny, bo on jest. A inaczej ma się ta sprawa ze strony prawnej. Otworzyliśmy się przed Unią Europejską, nie ma granic. Niestety, za pieniędzmi unijnymi idzie również otwarcie dla różnych ideologii. W pewien sposób sprzedajemy się za te pieniądze. Bo unia nie daje pieniędzy na sprawy związane z religią, czy tez krzewieniem wiary. Środowiska homoseksualne czują siłę, mają pieniądze na różnego rodzaju edukacyjne pomysły. Ciekawa jestem, skąd na projekty, czy tez na ekspertów bierze pieniądze Ruch Palikota? Czy to sam Palikot na wszystko płaci? Przecież nie mają chyba jeszcze pieniędzy budżetowych. Choć to lobby, które popiera środowiska homoseksualne i tak nie jest jeszcze u nas tak silne, jak np. we Francji.

 

wPolityce.pl: A nie ma jakiegoś konsensusu? Przecież co najmniej kilka postulatów w ustawie można by spełnić?

Prof. Krystyna Pawłowicz: Mam w tej kwestii spór z panią profesor Staniszkis, która uważa, że projekt pana posła Żalka jest do przyjęcia, bo on jest właśnie taki delikatny i daje tylko niektóre uprawnienia. Prof. Staniszkis nie zgadza się z taką moją frontalną obroną. Otóż, ja uważam, że jesteśmy w takiej sytuacji, że tylko frontalna obrona ma sens. Trzeba własnym ciałem zasłonić całą bramkę, zamknąć te drzwi i nie dać nic. To się tak wydaje, że oddamy jakiś jeden przepis i będzie spokój. Nie. Dzisiaj jest czas na głośną, zorganizowaną obronę przepisów przeznaczonych tylko dla małżeństw. Ale nawet odrzucenie projektów w tym momencie nie kończy sprawy. Oni mówią, że wrócą. No wrócą, mają na to środki i pewnie wrócą. Są wspomagani nawet przez samego premiera, więc na pewno wrócą. Na szczęście kościół też się uaktywnił w tej kwestii. I ja jestem bardzo ciekawa, jak to starcie będzie wyglądało w przyszłości. Pan premier jeszcze niedawno tak demonstracyjnie szedł na rekolekcje, a teraz jawnie występuje przeciwko kościołowi. Bardzo jestem ciekawa, kto w tym sporze zwycięży, premier, czy kościół, który może stanąć w obliczu szantażu finansowego ze strony państwa, bo państwo wciąż takie instrumenty przeciwko kościołowi ma.

Rozmawiał Marcin Wikło

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.