Tusk oburzony premiami w Sejmie: „nie możemy sobie dawać nagród”. A sam jako wicemarszałek zgarnął 43 tys. zł

fot. PAP/Leszek Szymański
fot. PAP/Leszek Szymański

Wciąż głośno o przyznaniu sobie przez sejmową wierchuszkę bajońskich nagród. Sejmową pazerność poddał krytyce sam premier. Nie wspomniał tylko, że jako wicemarszałek też nie wzgardził pokaźną sumką.

Przynajmniej tyle politycy powinni zrozumieć, że jeśli nie jesteśmy wstanie gwarantować podwyżek ludziom, to nie możemy sami sobie dawać nagród, które de facto mają charakter uzupełnienia wynagrodzenia

– zagrzmiał słusznym oburzeniem premier.

Dodał przy tym, że uważa sprawę "za zamkniętą, przynajmniej jeśli chodzi o Sejm".

Decyzja o przyznaniu sobie nagród nie była, delikatnie mówiąc, fortunna, ale z uznaniem przyjmuję jednak dość szybką decyzję i bardzo rzadką w Polsce, chyba bez precedensu, o tym, że te pieniądze się odda

– zaznaczył szef rządu.

Pewnie przez skromność nie wspomniał na jaki szlachetny cel przeznaczył premię, którą sam przed laty zainkasował jako wicemarszałek. Bo chyba nie zostawił sobie tych pieniędzy w kieszeni. Wypłaty nagród dla obecnego premiera i całego zastępu polityków różnych opcji ujawnił dziennik.pl.

Nagrody politycy wypłacali sobie od lewa do prawa. Na liście tych, którzy otrzymali dodatkowe pieniądze jest też m.in. obecny premier, a wówczas wicemarszałek Donald Tusk. Wtedy, w 2005 roku, marszałek Włodzimierz Cimoszewicz wypłacił wicemarszałkom po ponad 43 tys. zł.

-  podaje dziennik.pl.

Jak zaznacza portal, władze Sejmu najbardziej rozrzutne pod względem premii były w 2008 r., gdy marszałkiem był Bronisław Komorowski, a najmniej – w 2006 r.,  za marszałkowskiej kadencji Marka Jurka.

JUB/PAP/dziennik.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych