Prawdziwa Gwiazda Śmierci. "Wyborcza" namawia rodziców, by pomagali dzieciom w narkotyzowaniu się, by przestali je chronić

Niestety, nie dowiadujemy się, czy rodzice powinni kupować dzieciom narkotyki.
Niestety, nie dowiadujemy się, czy rodzice powinni kupować dzieciom narkotyki.

"Gazeta Wyborcza" dużo miejsca poświęca sprawia 16-o letniego Stasia. Chłopiec popełnił w wigilię samobójstwo. Według opisu samej "Wyborczej", "rodzice mówią, że byli normalną rodziną, rozmawiali z synem o wszystkim, ale nie mieli pojęcia, że syn palił marihuanę".

Mamy więc śmierć z narkotykami, i to tzw. miękkimi, w tle. A więc jednocześnie akt oskarżenia tych, którzy tak intensywnie bagatelizują marihuanę. Kto wie, czy chłopiec nie sięgnął po narkotyki za sprawą wszechobecnej propagandy pronarkotykowej?

Co w takiej sytuacji robi "Wyborcza"? Kaja się? Dokonuje refleksji? Skąd. "Wyborcza" w takiej sytuacji, tuż po śmierci chłopca, jeszcze bardziej promuje narkotyki.

"GW" udziela obficie łamów dwóm "pedagogom":

- Łukaszowi Łagowskiemu, dyrektorowi Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii "Kąt" w Warszawie. Ta szkoła przedstawiona jest jako placówka "dla młodzieży, która np. z powodu problemów emocjonalnych nie mogła się uczyć w innych miejscach";

- oraz Arturowi Lutarewiczowi, który jest tam psychologiem.

Wywiad z obu panami zastanawia. Czy ludzie, którzy pracują z młodzieżą szczególnie trudną powinni ustanawiać, na podstawie swojego doświadczenia, normy dla młodzieży normalnej? Sprawa bardzo wątpliwa. Wręcz manipulacja.

Już w zajawieniu wywiadu na pierwszej stronie znajdujemy taki oto cytat z pana Ługowskiego:

Twierdzę, że rodzice i opiekunowie nie powinni skupiać się na walce z marihuaną, nawet jeśli dziecko pali, lecz na rozwiązywaniu jego ewentualnych problemów emocjonalnych, na walce z jego dołem.

Niestety, nie dowiadujemy się, czy rodzice powinni kupować dzieciom narkotyki. Pewnie to kolejny etap. Za to na pewno, wnioskujemy, powinni czuć się winni z powodu "doła" dziecka. Nie ma tematu złego towarzystwa, presji grupy rówieśniczej, medialnej mody na narkotyki, czy wreszcie naturalnie grzesznej natury ludzkiej, zwłaszcza nieukształtowanej. Mamy wizję, w której narkotyki są zawsze skutkiem - nigdy przyczyną.

Najciekawszy jest jednak dialog zamieszczony dalej, na stronie 3:

 

Artur Lutarewicz: Zróbmy ćwiczenie. Przychodzi do pani 18-latek. Mówi: "Idę na imprezę i chyba zapalę tam trawę. Masz dla mnie jakieś rady?" Co by mu pani powiedziała?

Dziennikarka Aleksandra Szyłło: Nie wiem.

Łukasz Ługowski: My, rodzice, często zachowujemy się tak, jakbyśmy nie byli nastolatkami.

Lutarewicz: Proszę spróbować.

Dziennikarka: Pewnie bym powiedziała: sprawdź, co będziesz palił, bo dilerzy dokładają do marihuany różne śmieci.

Lutarewicz: Bardzo ważna sprawa. Najlepiej, żeby to była trawa wyhodowana przez kogoś znajomego. Diler sprzeda każdy syf, byle zarobić. Kontrola nad jakością marihuany to zresztą ważny argument jej legalizacji.

Dziennikarka: Powiedziałabym jeszcze: zrób to z kimś zaufanym.

Ługowski: Doświadczonym.

Dziennikarka: Dałabym mu jeszcze na taksówkę, żeby bezpiecznie wrócił do domu.

Lutarewicz: Bardzo dobrze.

 

Podsumujmy: "Wyborcza" namawia rodziców, by przestali wymagać od dzieci abstynencji narkotykowej. Więcej: namawia do współpracy z dziećmi w eksperymentach z narkotykami, do pomocy finansowej i logistycznej. Namawia rodziców, by zdjęli sankcję z marihuany, szerzej - z narkotyków.

Czy redakcja z Czerskiej ma świadomość, że bawi się życiem wielu młodych ludzi?

Prawdziwa Gwiazda Śmierci.

Sil

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych