Prawdziwa Gwiazda Śmierci. "Wyborcza" namawia rodziców, by pomagali dzieciom w narkotyzowaniu się, by przestali je chronić

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Niestety, nie dowiadujemy się, czy rodzice powinni kupować dzieciom narkotyki.
Niestety, nie dowiadujemy się, czy rodzice powinni kupować dzieciom narkotyki.

"Gazeta Wyborcza" dużo miejsca poświęca sprawia 16-o letniego Stasia. Chłopiec popełnił w wigilię samobójstwo. Według opisu samej "Wyborczej", "rodzice mówią, że byli normalną rodziną, rozmawiali z synem o wszystkim, ale nie mieli pojęcia, że syn palił marihuanę".

Mamy więc śmierć z narkotykami, i to tzw. miękkimi, w tle. A więc jednocześnie akt oskarżenia tych, którzy tak intensywnie bagatelizują marihuanę. Kto wie, czy chłopiec nie sięgnął po narkotyki za sprawą wszechobecnej propagandy pronarkotykowej?

Co w takiej sytuacji robi "Wyborcza"? Kaja się? Dokonuje refleksji? Skąd. "Wyborcza" w takiej sytuacji, tuż po śmierci chłopca, jeszcze bardziej promuje narkotyki.

"GW" udziela obficie łamów dwóm "pedagogom":

- Łukaszowi Łagowskiemu, dyrektorowi Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii "Kąt" w Warszawie. Ta szkoła przedstawiona jest jako placówka "dla młodzieży, która np. z powodu problemów emocjonalnych nie mogła się uczyć w innych miejscach";

- oraz Arturowi Lutarewiczowi, który jest tam psychologiem.

Wywiad z obu panami zastanawia. Czy ludzie, którzy pracują z młodzieżą szczególnie trudną powinni ustanawiać, na podstawie swojego doświadczenia, normy dla młodzieży normalnej? Sprawa bardzo wątpliwa. Wręcz manipulacja.

Już w zajawieniu wywiadu na pierwszej stronie znajdujemy taki oto cytat z pana Ługowskiego:

Twierdzę, że rodzice i opiekunowie nie powinni skupiać się na walce z marihuaną, nawet jeśli dziecko pali, lecz na rozwiązywaniu jego ewentualnych problemów emocjonalnych, na walce z jego dołem.

Niestety, nie dowiadujemy się, czy rodzice powinni kupować dzieciom narkotyki. Pewnie to kolejny etap. Za to na pewno, wnioskujemy, powinni czuć się winni z powodu "doła" dziecka. Nie ma tematu złego towarzystwa, presji grupy rówieśniczej, medialnej mody na narkotyki, czy wreszcie naturalnie grzesznej natury ludzkiej, zwłaszcza nieukształtowanej. Mamy wizję, w której narkotyki są zawsze skutkiem - nigdy przyczyną.

Najciekawszy jest jednak dialog zamieszczony dalej, na stronie 3:

 

Artur Lutarewicz: Zróbmy ćwiczenie. Przychodzi do pani 18-latek. Mówi: "Idę na imprezę i chyba zapalę tam trawę. Masz dla mnie jakieś rady?" Co by mu pani powiedziała?

Dziennikarka Aleksandra Szyłło: Nie wiem.

Łukasz Ługowski: My, rodzice, często zachowujemy się tak, jakbyśmy nie byli nastolatkami.

Lutarewicz: Proszę spróbować.

Dziennikarka: Pewnie bym powiedziała: sprawdź, co będziesz palił, bo dilerzy dokładają do marihuany różne śmieci.

Lutarewicz: Bardzo ważna sprawa. Najlepiej, żeby to była trawa wyhodowana przez kogoś znajomego. Diler sprzeda każdy syf, byle zarobić. Kontrola nad jakością marihuany to zresztą ważny argument jej legalizacji.

Dziennikarka: Powiedziałabym jeszcze: zrób to z kimś zaufanym.

Ługowski: Doświadczonym.

Dziennikarka: Dałabym mu jeszcze na taksówkę, żeby bezpiecznie wrócił do domu.

Lutarewicz: Bardzo dobrze.

 

Podsumujmy: "Wyborcza" namawia rodziców, by przestali wymagać od dzieci abstynencji narkotykowej. Więcej: namawia do współpracy z dziećmi w eksperymentach z narkotykami, do pomocy finansowej i logistycznej. Namawia rodziców, by zdjęli sankcję z marihuany, szerzej - z narkotyków.

Czy redakcja z Czerskiej ma świadomość, że bawi się życiem wielu młodych ludzi?

Prawdziwa Gwiazda Śmierci.

Sil

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych