Dr Szwagrzyk z IPN szacuje, że na terenie byłych katowni ubeckich mogą się znajdować szczątki 25 tysięcy ofiar terroru

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Ipn.gov.pl
Fot. Ipn.gov.pl

Na terenie byłych powiatowych i wojewódzkich urzędów bezpieczeństwa w całej Polsce mogą się znajdować szczątki ponad 25 tysięcy ofiar komunistycznego reżimu z lat 1944-1956. Takie szacunki przedstawia dr hab. Krzysztof Szwagrzyk, pełnomocnik prezesa IPN ds. poszukiwań miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego.

W rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Szwagrzyk zaznacza, że siedziby UB wykorzystywane do mordowania ludzi są w dużej części znane historykom i badaczom. Historyk wskazuje również na problemy, na jakie IPN napotyka w czasie prac ekshumacyjnych:

Te miejsca, gdzie były kiedyś siedziby Urzędu Bezpieczeństwa, Informacji Wojskowej, gdzie działały obozy, a dzisiaj funkcjonują różnego rodzaju instytucje, zostały już w dużej mierze zidentyfikowane. Historia tych miejsc jest tragiczna. Mamy informacje, że w wielu z nich dochodziło do zbrodni, a na ich dziedzińcach i przyległych terenach, np. w ogrodach, chowano zwłoki. W niektórych takich miejscach (np. w Bolesławcu, Poznaniu, Wrocławiu) już podjęliśmy działania badawcze. By jednak tam wejść, musimy za każdym razem: po pierwsze – posiadać pełną wiedzę na ten temat, po drugie – rozwiązywać wiele problemów, o których nawet trudno tutaj publicznie mówić. Wspomnę tylko, że te obiekty mają dzisiaj jakąś swoją historię, swoich właścicieli i nie zawsze jest tak, że są oni zainteresowani odgrzebywaniem historii, z różnych zresztą powodów. Często nie wykazują się empatią, że to jest historia nas wszystkich.

Krzysztof Szwagrzyk powtarza informacje dr. Tomasza Łabuszewskiego, że w niektórych byłych katowniach dziś działają np. dyskoteki.

Dla takiego właściciela dyskoteki jego biznes jest znacznie ważniejszy niż to, żeby wpuścić pracownika IPN, który rozpocznie działania ekshumacyjne, w wyniku których będą wyciągane szkielety. Podobne działania – dla takich ludzi – są absolutnie nie do przyjęcia. A my nie mamy takiej mocy sprawczej, by wpuszczano nas wszędzie tam, gdzie chcemy. Zapewniam jednak, że tam, gdzie to jest możliwe, staramy się takie miejsca przebadać. Miesiąc temu badaliśmy na przykład budynek w Warszawie przy ulicy Strzeleckiej, gdzie dawniej mieściła się siedziba Smiersza. Badaliśmy piwnice, dziedziniec, którym interesujemy się już od dłuższego czasu. Prowadziliśmy tam badania georadarowe. Podejrzewamy bowiem, że znajdują się tam szczątki ludzkie. Obecnie trwają starania, żebyśmy mogli wykonać tam konkretne działania ziemne. Skala tego zjawiska jest jednak tak ogromna, że należałoby stworzyć osobny, kilkudziesięcioosobowy wydział do poszukiwań, który miałby co robić przez wiele lat. Tutaj – w skali kraju – można bowiem mówić o masowym pogromie

- tłumaczy historyk.

Szwagrzyk, który kierował również pracami archeologicznymi na warszawskiej Łączce, informuje również w rozmowie z gazetą, że IPNowi udało się ustalić kolejne nazwiska osób pogrzebanych w kwaterze „Ł” na Powązkach.

Przypomnę, że w grudniu pokazaliśmy państwu twarze i nazwiska pierwszych trzech osób, których szczątki udało nam się odnaleźć na Powązkach. Dzisiaj, rozmawiając z panem, mogę powiedzieć już, że w marcu przedstawimy nazwiska kolejnych. Nie określę jeszcze ile, ale to nie będzie jedna osoba. Zapewniam państwa, że już te nazwiska znamy, a to świadczy o tym, że szanse na zidentyfikowanie następnych osób są duże. (…) Chcę w tym miejscu dodać, że na stronach internetowych IPN ukaże się apel do rodzin tych, którzy utracili kogoś w latach 40.-50., zamordowanych na Mokotowie czy pochowanych na Łączce

- informuje rozmówca „Naszego Dziennika”.

KL

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych