O. Gabriel Bartoszewski: "Jak Polak przeciw braciom Polakom może mówić o sekcie smoleńskiej, o religii smoleńskiej?"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. YouTube
fot. YouTube

W warszawskiej archikatedrze św. Jana Chrzciciela już po raz 33 odprawiona została comiesięczna Msza Św. w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej. W Eucharystii, odprawionej pod przewodnictwem ks. Bogdana Bartołda, uczestniczyły setki Warszawiaków oraz bliscy i przyjaciele poległych w katastrofie, m.in. Jarosław Kaczyński.

Modlimy się za ofiary katastrofy smoleńskiej, która dotąd niewyjaśniona, pozostaje zagadką, co więcej, z przykrością trzeba powiedzieć,  jest obiektem mataczenia i kpin

- mówił w homilii o. Gabriel Bartoszewski OFMCap.

 

Homilię o. Bartoszewskiego przytaczamy w całości:


Umiłowani Siostry i Bracia!

Serdecznie pozdrawiam Was, którzy razem z panem prezesem Jarosławem i członkami wszystkich rodzin smoleńskich zostaliście przywitani przez księdza proboszcza. Zapraszam do rozważenia Słowa Bożego, którym przed chwilą zostaliśmy ubogaceni.

Uroczyste wystąpienie Jezusa w synagodze w Nazarecie, o którym mówi św.  Łukasz, można ocenić dwojako: można w nim widzieć zewnętrzny wyraz miłości Chrystusa do liturgicznych zgromadzeń, do nabożeństw i modlitwy, ale można także dopatrzyć się tutaj oficjalnego objawienia się Jezusa jako Mesjasza.

Ważniejsze jest to drugie. Jezus obwieszcza uroczyście, że jest obiecanym Mesjaszem, Tym, którego zapowiedział prorok Izajasz, Tym, na którego czekał  cały naród, Tym, który niesie zbawienie światu.

Można powiedzieć, że to wystąpienie Chrystusa było uroczystym ogłoszeniem światu nastania ery mesjańskiej i razem z nią pojawienia się na ziemi obiecanego Mesjasza w osobie Jezusa.

Jak zareagowali na to oświadczenie słuchacze Jezusa? Jak  dziś na nie reaguję? Oto pytania, których nie można pozostawić bez odpowiedzi. Wobec  tych pytań trzeba zająć jakieś stanowisko. Synagoga, słuchając tych słów, przyjęła je  z największym uznaniem: "wszyscy przyświadczyli Mu i dziwili się pełnym wdzięku słowom, które płynęły z ust Jego" (Łk  4, 22).

Chrystus na ogłoszenie swojego mesjańskiego programu wybrał najbardziej odpowiednie miejsce – synagogę, a w niej najstosowniejszą chwilę – liturgiczne nabożeństwo, wtedy gdy całe zgromadzenie kultowe modliło się do Pana.

My w tej chwili jesteśmy także na zgromadzeniu liturgicznym, wielbimy Chrystusa. Uczestniczymy w Jego Najświętszej Ofierze - Mszy Świętej. Modlimy się za ofiary katastrofy smoleńskiej, która dotąd niewyjaśniona, pozostaje zagadką, co więcej, z przykrością trzeba powiedzieć,  jest obiektem mataczenia i kpin.

Dlatego idąc za Chrystusem, trzeba prosić go o światło, o siłę, o łaskę wytrwania na tej trudnej drodze wyjaśniania tej tragedii. Chrystus poucza nas przykładem swego życia. Przyszedł na świat w ubogich warunkach, nie przyjęto Go nawet do gospody, by tam mógł spokojnie się urodzić. Był prześladowany od urodzenia przez wrogiego Mu króla Heroda.

Ten, który zbawił świat, nie kończył żadnych uniwersytetów, nie napisał żadnej księgi, nie był bogaty, nie dysponował żadnymi wpływami społecznymi ani politycznymi. Nie miał też do dyspozycji ani armii, ani sług, którzy mogliby w Jego Imieniu walczyć, zmieniać świat. Dokonał jedynej bezkrwawej rewolucji. Zmienił ludzkość. Poszły za nim miliardy ludzi. Dlaczego? Dlatego, że był Synem Bożym, oddał swoje życie z miłości do nas, ofiarował siebie, aby nas zbawić.

Przyjście Chrystusa na świat jest faktem historycznym. To nie jest żaden wymysł, to fakt, który nie ulega żadnej wątpliwości. I jest rzeczą oczywistą dla człowieka myślącego racjonalnie, że Chrystus rzeczywiście był Bogiem, że rzeczywiście był Mesjaszem, że rzeczywiście był Zbawicielem. Żaden człowiek nie mógłby dokonać takich rzeczy, jakich On dokonał. Człowiek, choćby najwspanialszy, dysponujący ogromnymi wpływami i siłami, nie byłby w stanie uczynić jednej  maleńkiej cząstki tego, co uczynił Chrystus. Ogłosił swoją Ewangelię, nowy styl życia, którym ukształtował cywilizacje i kulturę, która przetrwała dwa tysiące lat i wciąż trwa.

Umiłowani Siostry i Bracia!

Jednak trzeba zauważyć, że cywilizacja chrześcijańska w naszych czasach jest niestety zagrożona u swoich podstaw. Do mentalności, do świadomości wielu (zwłaszcza narodów zachodnich) wkrada się nowa bezbożna ideologia, ideologia odrzucająca Dekalog i Ewangelię. To ideologia wygodnego życia, ideologia seksu, przyjemności, ideologia hedonistyczna. Ideologia ta rozsiewana jest przez potężne  mass media, które często nie służą dobru ani prawdzie. Służą tylko pieniądzom i potężnym siłom, które chcą opanować świadomość narodów.

Chrystus, jak wspomniałem wcześniej,  był prześladowany już od samych narodzin. W gospodzie w Betlejem oberżysta powiedział do Matki Najświętszej chcącej tam się zatrzymać: „Nie ma miejsca”, a Herod wysłał siepaczy swoich, aby Jezusa zamordowali. Ta scena w naszych oczach niestety się powtarza. Dzisiaj również  wielu ludzi (zwłaszcza w krajach zachodnich) mówi do Chrystusa: „Nie ma miejsca dla Ciebie”. Nie ma miejsca dla Ciebie w życiu politycznym, w życiu społecznym, w naszej kulturze, w nauce. Dla Ciebie jest miejsce co najwyżej w zakrystii. Nie wtrącaj się do naszego życia. Nie wtrącaj się do naszych intymnych spraw, do naszych małżeństw, do naszych rodzin. Jesteś nam niepotrzebny”.

„Jesteś nam niepotrzebny” – wołają tysiące różnych głosów we współczesnym świecie. W naszych czasach także są  Herodowie, którzy po raz tysięczny  chcą zamordować Chrystusa, który zmienia świat swoją miłością.

Te groźby, które są tak charakterystyczne dla współczesnej cywilizacji (dawniej chrześcijańskiej, dziś odchodzącej od chrześcijaństwa), te zagrożenia płyną także do nas, do naszego Narodu, do naszej Ojczyzny. Ktoś napisał, że moda na ateizm dotarła do Polski. Zagrożenia płyną poprzez środki masowego przekazu, przez różnych ludzi, którzy realizują ściśle plan zwalczania,  niszczenia religii, odsuwania jej na plan dalszy.

Wy, starsi, pamiętacie, że w czasach komunistycznych ludzie wierzący byli spychani na margines życia. Nie mogli zajmować ważnych stanowisk  politycznych, społecznych. Musieli ukrywać swoją  wiarę. Musieli ukrywać fakt ochrzczenia swoich dzieci, posyłania ich do Pierwszej Komunii Świętej. Czasem wyjeżdżali gdzieś wiele kilometrów, żeby ochrzcić dziecko, bo bali się stracić posadę  czy stanowisko. Takie to były czasy.

Dzisiaj, mimo odzyskania wolności ponad 20 lat temu,  też w wielu środowiskach ludzie wstydzą się przyznać do tego, że są chrześcijanami. Jest jakieś wielkie, kosmiczne nieporozumienie. Przecież  wiara w Boga nie upokarza. Nie czyni nas mniej postępowymi, jak nam wmawiano przez dziesięciolecia, że wiara w Boga to opium dla ludzi.

A jednak u nas dzieje się coś niedobrego. W jednej z gazet wyczytałem, że „Proces  walki z katolicyzmem i Kościołem narasta w Polsce od momentu tragedii pod Smoleńskiem". Wystarczy przypomnieć: sierpień 2010 rok.

Dzika nocna manifestacja przed Pałacem Prezydenckim. Sikanie na znicze, krzyż z puszek po piwie, wołanie: „Chcemy Barabasza”, udawanie biczującego się Chrystusa. Wykrzykiwanie pewnego polityka: „Nie zabijam, nie kradnę, nie wierzę”. Próba zdejmowania krzyża w sali sejmowej, zdejmowanie krzyży na uczelniach w Bydgoszczy, próba zbezczeszczenia Obrazu Matki Bożej na Jasnej Górze.

„Po tragicznej śmierci Lecha Kaczyńskiego jego zwolennicy z goryczą  przypominali, że prezydent był notorycznie ośmieszany i wyszydzany". Wskazywano konkretne osoby, media i środowiska odpowiedzialne za zabijanie śmiechem i kpinami głowy państwa. Na tej liście, obejmującej  głównie polityków i dziennikarzy, były prominentne osobistości. W jednym z czasopism napisano:

Nie ma w III Rzeczypospolitej polityka, który byłby ośmieszany bardziej niż Lech Kaczyński. I ci, chyba światli Polacy, nie zdają sobie sprawy, że skutkiem tego szyderstwa jest skarlenie narodowego symbolu – instytucji prezydenta. ("W Sieci", 20-30 XII 2012 nr 3,  s. 36).

Nie czynią tego obcy, najeźdźcy, ale Polacy i tzw. celebryci. Czy jest to dopuszczalne w Narodzie, który szczyci się wysoką kulturą? Jak Polak przeciw braciom Polakom może mówić o sekcie smoleńskiej, o religii smoleńskiej?

Błogosławiony Jan Paweł II w encyklice „Redemptor hominis" uczył, że Chrystus zjednoczył się z każdym człowiekiem i towarzyszy mu przez życie. Dzięki temu człowiek zachowuje swoją godność za życia i po śmierci.

Jesteśmy świadkami prześladowania Chrystusa w  naszych  braciach, zwłaszcza w tych, którzy tragicznie zostali zgładzeni, i ich rodzinach, was,  którzy jesteście  wśród nas.

Jeden z dziennikarzy napisał:

Sprawdzają nas, jak daleko mogą się posunąć. Kiedy uznają, że już można, zaczną atakować bezpośrednio, fizycznie, oskarżając katolików o »brak tolerancji« i »nienawiść«. Pewien minister ostrzega, że czas najwyższy kontrolować ambonę. Ambona to niebezpieczna broń, dzięki której można jeszcze usłyszeć skrawek prawdy. A tego władza sobie nie życzy.



Na temat obecnej sytuacji inny dziennikarz dodał znamienne słowa:

Jak widelcem sprawdza się mięso, tak sprawdzają nas, czy wewnątrz jesteśmy jeszcze chrześcijanami, którzy mają odruchy Chrystusowe, czy też jesteśmy puści”. „Przyzwyczaja się nas do tego, że człowieka kojarzonego z Kościołem można sponiewierać, że wolno szargać świętość, symbole. Ale dzieje się też coś niedobrego z nami samymi, katolikami ("W Sieci", nr 4, 31.12-6.01.2013, s. 62-63).



W ostatnich latach mamy do czynienia z licznymi atakami nienawiści, mowy nienawiści wobec Kościoła katolickiego: podpalania świątyń, kwestionowania roli Krzyża, promowanie piosenkarzy i zespołów satanistycznych, licznymi kłamstwami mającymi zdyskredytować Kościół, odrzucaniem zasad moralnych ustanowionych przez Pana Boga, w których celują mające monopol na kształtowanie opinii publicznej liberalno-lewicowe środki masowego przekazu. Dzisiaj jesteśmy świadkami bezpardonowego, barbarzyńskiego ataku na nasze relikwie: na Krzyż, na  Biblię, na Cudowny Obraz Jasnogórski ("Gazeta Warszawska", 4-10 stycznia 2013, s. 24).



Jest to sytuacja bolesna, co więcej - tragiczna. Wobec tych przejawów atakowania Chrystusa i Kościoła nie można być obojętnym, nie można milczeć.

15  sierpnia  1991 r.  na Jasnej Górze Ojciec Święty bł.  Jan Paweł II  wygłosił następujące słowa:

Nie popadajcie w przeciętność, nie ulegajcie dyktatom mody (nurtu), który narzuca styl niezgodny z chrześcijańskimi ideałami. Nasze świadectwo niech będzie zaczynem nowych dziejów.


Wiara  Chrystusowa jest potężną siłą w życiu każdego chrześcijanina i każdego narodu. To dzięki wierze Chrystusowej nasz Naród przetrwał tysiąc lat swojej niezwykle trudnej historii. Zachował wszystkie wartości naszej narodowej kultury, naszej cywilizacji. Każdy chrześcijanin powinien się czuć dumny z tego, że jest człowiekiem wierzącym, bo nauka i rozum nie wykluczają wiary w Boga.

Jan Paweł II na początku swego pontyfikatu, będąc z pierwszą pielgrzymką w Polsce, cytował słowa wybitnego naszego kaznodziei narodowego Piotra Skargi. Mówił, że Polska jest jak dąb kilkusetletni, którego nie obaliły żadne burze, żadne wichry, bo jego korzeniem jest Chrystus. Dopóki korzeniem naszej cywilizacji, naszej kultury będzie Chrystus, nikt nas nie obali, nikt nie zniszczy naszej kultury, świadomości narodowej i wartości, dzięki którym przetrwaliśmy naszą trudną historię.

Umiłowani w Chrystusie!

Uczestniczymy w tej dzisiejszej Ofierze Eucharystycznej, podczas której polecamy tragicznie zmarłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego i 95 braci i sióstr oraz prosimy o ich wieczne zbawienie. Przypomnijmy też  słowa pierwszego czytania z listu św. Jana. „Takie mamy od Niego przykazanie, aby ten, kto miłuje Boga, miłował też brata swego". Stąd też obejmijmy modlitwą wynagradzającą tych, którzy wyśmiewają i lekceważą ofiary smoleńskie.

Jednocześnie jako wyznawcy Chrystusa z tej ofiary zaczerpnijmy moc ducha i odwagi oraz poczucie godności. Chrystus nam powiedział i każdego dnia mówi: "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat"  (16, 33). Amen.

 

mall, Nasz Dziennik

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych