NASZ WYWIAD. B. wiceszef CBA o „stalinowskich metodach”: według tego toku rozumowania sędzia Tuleya jest spadkobiercą Stefana Michnika

Fot. PAP / Jakub Kamiński
Fot. PAP / Jakub Kamiński

wPolityce.pl: - Czuje się pan – jako były wiceszef CBA – znieważony przez sędziego Tuleję?

Maciej Wąsik, b. wiceszef Centralnego Biura Antykorupcyjnego: - Zastanawiałem się, czy jest on w stanie mnie znieważyć, ale nie odbierajmy mu wszystkiego – jest. Nazwanie metod, które stosowaliśmy w CBA „stalinowskimi” jest grubym przegięciem. Nie zrobił mi wielkiej krzywdy swoimi słowami, ale traktuję je jako próbę obrazy. To bardzo nieprzyjemne. Wyjaśnienia są dwa. Może to być wynik zupełnej ignorancji i braku wiedzy na temat tego, co się działo w czasach stalinowskich. Albo mamy do czynienia ze złą wolą wyrażoną bardzo cynicznie tylko po to, by zdjąć z siebie odium tego, który skazuje doktora G. – aby mainstream miał inną pożywkę.

 

Czy takie stanowisko sędziego – dotyczące nocnych przesłuchań określanych jako „stalinowskie” – dotyczy też prokuratury? Zdarzało się wszak, że podejrzani byli z CBA przewożeni właśnie do prokuratury i tam ponownie przesłuchiwani – jeszcze później niż u was.

Zgadza się. Więcej – według tego toku rozumowania sędzia Tuleya jest spadkobiercą Stefana Michnika.

 

Co ma pan na myśli?

Poziom manipulacji przy tym wyroku i uzasadnieniu może przywoływać pewne skojarzenia, zwłaszcza u osób tak do nich skorych jak pan sędzia. Wydając wyrok trzeba brać pod uwagę prawdę obiektywną wypływającą ze zgromadzonych dowodów, czyli również zeznania obu stron. Dobrze wiem, że pan sędzia Tuleya uwzględnił tylko te kwestie, które były dla niego wygodne. Uzasadnienie miało charakter polityczny, a nie merytoryczny.

 

Dlaczego przesłuchiwaliście nocą?

To jest normalny tryb pracy organów ścigania. Szczególnie w tzw. okresie międzyaresztowym, czyli od zatrzymania osoby do posiedzenia aresztowego. Prokuratura planowała wniosek o areszt – zresztą sąd się do tego ostatecznie przychylił. W tym krótkim czasie zatrzymania (na 48 godzin) trzeba było wykonać mnóstwo czynności procesowych. Wiele osób dawało temu lekarzowi łapówki. Konieczne było przesłuchanie wszystkich w ciągu dwóch dób. Po przywiezieniu tych osób do Warszawy zamiast straszyć je spędzeniem nocy na dołku, proponowaliśmy szybkie przesłuchanie i odwiezienie na dworzec lub do domu. I tak też się działo.

 

Bez nocnych przesłuchań, funkcjonariusze nie zdążyliby z przeprowadzeniem wszystkich czynności?

Dokładnie tak. Pamiętajmy też, że nie chodziło o świadków, ale podejrzanych, czyli ludzi, którzy korumpowali doktora G. Musieliśmy ich zatrzymać, przewieźć, przesłuchać – by przygotować sądowi materiał do wniosku o areszt. Takie zadanie zostało nam postawione. Jakoś zapomina się, że to śledztwo nie było prowadzone przez nas, ale przez prokuraturę. Jednym z zarzutów było zabójstwo, a w takim przypadku postępowanie nie może być powierzone służbie specjalnej, istnieje jedynie możliwość zlecenia jej pewnych czynności. Wszystkie odbywały się pod ścisłym nadzorem prokuratury. Dodajmy, że jest to normą w polskich organach ścigania.

 

Mówi pan o normie, ale może nie ze wszystkiego, co dozwolone należy korzystać. Nie są to normy akceptowane społecznie – podnosi część komentatorów, zwłaszcza lewicowych.

My jesteśmy aniołkami wobec zatrzymania Andrzeja Modrzejewskiego - byłego prezesa PKN Orlen. Lewica niech więc lepiej milczy. Zatrzymanie prezesa Orlenu w wykonaniu tamtejszej ekipy to dopiero był majsterszyk manipulacji przepisami i zostało to w odpowiedni sposób ocenione. Doktora G. skazano, Modrzejewskiego – uniewinniono. Gdzie wówczas byli wszyscy ci, którzy dziś krzyczą na CBA?

 

Ale jeśli spojrzeć na konkretne przypadki zatrzymanych ws. kardiochirurga, rzeczywiście można się zastanowić, czy nie należało postępować łagodniej. „Gazeta Wyborcza” przytacza wątek pewnej pani, której mąż leżał na OIOM-ie, gdy „przyjechało po nią CBA”. Miała ona mówić w sądzie: „Powiedzieli, żebym się przyznała, że daliśmy łapówkę. Bo jak nie, to zostanie pani zatrzymana”. Nie jest to jakaś forma groźby?

Nie jestem w stanie odnieść się do wyjaśnień wszystkich osób, którym postawiono zarzuty w tym śledztwie. Przy braku składania wyjaśnień sądy częściej stosują areszty. Jeżeli podejrzany się nie przyznaje, sąd może się przychylić do wniosku o dłuższe zatrzymanie. Skoro więc mieliśmy nagranie, na którym widać tę panią wręczającą kopertę, to mogła ona usłyszeć, jakie grożą jej konsekwencje. Ale czy tak właśnie wyglądało jej przesłuchanie? To jednostronna relacja podejrzanej, do której ciężko się odnieść. Chciałbym usłyszeć również drugą stronę, tj. funkcjonariusza dokonującego czynności. Przypomnijmy – na zlecenie prokuratury i na podstawie postawionego przez nią zarzutu wręczenia łapówki.

 

Jak pan ocenia zakończenie tego wątku sprawy doktora G.? Była duża operacja, trwająca wiele tygodni, sporo zatrzymanych, połowa zarzutów została oddalona. Część komentatorów twierdzi dziś, że „zyski” były niewspółmierne do kosztów tej operacji, do przewin lekarza, któremu udowodniono przyjęcie „tylko” 17 tys. zł łapówek.

Mam zupełnie inne zdanie. Uważam, że to jedna z lepiej poprowadzonych przez CBA spraw. Ale o szczegółach mówić niestety nie mogę, bo wiele jej szczegółów jest tajnych.

 

Jeszcze raz odwołam się do „Gazety Wyborczej”, która w obronę doktora G. bardzo mocno się zaangażowała, a dziś nie ukrywa radości pisząc, że „po raz pierwszy w sądzie doczekaliśmy się krytyki metod IV RP”. W piątek IV RP zatriumfowała czy poniosła porażkę?

Według mnie IV RP była pewnym triumfem. Choć oczywiście nie jestem przekonany, czy to, co dziś dzieje się w mediach, nim jest. Jesteśmy wściekle i niesprawiedliwie atakowani. Dobrze wiem, że ani CBA ani IV RP na to nie zasłużyła. Wszystkie nasze działania były zgodne z prawem i z korzyścią dla państwa. Wzmacniały je, a nie osłabiały. Kiedyś Jarosław Kaczyński mówił o zjawisku układu. Był wyśmiewany, ale dziś widać – m.in. na tej sprawie – jak ten układ funkcjonuje. Jego emanacją jest też m.in. to, że były prezydent pracuje za 50 tys. zł u jednego z oligarchów. To doskonale pokazuje, jak przebiegają pewne powiązania. A wewnętrznych, mniej widocznych linków, jest dużo więcej.

Rozmawiał Marek Pyza

 

ZOBACZ TAKŻE: Sędzia Tuleya na sesji zdjęciowej. GALERIA

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.