Kurski w "Kropce nad i": "Na naszych oczach rozprysła się bańka mydlana zbrodni trzeciej RP"

fot.wPolityce.pl
fot.wPolityce.pl

Do kolejnej konfrontacji na temat sprawy dra G. i sędziego Igora Tuleyi doszło w programie Moniki Olejnik "Kropka nad i" (TVN24). W roli obrońcy sędziego - rzecznika i chirurga- łapówkarza wystąpił filozof, profesor Jan Hartman, wspierany czynnie przez gospodynię programu. W roli ich adwersarza –samotnie Jacek Kurski z Solidarnej Polski.

 

Choć przekrzyczeć duet Hartman – Olejnik nie było łatwo, Kurskiemu udało się zwrócić uwagę na kilka istotnych, a w mainstrimowych mediach, starannie pomijanych aspektów sprawy:

Podstawowe przekłamanie jakie pojawia się we wszystkich mediach dotyczy tego, jakoby świadków przesłuchiwano w sposób skandaliczny

- mówił Kurski. Tymczasem, jak zauważył  świadkowi nie można grozić, żeby się do czegoś przyznał, bo świadek się do niczego nie przyznaje .

- Przyznają się osoby podejrzewane

– tłumaczył. A jak podkreślał – wszyscy ci "świadkowie" których zeznania obciążają dziś CBA, wówczas występowali w roli podejrzanych o wręczenie korzyści majątkowych.

Jak przypomniał Kurski – według polskiego prawa osoba podejrzana może się bronić ucieczką w kłamstwo.

To były osoby podejrzewane o wręczanie korzyści majątkowej. W Polsce wręczanie korzyści majątkowej podlega również karze. (...) Te osoby mogły się bronic w dowolny sposób – zmyślając. Świadek nie ma się do czego przyznawać i ta podstawowa informacja została zmanipulowana

– dowodził eurodeputowany. I kontynuował:

Nadużycia sędziego Tuleyi polegają na tym ,ze on nie dał wiary wszystkim świadectwom, które przemawiały przeciw doktorowi G. Z wyjątkiem tych gdzie nie miał już żadnych możliwości manewru- a mianowicie zapisom wideo ordynarnie przyjmowanych przez niego łapówek.

W odpowiedzi na zarzut o rzekome uwiedzenie pielęgniarki która miała wynosić dokumentację dotyczącą doktora G. Kurski powiedział:

Zawsze się pojawia zarzut uwiedzenie, jakiejś kobity gdy chodzi o jakiś gruby numer korupcyjny. Pani Sawicka też miała być uwiedziona, i wszyscy dali temu wiarę podczas gdy okazało się to zwykłą twardą ordynarną łapówkarą.

Na naszych oczach, jak domek z kart, rozprysła się bańka mydlana zbrodni trzeciej RP. Sawicka – klęska i kompromitacja. Teraz doktor G.- klęska. Blida – też się okaże klęska

- przekonywał Kurski.

Zwrócił też uwagę, że doktor G. przyjął 17,7 tys zł łapówek w ciągu zaledwie nieco ponad dwóch miesięcy, kiedy był objęty obserwacją.

Jeśli to rozciągnąć na lata kiedy był lekarzem wyjdzie na to, że przyjmował setki tysięcy złotych

– mówił.

Prof. Jan Hartman okazał się niezwykle zaangażowanym obrońcą skazanego chirurga.

Akcja CBA była hecą polityczną zmontowaną przez rządzącą partię w celu zyskania popularności

- argumentował. I wytoczył kluczowy zarzut:

Panowie Ziobro i Kamiński ponoszą moralną odpowiedzialność za śmierć tych osób które w wyniku akcji CBA nie doczekały się przeszczepu

– dowodził. Jego zdaniem zatrzymanie dra G spowodowało zapaść w polskiej transplantologii.

W odpowiedzi Kurski zadeklarował, że w ciągu kilku dni Zbigniew Ziobro przedstawi dowody na to, że nie ma żadnego związku pomiędzy jego wypowiedziami, a spadkiem liczby przeszczepów w Polsce. Jak zapewnił będzie to "prawda porażająca".

Puenta oczywiście należała do Hartmana. I tu filozof olśnił wielkością swego umysłu: Uznał, że łapówkarskie praktyki dra G. są wybaczalne.

Ten człowiek jest tak wielki, tak wielu ludziom uratował życie, że w tym wypadku nie rujnuje jego dorobku

– oświadczył.

I tu program się skończył I trudno się dziwić. Z taką filozofią dyskutować po prostu nie sposób.

ansa/TVN 24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych