Amerykańscy naukowcy zbadali próbki "pancernej brzozy" ze Smoleńska. Te przechowywane przez rosyjską prokuraturę nie nadają się do analiz

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Pobrane przez polską prokuraturę próbki smoleńskiej brzozy, która rzekomo doprowadziła do katastrofy Tu-154, nie nadają się do przeprowadzenia na nich wiarygodnych badań –  twierdzi  prof. Chris Cieszewski z Warnell School of Forestry and Natural Resources w US w rozmowie z "Gazetą Polską". Jedynej miarodajnej analizy drewna brzozy smoleńskiej dokonał zespół amerykańskich naukowców, który pracował na próbkach pobranych zaraz po katastrofie - czytamy na portalu niezalezna.pl

Autorzy publikacji przypominają, że trzymetrowy fragment brzozy znajduje się obecnie w siedzibie Komitetu Śledczego FR. Jak poinformował ppłk Karol Kopczyk z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, drewno zostało „zabezpieczone”.

Miałem okazję widzieć ten dowód rzeczowy

– stwierdził Kopczyk.

Jak jednak przekonują rozmówcy „GP”, dowód rzeczowy, który „miał okazję widzieć” ppłk Kopczyk, został zabezpieczony do badań zdecydowanie zbyt późno.



Próbki brzozy zostały pobrane w październiku 2012 r., czyli trzydzieści miesięcy po katastrofie. Przez ten okres drzewo było narażone na działanie rozmaitych czynników atmosferycznych: słońca, opadów deszczu i śniegu, wilgoci oraz patogenów. Powodują one szybkie zmiany w drewnie, co jest widoczne na jego ostatnich zdjęciach (huby, granulacja drewna, widoczne destruktywne zabarwienia). W związku z tym nie jest możliwe uzyskanie miarodajnych wyników badań, dotyczących właściwości tej brzozy w kwietniu 2010 r.

– mówi „GP” prof. Chris Cieszewski, pracownik badawczy w Warnell School of Forestry and Natural Resources, University of Georgia (Ateny, Georgia) w Stanach Zjednoczonych.

Zdaniem prof. Cieszewskiego jedynie próbki pobrane tuż po katastrofie i przechowywane w odpowiednich warunkach (chodzi głównie o zabezpieczenie przed wilgocią, promieniowaniem ultrafioletowym i destrukcyjnym rozwojem patogenów) mogłyby pozwolić na precyzyjne określenie właściwości drewna w czasie, gdy doszło do tragedii.

Jak twierdzi GP prokuratorów wyręczyli naukowcy specjaliści z USA: wspominany prof. Chris Cieszewski, prof. Mike Strub , prof. Joseph Dahlen i inni, którzy pracowali na próbkach pobranych już 13 kwietnia 2010 r.

Próbek miał im dostarczyć Jan Gruszyński, niezależny polski dziennikarz i fotoreporter, który był w Smoleńsku tuż po katastrofie. Jak zapewnia prof. Cieszewski drewno przechowywane było w zamkniętym pomieszczeniu, w warunkach chronionych, w związku z czym nie straciło swoich naturalnych właściwości.
W 2012 r. próbki tego drewna zostały wysłane do Vancouver w Kanadzie, do jednego z dwóch najbardziej zaawansowanych na świecie laboratoriów w tej dziedzinie (drugie jest w Londynie)

Te jedyne jak na razie badania słynnej smoleńskiej brzozy dały tysiące (dokładnie: 10 500) pomiarów dotyczących najrozmaitszych parametrów pochodzącego z niej drewna. Z badań wynikło, że „pancerne” drzewo ze Smoleńska nie różni się istotnie  od innych brzóz, a nawet jest od nich trochę słabsze, bo jego liczne i rosłe gałęzie nadwątliły strukturę pnia, a "otwarta więźba wzrostu (sposób rozmieszczenia miejsc sadzenia) gwarantowała maksimum produkcji drewna wczesnego (bardziej miękkiego niż drewno późne; proporcja drewna późnego w zwartych drzewostanach jest większa i dlatego drewno z drzew rosnących w zwartych drzewostanach jest mocniejsze)."

Jak podkreślają autorzy publikacji - pomiary dokonane na zlecenie amerykańskich naukowców przyczyniają się do zaprzeczenia oficjalnej wersji mówiącej o zderzeniu samolotu z drzewem.

ansa/niezalezna.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych