"Co wolno wojewodzie..." - jak Rosjanie traktują katastrofę samolotu rosyjskich linii lotniczych. Dzień po katastrofie wrak trafił do hangaru

Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

Działania strony rosyjskiej ws. wraku rządowego tupolewa, który uległ katastrofie w Smoleńsku, do dziś budzą zrozumiałe emocje i krytykę w Polsce. Rosjanie niszczyli wrak, niszczyli dowód rzeczowy, przez miesiące pozwalali na niszczenie szczątków tupolewa na betonowej płycie lotniska w Smoleńsku, nie dokonali potrzebnej rekonstrukcji samolotu, ani go nie przebadali. Dopuścili się wielu zaniedbań również w sprawie działań Rosjan ws. śledztwa.

W Polsce wiele osób wskazuje od dawna na złą wolę Rosjan, którzy łamią wszelkie standardy ws. smoleńskiej. I trudno mieć inne wrażenie, szczególnie po piątkowych doniesieniach "Naszego Dziennika". Gazeta opisuje działania MAK ws. badania przyczyn katastrofy Tu-204 rosyjskich linii Red Wings. W sprawie tej katastrofy w ostatnich dniach 2012 roku zaczęła działać komisja techniczna.

Nazajutrz po katastrofie, do której doszło w sobotę przed Nowym Rokiem, odczytano zapisy czarnych skrzynek maszyny. Tego samego dnia wrak i szczątki samolotu zostały usunięte z pasa podmoskiewskiego lotniska Wnukowo i przeniesione do hangaru Wnukowskich Zakładów Remontowych Samolotów (WARZ-400), gdzie są poddawane oględzinom. Jak informuje MAK, zespół specjalistów dokonał już wstępnej oceny stanu głównych systemów maszyny

- czytamy.

"Nasz Dziennik" wskazuje również, w jaki sposób traktowane były procedury związane z lotniskiem Wnukowo, na którym doszło do katastrofy:

Zablokowany pas na Wnukowie został poddany inspekcji i oddany do użytku. Przedtem wykonano pomiary właściwości fizycznych nawierzchni. (...) Już 15 minut po katastrofie zmierzono współczynnik tarcia nawierzchni. Wyniósł on 0,63. To wartość zupełnie bezpieczna dla lądowania samolotu. Władze portu zapewniają, że półtorej godziny przed lądowaniem Tu-204 pas był oczyszczany i przeglądany. Warunki pogodowe nad Wnukowem podczas katastrofy nie były dobre, ale według MAK i dyrekcji lotniska nie miały one wpływu na stan jego pasów.

Gazeta wskazuje, że procedury po tej katastrofie mocno odbiegają od czynności związanych z badaniem katastrofy smoleńskiej:

Po katastrofie smoleńskiej wrak tupolewa przez kilka dni leżał na miejscu upadku, następnie był niszczony przez służby mające go transportować, po czym przeniesiono go na plac na terenie lotniska, na którym znajduje się do dzisiaj. Tymczasem w Smoleńsku tuż przy miejscu katastrofy znajdują się potężne hangary zakładów lotniczych, praktycznie nieużywane, gdyż ich działalność jest wygaszana. Jednak nie skorzystano z tej możliwości i szczątki tupolewa narażono na niszczenie przez prawie dwa lata, to jest do stycznia 2012 r., gdy wybudowano nad wrakiem prowizoryczną wiatę.

Porównanie stosunku do tych dwóch katastrof pokazuje, jak dalece niepoważne jest podejście strony rosyjskiej do badania sprawy tragedii smoleńskiej. Czyni to przy milczącym współudziale polskich władz, które nie są zainteresowane walką o interesy Polski w sprawie 10 kwietnia.

KL

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.