TRZY PYTANIA do Jachowicza. "Marcin P. mógł bezkarnie działać, ponieważ miał formalny albo nieformalny polityczny parasol ochronny w służbach, prokuraturze..."

Fot. Youtube.pl
Fot. Youtube.pl

wPolityce.pl: Sąd przedłużył areszt dla Marcina P., założyciela Amber Gold o kolejne trzy miesiące. W 2012 roku opinia publiczna wiele czasu elektryzowana była przez media sprawą AG. Jak Pan ocenia tę aferę dziś?

Jerzy Jachowicz: Sprawa Amber Gold jest straszną plamą na honorze wielu polskich instytucji, przede wszystkim ABW, CBA, CBŚ, prokuratury oraz na sądów. Wymieniłem pierwsze z brzegu instytucje, z których co najmniej jedna w porozumieniu z prokuraturą powinna już na wstępie zablokować działalności spółki Amber Gold. Dzięki temu udałoby się zabezpieczyć tysiące Polaków przez oszustwem i skutkami działań spółki, która oferowała iluzoryczne zyski. Jest czymś niezwykle zadziwiającym, że instytucje polskie nie działały w przypadku tego oszustwa. To jest wstyd. Jednocześnie to dowód na złe działanie państwa, na jego kryzys. Podejrzewam, że część tych zaniechań była, jeśli nie zlecona tym instytucjom z góry, to przynajmniej świadoma. Sądzę, że zaniechano sprawdzenia Marcina P. specjalnie, ponieważ prowadził działalność charytatywną, prowadził nowoczesną firmę i miał sukcesy. Wydaje się, że zaniedbano tę sprawę w sposób zaskakujący.

 

Premier Donald Tusk w lipcu zapowiedział, że do końca 2012 roku sprawa Amber Gold zostanie wyjaśniona. Została?

Pan Tusk w tej sprawie zachowywał się dziwnie. Najpierw milczał, nie wiedział, jakie wyjście znaleźć, potem kłamał z trybuny sejmowej, a potem na konferencji prasowej. Na końcu swoim zwyczajem szef rządu "zabierał się do wyjaśniania", naprawiania i zapowiadał, że dopilnuje naprawienia sytuacji. Zapowiadał, że do końca roku 2012 wszystko będzie jasne. I ja w tę obietnicę uwierzyłem. I muszę powiedzieć, że przewracając kartki kalendarza myślałem, że przybliżamy się już do wyjaśnienia tej sprawy. I nagle Pana pytanie mnie zaskoczyło. Rzeczywiście zobaczyłem, że nic nowego nie wiem o sprawie Amber Gold. Dowiedziałem się jedynie, że jeden z sędziów Ryszard Milewski był gotów układać się z władzą, jak jej będzie pasował termin rozprawy ws. zaniedbań przy Amber Gold. Dowiedziałem się również, że prokurator Seremet po kilku tygodniach postanowił przenieść sprawę z Gdańska do Łodzi.

 

Czego Pan oczekuje od Tuska?

Podstawą jest wyjaśnienie przez Tuska jednej jedynej sprawy. Marcin P. mógł bezkarnie działać, ponieważ miał formalny albo nieformalny polityczny parasol ochronny w służbach, prokuraturze itd. P. ze względu na bliskość kontaktów, zażyłość z politykami miejscowymi, miał bardzo mocną pozycję. Lokalni politycy z Gdańska to ważne postacie, to ludzie wywodzący się ze źródła władzy w kraju. Jednak mechanizmów działających w tej sprawie nie poznamy, ponieważ to zaszkodziłoby Platformie Obywatelskiej. Ze względu na miejscowy układ polityczny w Gdańsku, ze względu na układy personalne z najwyższą władzą, sprawa zaplecza politycznego kwestii Amber Gold nigdy nie ujrzy światła dziennego, właśnie ze względu na interesy Tuska i jego zaplecza. Jeśli nawet kiedyś Marcin P. stanie przed sądem, jestem w stanie się założyć, że będzie odpowiadał jako samodzielny oszust, będzie miał zarzuty na własne konto. Sprawa uwikłania polityków z P. nie będzie w ogóle kwestią badaną przez sąd. Wszyscy będą udawali, że ta sprawa była zupełnie zwyczajna, że nic szczególnego w niej nie ma. Nie dość więc, że Donald Tusk nie dotrzymał terminów w tej sprawie, ale to u niego normalne, to dodatkowo nic nie zostało wyjaśnione. Fatalne jest to, że nie dowiemy się, jak wyglądała kuchnia tej sprawy. To bardzo niedobry sygnał dla aparatu ścigania. On widzi, że nie ponosi się odpowiedzialności w sytuacji, gdy nie podejmowane są działania wobec ludzi ochranianych przez polityków.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.