TRZY PYTANIA do Tadeusza Płużańskiego: "Możliwe, że pod okiem Tuska powstaje koncesjonowane centrum"

Fot. Wikipedia
Fot. Wikipedia

O politycznych pomysłach Janusza Piechocińskiego rozmawiamy z Tadeuszem Płużańskim, historykiem, publicystą "Super Expressu" oraz tygodnika "wSieci".

wPolityce.pl: Janusz Piechociński chce budować jakieś nieokreślone centrum, posiłkując się politykami z PJN i Solidarnej Polski (tylko akurat tamci nie bardzo chcą). W co gra prezes PSL?

Tadeusz Płużański, historyk publicysta: Na pewno w odgrzewanie politycznych trupów. I to jest całkiem zabawne. Ani PJN, ani Solidarna Polska wiele nie osiągnęły. To jest tendencja stała i zniżkowa. Stąd dość ciężko zrozumieć, czemu właściwie ta inicjatywa Piechocińskiego miałaby służyć. Jeśli miałaby powstać jakaś poważna siła polityczna, to powinna być budowana w oparciu o poważnych i silnych graczy. Tymczasem budowana jest w oparciu o ludzi, którzy w swoim politycznym życiu przegrali niemal wszystko.

 

A jak należy rozumieć „aktywne centrum”, o którym mówi Piechociński?

To jest właśnie pojęcie dość infantylne. Świadczy ono o tym, że Piechociński nie do końca sam chyba wie, co chce budować. Warto tu przypomnieć czym jest w ogóle PSL. Przecież ta partia z centrum, nigdy nie miała nic wspólnego. Wywodzi się w prostej linii z czegoś, co nazywało się ZSL. Nawet sam nowy prezes Piechociński jest byłym członkiem ZSL-u. Zdążył się jeszcze zapisać do tego komunistycznego ludowego tworu w '87 roku. To ludowa partia postkomunistyczna, o jakim więc centrum mówimy? Jeśli jeszcze spojrzymy na to, co dzieje się w terenie, tam gdzie PSL jest najmocniejszy, to zobaczymy, że rządzi tam postkomunistyczny beton.

 

A jaka może być reakcja Platformy na pomysły Piechocińskiego? Nowy wicepremier niby chce skończyć z wojną PO-PiS, tylko, że jego koalicjant, na tej wojnie korzysta. O co tu więc chodzi?

Możliwe są dwa scenariusze. Pierwszy jest taki, że to jest indywidualny pomysł Piechocińskiego, co nie jest wykluczone, bo może być tak, że nowymi pomysłami Piechociński chce zaznaczyć swoją obecność na scenie politycznej. I wówczas należy to traktować jako akcję propagandową obliczoną na to, że PSL chce pokazać, że wciąż istnieje i wciąż się liczy. W takim przypadku nie wróżę tej inicjatywie sukcesu. Możliwy jest jednak drugi, bardziej prawdopodobny scenariusz. Może być tak, że cała akcja jest ustalona z Donaldem Tuskiem, a chodzi o stworzenie nowego, koncesjonowanego centrum. Przecież są plany powołania koncesjonowanej prawicy pod postacią Radka Sikorskiego, Michała Kamińskiego i Romana Giertycha, działającej przy Platformie czy też w porozumieniu z Platformą. Z drugiej strony mamy Janusza Palikota, który stara się - i częściowo mu to wyszło - budować koncesjonowaną lewicę, będącą w sojuszu z Platformą. Do całej sprytnej układanki może tylko brakować kontrolowanego centrum. I w tym wariancie, pewne szanse na powodzenie planu Piechocińskiego - z tym, że to nie jest wówczas jego autorski pomysł - są. Tylko w tym momencie wracamy do punktu wyjścia, to znaczy do odpowiedzi na pytanie, czemu to miałoby być robione w oparciu o nic nieznaczące partyjki?

 

Rozmawiała DLOS

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.