Rokita: Strategia oskarżania Tuska o zdradę doprowadzi Kaczyńskiego pewnego dnia do władzy. To nie ulega wąpliwości

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Jan Rokita pracuje obecnie nad redakcją książki i kategorycznie podkreśla w wywiadzie dla portalu Onet.pl, że nie zamierza wrócić do polityki. Co nie oznacza, że się nią nie interesuje.

A polityka? Tak, interesuje mnie oczywiście, choć mniej niż wtedy, kiedy byłem jednym z aktorów politycznego teatru. (…) W pewnym czasie jednym z pierwszoplanowych...  Wtedy zainteresowanie sprawami publicznymi wypełniało moje życie. Przez większą część mojego życia polityka była na pierwszym miejscu.

Rokita zaznacza, że od czasu, kiedy nie ma go na scenie politycznej, bardzo się ona zmieniła, na niekorzyść.

Rzecz w tym, że tamta polityka była prawdziwa, ale niesprofesjonalizowana. Dzisiaj polityka jest sprofesjonalizowana, w związku z czym odrywa się od realności i staje się wytworem coraz bardziej profesjonalnego marketingu. Premier jest więc w takim samym sensie sztuczny i nieprawdziwy, jak nieprawdziwy i sztuczny jest pan Marek Kondrat, który z telewizora zapewnia nas, że jakiś tam bank marzy o tym, żeby nam dać swoje pieniądze

- gorzko ocenia Rokita.

Były polityk twierdzi, że "dzisiejsze spory to jedna wielka fikcja". Rokita mówi, że politycy zatracili istotę sporu, spierają się natomiast dosyć ostro i w ten spór niczym w teatrzyk wciągają społeczeństwo.

Zarówno Tusk jak i Kaczyński, utrzymują swoje plemiona w stanie ciągłego podniecenia  emocjonalnego, przez co wywołują np. takie efekty, jak dość wysoka frekwencja wyborcza. Ludzie są szczerze zaangażowani w politykę. Ich wściekłość polityczna jest  prawdziwa, naprawdę nienawidzą, prawdziwie utopiliby przeciwników w łyżce wody. W związku z tym mają głęboką motywację, aby pójść do wyborów.

Według Rokity fakt, że nie powstała Wielka Koalicja PO-PiS sprawił, że Donald Tusk dostał okazję przejęcia i umocnienia władzy. Polityk nie uważa jednak, aby czas rządów Jarosława Kaczyńskiego był czasem straconym.

Niewątpliwie reformy podatkowe Zyty Gilowskiej zagwarantowały polskiej gospodarce wzmocnioną konkurencyjność, tuż przed wybuchem wielkiego kryzysu. Bez Gilowskiej nie byłoby później słynnej "zielonej wyspy". To zresztą jest w ogóle ciekawe, że w Polsce najważniejsze liberalne reformy podatkowe przeprowadziły antyliberalne retorycznie rządy Millera i Kaczyńskiego

- przewrotnie zauważył były polityk PO.

Rokita twierdzi, że mimo korzystnych dla Platformy  sondaży, wcale nie oznacza to, że władza Tuska jest niezagrożona. Przewiduje, że nieuchronnie zbliża się czas, kiedy do władzy znów dojdzie Jarosław Kaczyński.

Jeżeli założyć, że w Polsce ukształtował się względnie stabilny system dwupartyjny, a na to wygląda, to nieuchronnie nie jest odległy czas, w którym na skutek normalnego zużycia się dotychczasowej władzy, wybory wygra druga strona.

Były polityk podkreśla, że od jednorazowych wahnięć sondażowych ważniejszy jest długofalowy polityczny trend.

Ciągle gdzieś czytam, że Kaczyński będzie wiarygodny tylko wtedy, gdy przestanie delegitymizować rząd, stanie się miły, grzeczny i zacznie współpracować z Tuskiem, jak Giertych, albo Ziobro. Moim zdaniem ta teza jest totalnie bezsensowna. Strategia oskarżania Tuska o zdradę, na granicy udziału w morderstwie smoleńskim, jest oczywiście społecznie ogłupiająca, niszczy racjonalną tkankę społeczną, destruuje debatę publiczną, natomiast jest efektywna, bo mobilizuje własnych zwolenników i osłabia morale przeciwników. I to ta strategia, a nie strategia uśmiechania się, łagodności i sympatii, doprowadzi Kaczyńskiego pewnego dnia do władzy

- zapowiada Rokita.

Rokita mówi, że "Smoleńsk" jest przez rząd "dość bezwzględnie wykorzystany do wzmocnienia antypisowskiej emocji. To z etycznego punktu widzenia naganne". I jest to, jak mówi były polityk jeden z tych kamyczków, podobnie jak sprawa Amber Gold, które kiedyś złożą się na lawinę i rząd Tuska porwią. Ale jeszcze nie teraz.

Tusk ma dość duży spryt i potrafi bardzo makiawelicznie używać takich przypadków korupcji w swoim obozie do rozgrywki o władzę. On ma tę umiejętność we krwi

- mówił Rokita.

Ostre i bardzo krytyczne słowa dostał się też rzecznikowi rządu. Według oceny Rokity Tusk sprawnie pozbył się ze swojego otoczenia Grzegorza Schetyny, natomiast inaczej postąpił z Pawłem Grasiem, którego zdymisjonował, ale wciąż ma przy sobie.

Graś jest Wachowskim Tuska, myślę, że jest mu potrzebny z powodów całkiem pozapolitycznych

- mówi Jan Rokita.

Całość wywiadu na portalu Onet.pl.

źródło: onet.pl/Wuj

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.