Marek Kondrat na Święta: "Bardzo jestem zadowolony z rządów Tuska. PO nie judzi, nie używa języka agresji. Mamy spokój"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Marek Kondrat na Przystanku Woodstock.. Fot. YouTube
Marek Kondrat na Przystanku Woodstock.. Fot. YouTube

Były aktor, a dziś celebryta zarabiający na życie handlowaniem winem i reklamowaniem banku udzielił świątecznego wywiadu onetowi.pl. Mówi w nim, że diametralnie zmienił swoje życie, żeby nie mieć kontaktu z pozorną rzeczywistością – czytaj polityką i konfliktowaniem się Polaków.

To w jednym zdaniu. W dziesiątkach innych zamienia się politycznego komentatora rugającego opozycję, wychwalającego rząd i raporty komisji Millera oraz MAK.

Zapytany, czy zagrałby w filmie o Smoleńsku odpowiada:

W "Smoleńsku" nie wystąpiłbym tak samo, jak nie wystąpiłbym w filmie Stevena Spielberga. Skończyłem z tym zawodem. W temacie aktorstwa już nic więcej nie mam do powiedzenia. A filmem o katastrofie smoleńskiej nie zaprzątam sobie głowy. O tyle Smoleńsk zajmuje mnie w życiu doraźnym, mimo że staram się omijać tę nazwę, że nie oczekuję tego filmu.

Co stało się 10/04, jak twierdzi, wie doskonale dzięki oficjalnym raportom:

O przyczynach katastrofy smoleńskiej wiem wszystko, odkąd usłyszałem nagarnia z czarnych skrzynek. Zbudowałem sobie własną opinię na temat tej katastrofy, którą potwierdziły dwie komisje. Nie mam wątpliwości w przypadku przyczyn katastrofy smoleńskiej.

Mówi też, że już się nie angażuje w popieranie jednego ugrupowania politycznego, po czym następuje cała seria zaprzeczeń tej deklaracji.

Onet.pl: - Po ostatnich wyborach parlamentarnych Adam Michnik napisał w "Gazecie Wyborczej": "te wybory to zwycięstwo Polski Marka Kondrata i Kuby Wojewódzkiego, Polski ludzi bystrych i uśmiechniętych".

Marek Kondrat: - O! Widzi Pan: "Polski ludzi bystrych i uśmiechniętych". Bardzo mi to konweniuje i to jest cały mój wkład w Polskę. Uważam, że tyle wystarczy. Nie trzeba mieć zdania w każdej kwestii. Nie silmy się na opinię o katastrofie smoleńskiej.

Onet: - Dlaczego Pan, zwierzę apolityczne, zaapelował tuż przed wyborami do Polaków, żeby nie głosowali na PiS?

MK: - Ze strachu! Udzieliłem interwencyjnego wywiadu "Gazecie", żeby tylko ponownie nie dopadła nas IV RP. Miewam takie zapaści i wtedy daję się sobą posłużyć politycznie.

Onet: - Instrumentalnie?

MK: - No skąd! Wyrażałem swoje zdanie z pełnym przekonaniem. Kiedyś bardziej angażowałem się w politykę. Nawet wystąpiłem w jakimś spocie telewizyjnym, w którym wspierałem Unię Wolności.

Onet: - Czyli przepoczwarzoną dzisiejszą nieboszczkę Partię Demokratyczną, która próbuje wrócić do żywych.

MK: - Wspierałem partię Tadeusza Mazowieckiego. Unia Wolności zdobyła wtedy 11,34 proc. i weszła do rządu. Stare dzieje. Daj dzisiaj Boże Partii Demokratycznej, ale wszystko ma swój czas i nie wróżę im sukcesu. Demokracja poszła dalej. Moją pracę wykonują młodsi koledzy, którzy się angażują politycznie.

A nam się wydawało, że praca aktora polega jednak na czymś innym.

Były odtwórca diagnozuje, dlaczego Polacy „są pogubieni”:

Pogubiliśmy gen w naszych powstaniach. Bez przerwy z kimś walczyliśmy. Przesuwaliśmy się na mapie świata raz w prawo, raz w lewo i znikaliśmy na 150 lat z mapy świata. Nasze położenie geopolityczne sprawia, że Polska jest bez przerwy w rozkroku, między zachodem a wschodem.

Duchowo również jesteśmy rozdarci. A jak się nachlejemy, to śpiewamy rosyjskie piosenki, czego wstydzimy się na drugi dzień. Wstydzimy się naszej słowiańskości. Mamy problem z samoidentyfikacją. Z rzeczywistością. Mieszamy sprawy mistyczne ze sprawami rzeczywistymi. Bez przerwy mamy problem z religią w szkole i z wychowaniem dzieci, które jest zacofane w stosunku do tego świata, do którego aspirujemy. Polskie dzieci są niesocjologizowane. Dzieci są porzucone i wychowywane w duchu starej szkoły, gdzie szkoła nie uczyła kooperacji, nie otwierała na inność.

(…) Ulice Pragi i Berlina są kolorowe. Dzięki czemu ludzie uczą się żyć ze sobą i są coraz bardziej otwarci. Ulice Warszawy są wciąż białe. U nas na ulice wychodzi ONR i tworzy się Ruch Narodowy. Na ulice wychodzą ludzie z pomalowanymi na biało-czerwono gaciami, a najważniejszym kryterium jest kto głośniej krzyknie. Pusty śmiech mnie ogrania, jak Kaczka w Opolu krzyczy o repolonizacji, bo trzy dni wcześniej wracam z Opola, gdzie miałem do czynienia z wykształconymi, dobrze prosperującymi obszarnikami, a nie rolnikami. To jest kompletnie inny obraz. Żyjemy stereotypami.

I wreszcie jasno deklaruje:

Przy wszystkich niedociągnięciach, bardzo jestem zadowolony z rządów Tuska. PO nie judzi, nie używa języka agresji. Mamy spokój.

Usprawiedliwia też słowa Donalda Tuska o niemożności ułożenia sobie życia w jednym państwie z takimi osobami jak Jarosław Kaczyński.

Ciekawe jakby Pan się czuł, gdyby jakiś koleżka oskarżał Pana o śmierć 96 osób. Oczywiste, że trudno jest żyć w jednym państwie z Kaczyńskim. Dlatego przestrzegałem przed powrotem IV RP. Szczęśliwie coraz mniej boję się PiS-u, bo to jest zużywająca się partia. Dzisiaj już nikt poważny nie może traktować Kaczyńskiego jako potencjalnego kandydata na premiera. Przemiany i wpadki prezesa PiS pokazują tylko spadek jego formy.

W świątecznym wywiadzie jest również zrozumienie, a nawet pochwała dla Palikota:

Jest wykształcony, więc dobiera odpowiednich słów i mówi dosyć otwarcie używając nadmiaru, ale jest też niekonsekwentny. Dlatego jego postawa mnie nie przekonuje. Ale obecność Palikota w polityce jest potrzebna, bo mimo wszystko on głosi słuszne hasła.

Oto konkrety:

Najsensowniejsza jest potrzeba oddalenia państwa od Kościoła. To, co się w Polsce odbywa, jest niestosowne. Mamy głupowaty taliban, który nie mówi głosem chrześcijańskim i głosem rozwagi, ale głosem jątrzenia. Dobrze, że Kościół wziął ostatnio na wstrzymanie, bo przestraszył się katastrofy smoleńskiej, w którą się zaangażował. Ale szczęśliwie Kościół polski poszedł po rozum do głowy i wrzucił wsteczny bieg. Mimo że jest już za późno, bo Kościół toruński funkcjonuje w atmosferze jadu, podjudzania i nienawiści. Brak reakcji Episkopatu jest bardzo podejrzany. Kościół powinien mówić do owieczek językiem współczesnym, a nie szatanem i smołą.

Kościół mówiący do owieczek szatanem?!!!

Możemy jedynie skonstatować, że żałujemy, iż Marek Kondrat skończył z graniem w filmach, a zajął się opowiadaniem głupstw.

znp, onet.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych