CZTERY PYTANIA do Jana Bokszczanina. "Na miejscu wybuchu mogą pozostać ślady trotylu. Twarde stwierdzenie Laska nie jest uprawnione"

Fot. Youtube.pl
Fot. Youtube.pl

wPolityce.pl: Maciej Lasek, wiceszef komisji Millera, stwierdził w jednym z wywiadów, że jeśli we wraku tupolewa w Smoleńsku wykryto trotyl to znaczy, że nie było tam wybuchu. "Jeżeli jest trotyl, to nie było wybuchu, bo co wtedy wybuchło?" - pytał. Czy jego stwierdzenie jest uprawnione?

Jan Bokszczanin, właściciel firmy Korporacja Wschód, producenta wykrywaczy mat. wybuchowych: Maciej Lasek ma rację tylko częściową. W czasie wybuchu nigdy nie rozkłada się bowiem cały trotyl. Każda reakcja, która następuje, tworzy produkt - substancje powybuchowe. Jednak w czasie wybuchu trotyl, czyli substrat, nie rozkłada się całkowicie. On nie znika. Na miejscu wybuchu mogą pozostać ślady trotylu. Twarde stwierdzenie Macieja Laska nie jest więc uprawnione. W Smoleńsku natomiast należy zbadać również substancje powybuchowe, czyli produkt poreakcyjny.

 

Jakie badania należy wykonać?

Jeśli wykryto w Smoleńsku trotyl, to nie jest to twardy dowód na wybuch. Dowodem 100-procentowym będzie stwierdzenie śladów materiałów powybuchowych. Tego nie wykrywa nasz sprzęt. Jeśli stwierdzamy ślady trotylu, to należy z tego miejsca pobrać próbki. Jeśli był wybuch, to badania tych próbek wykażą obecność materiałów powybuchowych, czyli produktu reakcji wybuchowej. Jednak to nie jest tak, że w czasie wybuchu cały trotyl ulega rozkładowi. Gdyby tak było, słowa Macieja Laska byłyby prawdziwe. Jednak tak nie jest. Ślady trotylu mogą być na miejscu, w którym wybuchu nie było, ale również na miejscu wybuchu. Jedno jest pewne, wskazanie trotylu przez nasz detektor oznacza, że w danym miejscu był trotyl. Czy wybuch był, czy go nie było - trzeba sprawdzić w dodatkowych badaniach.

 

Skąd ten trotyl mógł się wziąć w samolocie?

Wielokrotnie podkreślałem, że źródło pochodzenia trotylu jest kwestią do ustalenia. Miejsca w samolocie mogły zostać skażone trotylem w sposób różny. Źródło pochodzenia wymaga dokładnej analizy. To trzeba sprawdzić. Jedno jest pewne - jeśli urządzenie wykryło trotyl, to znaczy, że on tam był. Wszystko pozostałe to sprawa badań. Trzeba ustalić skąd ten trotyl wziął się na pokładzie.

 

Szef prokuratury wojskowej na posiedzeniu komisji sprawiedliwości i praw człowieka stwierdził jednak, że trotyl jest obecny wszędzie: na wędlinie, paście do butów, na mundurze kolegi...

Mówiłem już wiele razy o tej sprawie. Przeprowadzałem szczegółowe doświadczenia na żywo w kilku redakcjach oraz na konferencji prasowej w Instytucie Elektrotechniki. W tych badaniach wykorzystywaliśmy różne pasty do butów, perfumy itd. Urządzenia reagowały jedynie na cząstki trotylu, a nie na inne związki. Wypowiedź prokurator uważam za niefortunną. Być może urządzenie używane przez prokuraturę było zanieczyszczone trotylem i dlatego wykazało ten środek. Myśmy w badaniach nie stwierdzili, by detektor reagował na inne substancje niż trotyl.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.