Ziemkiewicz o Hajdarowiczu: "Nie widzę sensu zadawać się ze "słupem", ani też z szajbusem, a zwłaszcza z dwoma w jednym"

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Nigdy z Hajdarowiczem nie będę w aliansach – pisze Rafał Ziemkiewicz na Salonie 24. Jego zdaniem właściciel Presspubliki jest albo słupem, albo szajbusem. Albo obydwoma na raz.

Facet jest albo zwyczajnym słupem Tuska, a w takim razie zadawanie się z nim nie ma sensu, albo kompletnym idiotą, co wiedzie do wniosku tego samego

- pisze Ziemkiewicz. I jak zaznacza oba te warianty się nie wykluczają.

Publicysta podkreśla, że publicyści tygodnika nie kwestionowali nigdy zmian w "Rzeczpospolitej" po fatalnej - jego zdaniem - publikacji o trotylu. Przypomina też, że swego czasu nowy właściciel dostał od rządu zgodę na odkupienie pakietu Brytyjczyków i pakiet Skarbu Państwa zapewne pod warunkiem usunięcia z dziennika Pawła Lisickiego. (Taki warunek, jak twierdzi dziennikarz - rząd wielokrotnie sugerował Brytyjczykom, którzy  chcieli kupić tytuł za uczciwe pieniądze.)

Ziemkiewicz zauważa też, że to nowe, wybrane przez  samego Hajdarowicza kierownictwo, wsadziło go na trotylową bombę. Jak zauważa autor - poważny właściciel w tej sytuacji mianowałby nowego naczelnego i dał mu swobodę ruchu, a sam schował na zapleczu.

Hajdarowicz zrobił jednak inaczej:

Zaczął latać po wszystkich mediach i wygadywać głupoty, a na koniec zrobił coś bezprecedensowego na skalę światową - dodał do "Rzepy" własną, autorską wkładkę, w której wykłócał się ze zwolnionymi dziennikarzami i wygrażał tym, których jeszcze nie zwolnił

- przypomina Ziemkiewicz. I podkreśla, że na takie ośmieszanie "Rzeczpospolitej" - redaktor naczelny URze nie mógł nie zareagować.

Zdaniem Ziemkiewicza reakcja Hajdarowicza była niewspółmierna - zwolnił Lisickiego i tym samym zniszczył tygodnik, który jedyny wśród jego medialnych przedsięwzięć nie był finansową katastrofą i miał mu w tym roku przynieść co najmniej 9 milionów złotych.

Jeśli nie kazał mu tego zrobić Tusk w ramach czyszczenia mediów przed jakimś zamierzonym przez rząd megaświństwem (co jest oczywiście wariantem bardziej prawdopodobnym), to trzeba uznać, iż rzekomy biznesmen jest zwykłym histerykiem, który poczuwszy się obrażony "niesubordynacją" zemścił się na oślep, przy okazji odstrzeliwując sobie samemu nogi

 

– pisze Ziemkiewicz. I dodaje:

 

Jeśli więc założyć, że Hajdarowicz nie jest bezwolnym słupem w reku Grasia, który jest bezwolnym słupem w ręku Tuska (co czyni ocenę sprawy jednoznaczną) to kim w takim razie jest? Na pewno nie biznesmenem, bo biznesmen tak się nie zachowuje. W tym wariancie jawi się on facetem niezbyt zrównoważonym psychicznie, mającym nie wiadomo skąd, ale głównie z długów, sporą kasę, ale też daleko od niej większe parcie na szkło. Facetem, który bardziej niż o pieniądzach i władzy marzy o byciu celebrytą, sędziowaniu w talent-showach, odstawianiu polskiego Gatesa, proroka nowych mediów oraz guru tabletów - słowem, facetem skupionym na pajacowaniu, bez kontaktu z realiami.


Przestawiając taką diagnozę sytuacji – Ziemkiewicz składa solenną deklarację, że nie chce  mieć do czynienia ani układać się z człowiekiem innej opcji, z człowiekiem z wrogich układów.

Nawet z szują czy gangsterem, dopóki mam do czynienia z osobą racjonalną - zawsze mogę powiedzieć: jest pan moim wrogiem, służymy przeciwnym stronom i skłóconym ze sobą Bogom, muszę pana zabić, a pan mnie, ale to nothing personal". Natomiast nie widzę sensu zadawać się ze "słupem", ani też z szajbusem, a zwłaszcza z dwoma w jednym, bo przecież, jak zaznaczyłem, nie wyklucza się to wzajemnie

– podkreśla. I składa deklarację, że nie zamierza nigdy mieć nic wspólnego z żadnym przedsięwzięciem, z którym związany jest p. Grzegorz Hajdarowicz.

Publicysta tłumaczy też, że fakt iż w najnowszym numerze URze znalazły się jeszcze teksty starej redakcji wynika jedynie z cyklu wydawniczego, a więc znaczna część numeru zgodnie z harmonogramem złożona była już w środę, zanim Hajdarowicz ogłosił swą brzemienną w skutki decyzję.

ansa/Salon24

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych