Pirotechnik, były funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu: gdyby ślady trotylu były na fotelach, wyszkolony pies wskazałby konkretne miejsca

Rys. Andrzej Krauze
Rys. Andrzej Krauze

"Nasz Dziennik" opublikował rozmowę z mjr. rez. Robertem Terelą, pirotechnikiem, byłym funkcjonariuszem Biura Ochrony Rządu.

W rozmowie pada ważne pytanie: czy to możliwe, by ślady materiałów wybuchowych pochodziły z wylotów tupolewa do strefy działań wojennych m.in. do Afganistanu?

Mjr Terela odpowiada:

Przed startem samolotu, w ramach prowadzenia rozpoznania pirotechnicznego na pokładzie, dokonuje się rozpoznania również z użyciem psa służbowego do wyszukiwania materiałów wybuchowych. Gdyby na tych fotelach pasażerskich były ślady trotylu, pies by te miejsca zaznaczył. Takie wydarzenie powinno zostawić ślad w dokumentacji Biura Ochrony Rządu.

Pytany z kolei, czy pobrane próbki z namiotów z PCV będą dawały taki sam wynik pozytywny, jak próbki z materiałem wysokoenergetycznym, mjr Terela odpowiada:

Niejednokrotnie zbierałem próbki z różnych tworzyw, w tym także z PCV, i nie miałem wtedy pozytywnych wyników, czyli takich, jak w przypadku materiałów wybuchowych. Gdy nie było w próbce określonych cząstek, to ich po prostu nie było. Próbki z PCV w żaden sposób nie dawały wyników pozytywnych.

Polecamy całą rozmowę, w której znajdą państwo wiele wartościowych informacji technicznych o technologi IMS, której polscy biegli użyli w Smoleńsku.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych