Prof. Zybertowicz: Bez wątpienia mamy do czynienia z szeregiem zjawisk i procesów, które mogą spychać Polskę w stronę Białorusi

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Prof. Andrzej Zybertowicz w TVP Info komentował społeczne nastroje związane z Marszem Niepodległości, manipulacjami wokół tego wydarzenia, a także odniósł się do tezy, jakoby pod pewnymi względami Polska zbliżała się do Białorusi:

Bez wątpienia mamy do czynienia z szeregiem zjawisk i procesów, które mogą spychać Polskę w stronę Białorusi.

Wśród czynników, które mogą na to wskazywać, badacz wymienił:

Brak kontroli nad tajnymi służbami przez maszynę państwa i przez obywateli. Wczorajsza informacja z „Dziennika”, że wywiad skarbowy jest kompletnie poza kontrolą. Informacja sprzed paru tygodni, że Służba Kontrwywiadu Wojskowego nie jest kontrolowana ani przez Ministerstwo Obrony Narodowej ani przez ministra Cichockiego, który teoretycznie ma pewne uprawnienia koordynacyjne. Manipulacje medialne. Dlaczego był taki poziom napięcia i emocji wokół tego niedzielnego marszu i w czasie tego niedzielnego marszu?

Profesor precyzował:

Obie strony – i policja i manifestanci – pamiętali klimat skonstruowany wokół Marszu Niepodległości w zeszłym roku przez media. Otóż media w tym roku zachowały się lepiej, przedstawiły bardziej wielowymiarowy przekaz. W zeszłym roku główne media pokazały świadomie zmanipulowany, zdeformowany obraz marszu. To, że tysiące ludzi z rodzinami spokojnie maszerowały, było zasłonięte, musieliśmy oglądać to w internecie. Natomiast w kółko te same sceny palenia samochodu jednej ze stacji były pokazywane. Otóż ludzie są świadomi, czemu to wszystko służy. Czują się pokrzywdzeni. Kiedy ktoś uczestniczy w jakimś wydarzeniu i potem włącza telewizję, to chciałby, żeby w jakiejś części przekaz współgrał z jego doświadczeniami. Tu jest wyraźne rozjechanie. Jest nastawienie takie oto: oni znowu sprowokują jakieś zadymy, żeby zdeformować obraz naszych odczuć patriotycznych. I to nastawienie do władzy – obniżanie poziomu zaufania do władzy – powoduje, że pod pewnymi względami powstaje dystans między władzą, mediami i społeczeństwem przypominający Białoruś.

Prowadząca Małgorzata Żochowska próbowała przekonywać, że białe jest czarne:

Mówi pan o manipulacji medialnej, także tej sprzed roku. W moim przekonaniu – sam pan powiedział – że można było także oglądać inne wymiary czy inne obrazy z tych marszów w internecie. To nie manipulacja medialna, tylko taka medialna rzeczywistość. To w takim razie manipulują wszyscy. To w takim razie ci, którzy pokazywali tylko ten drugi obraz marszów niepodległości sprzed roku tez dokonali manipulacji.

Profesor protestował:

AZ: - Nie, nie było „ci”. Ten drugi obraz to był obraz z internetu, obraz z setek kamer, które pokazywały i zadymy, pokazywały policjanta kopiącego skulonego w rogu człowieka.

MŻ: - Mieli nie pokazywać?

– rezolutnie zagaiła prowadząca. Prof. Zybertowicz odparł:

AZ: - Internauci pokazali policjanta kopiącego człowieka i ludzie parę dni przed marszem dowiedzieli się, że ten człowiek, ten policjant zamaskowany nie będzie ukarany, bo uznano, że kopanie bezbronnego człowieka to jest mała szkodliwość społeczna. Tego typu sytuacje obniżają zaufanie społeczne. Tego typu sytuacje powodują, że wiele osób jest przekonanych – może niesłusznie – że miała miejsce policyjna prowokacja. Ja nie mam zdania, bo jako badacz chciałbym mieć więcej informacji. Być może nie było policyjnej prowokacji. Być może policja popełniła tylko pewne błędy techniczne, które mogą się zdarzyć w takiej trudnej sytuacji. Ale manipulacja medialna z zeszłego roku, informacja, że policjant kopiący skulonego człowieka nie będzie ukarany, tworzy złe nastroje, tworzy nadmierną podejrzliwość.

Dalej profesor mówił:

Wskazałem, że pod niektórymi względami, np. pod względem utraty zaufania między znaczną częścią społeczeństwa do mediów i do władzy zbliżamy się do Białorusi, W sytuacji, gdy istnieje subiektywne – może mylne – przekonanie, że władza ma interes polityczny w tym, żeby były zadymy, żeby zaprezentować obóz niepodległościowy jako ludzi nieodpowiedzialnych, jako ludzi, którzy nie mają żadnej alternatywy dla Polski, jako ludzi, którzy chcą tylko rozrabiać; w sytuacji, gdy jeden z czołowych tygodników pokazuje na okładce Jarosława Kaczyńskiego z „poprawionymi” photoshopem oczami z ognikami; w sytuacji gdy ludzie czują nawałnicę propagandową, która ma na celu zdyskredytowanie pewnej części społeczeństwa i ich roszczeń do uczestnictwa w polityce, mówią tak: Wykorzystają manifestację, żeby powtórzyć schemat medialny z ubiegłego roku.

Żochowska stwierdziła, że sam fakt możliwości zorganizowania marszów jest dowodem na nieprawdziwość tezy o zbliżaniu się Polski do Białorusi.

MŻ: - Czy wyobraża pan sobie taką sytuację, że tam, na Białorusi, odbywa się taka manifestacja, a wyłapywani – z błędami albo nie po stronie policji – są ci, którzy próbują wykorzystywać takie zgromadzenie do tego, żeby porzucać sobie kamieniami, bo im zamknięto „Żyletę”?

AZ: - Jeśli pani chce mnie przekonać, że się od Białorusi różnimy, to się tutaj zgadzamy. Nie musi mnie pani przekonywać, że jesteśmy Białorusią. Natomiast widać pewne niebezpieczne procesy. Np. proces wymykania się spod kontroli tajnych służb. Widać sytuację, w której spora część społeczeństwa jest przekonana – nie bezpodstawnie – że za złe emocje odpowiedzialni są nie tyle politycy, którzy czasami wznoszą nieodpowiedzialne okrzyki na wiecach, tylko media.

Widać to, jak na dłoni. I tylko wspomniana przez profesora rzetelność relacji internetowych zmusiła główne media tradycyjne do nieco innego opowiadania o marszu tegorocznym. To internet jest zaułkiem obiektywizmu.

Internet, którego tak łatwo nie da się poskromić. Przynajmniej na razie.

znp, TVP Info

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.