Roman Giertych ramię w ramię z Bronisławem Komorowskim. Czego się nie robi z tęsknoty za władzą?

fot.wpolityce.pl
fot.wpolityce.pl

Roman Giertych wykonał kolejny gest w stronę PO. Ogłosił, że 11 listopada weźmie udział w marszu "Razem dla niepodległości" organizowanym przez prezydenta. Oficjalny powód: ponieważ Bronisław Komorowski zdecydował się uczcić nie tylko Józefa Piłsudskiego ale i Romana Dmowskiego.

Pan prezydent zaprosił mnie na marsz. A, że pan prezydent po raz pierwszy w historii zdecydował się w ramach Święta Niepodległości uczcić nie tylko Józefa Piłsudskiego, ale i Romana Dmowskiego – po raz pierwszy zdecydowałem się wziąć udział w obchodach 11 listopada

– przyznał na antenieTVP1 Roman Giertych, były wicepremier w rządzie PiS-LPR-Samoobrona.

11 listopada Bronisław Komorowski poprowadzi ulicami Warszawy marsz „Razem dla Niepodległej”. Były wicepremier tak tłumaczy swoją decyzję:

Nigdy nie było takiego gestu, który w sposób symboliczny uznawałby dokonania Romana Dmowskiego, który przecież był jednym z ojców polskiej niepodległości. To jego podpis widnieje razem z podpisem Ignacego Paderewskiego pod Traktatem Wersalskim, który po 123 latach przyniósł nam niepodległość. To osoba naprawdę wybitna. Jak w każdej postaci historycznej znajdujemy rzeczy, których dziś nie pochwalamy. Ale to samo dotyczy Piłsudskiego

– wyjaśniał gość „Polityki przy kawie”.


Giertych podkreślił, że nawet gdy Lech Kaczyński zapraszał go z okazji 11 listopada „na trybunę na Plac Piłsudskiego”, to jako ówczesny wicepremier nie brał udziału w obchodach,  uważał bowiem, że „jest pewna niesprawiedliwość historyczna, skoro dokonania jednej części obozu niepodległościowego się docenia, a o drugiej się zapomina”.

Fakt, że to właśnie za kadencji Lecha Kaczyńskiego – prezydenta Warszawy – w stolicy stanął pomnik Dmowskiego, Giertych skomentował następująco:

Wówczas w Radzie Warszawy była koalicja PiS-u i LPR-u i warunkiem poparcia przez nas budżetu Miasta Stołecznego Warszawy było przeznaczenie 400 tysięcy złotych na ten pomnik. Na to Lech Kaczyński z dużymi oporami się zgodził.

Na pytanie, czy nie jest to kolejny gest, który ma go zbliżyć do Platformy Obywatelskiej i utorować drogę powrotu do polityki, odparł:

Ja nie chcę sobie utorować drogi do polityki w ogóle. Jeżeli coś miałoby mnie kiedyś skłonić do powrotu, to jedynie zagrożenie powrotu do władzy Jarosława Kaczyńskiego, czego na razie nie widzę

– mówił. I przyznał, że w tej chwili nie buduje żadnej formacji politycznej. Zastrzegł jednak:

Co będzie za parę lat, tego nikt nie wie

Były wicepremier zdystansowała się też od Młodzieży Wszechpolskiej, która przez lata stanowiła jego zaplecze polityczne i organizacyjne:

Martwię się tym, że Młodzież Wszechpolska dzisiaj związała się z ruchem narodowo-radykalnym, z którym ja zawsze miałem raczej wojnę, niż przyjaźń. To, co dzisiaj robi Młodzież Wszechpolska, to że wspólnie z ONR-em, z różnymi dziwnymi ludźmi, którzy głoszą teorie smoleńskie zupełnie oderwane od rzeczywistości, organizuje ten wspólny marsz – to nie budzi mojej sympatii. Uważam, że obecne kierownictwo Młodzieży Wszechpolskiej prowadzi tę organizację w złym kierunku. Nie chcę mieć nic wspólnego z tym, co robili w zeszłym roku

– podkreślał Roman Giertych. Za to pod adresem prezydenta nie szczędził ciepłych słów:


Dobrze, że pan prezydent zdecydował się na zorganizowanie marszu w tym roku, bo być może dzięki temu, że wspólnie uczcimy wszystkich tych, którzy przyczynili się do niepodległości – pokażemy jedność narodową. Z panem prezydentem będą wszyscy, od socjalistów, po narodowych demokratów. I dobrze

– mówił. I dodał:

Wszyscy boimy się, że grupy kibiców, radykałów i młodych ludzi, którzy polityki powinni się jeszcze uczyć – zakłócą ten wielki gest jedności, który zrobił pan prezydent. Ja naprawdę to doceniam, mimo mojej krytycznej postawy wobec prezydenta Bronisława Komorowskiego. Wiele razy wypowiadałem się negatywnie o jego działaniach, ale pokazanie jedności narodowej ponad podziałami, to budowanie przesłania do narodu, że w Dniu Niepodległości łączy nas patriotyzm i Polska niepodległa.

Ewolucja polityczna Romana Giertycha to proces nienowy. Jego zbliżanie się do Platformy postępuje krok za krokiem, choć jak twierdzą wtajemniczeni, wolniej niż oczekiwałby sam zainteresowany. Powszechnie znana przyjaźń z Radosławem Sikorskim – jak na razie nie przetarła mu otwartego dostępu na salony. Reprezentowanie interesów Michała Tuska też nie wystarczyło. Może więc maszerowanie ramię w ramię z prezydentem Komorowskim zmaże dawne prawicowe winy? Kto wie...

ansa

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.