Gmyz w "Fakcie": niczego nie wycofuję. Napisałbym jeszcze więcej, bo dziś też więcej wiem. Oświadczenie prokuratury potwierdza to, co napisałem

Fot. PAP/Grzegorz Jakubowski
Fot. PAP/Grzegorz Jakubowski

Niczego nie wycofuję. Napisałbym jeszcze więcej, bo dziś też więcej wiem. Oświadczenie prokuratury potwierdza to, co napisałem, choć zostało to sformułowane w nieco ostrożniejszych słowach

- mówi o swoim artykule nt. trotylu Cezary Gmyz w wywiadzie dla dziennika "Fakt".

Dziennikarz przyznaje, że prowokacja w przypadku jego artykułu jest wykluczona:

Mam zaufanie do swoich źródeł. Zorganizowanie prowokacji w tym przypadku nie wchodzi w grę, bo w tej sprawie to ja docierałem do informatorów, a nie oni do mnie.

W rozmowie Gmyz relacjonuje również to, co działo się w redakcji "Rzeczpospolitej" w czasie konferencji prokuratury wojskowej:

Słysząc to co mówili na konferencji, wpadłem do naczelnego z okrzykiem: „kłamią”". Naczelni gazety byli już jednak wtedy totalnie spanikowani i chyba nie mieli ochoty na rozmowę ze mną. Wróciłem więc do swojej roboty dziennikarskiej. Skończyło się to tym, że oni zaczęli pisać to pierwsze oświadczenie, o którym zupełnie nie miałem pojęcia. Zobaczyłem je dopiero na stronie i jak przeczytałem, że „pomyliliśmy się", wtedy użyłem już grubych, niecenzuralnych słów. (...) Tego co padło na konferencji nie nazwałbym wprost kłamstwem czy łgactwem, ale była tak skonstruowana wypowiedź, żeby nie skłamać, ale i prawdy nie powiedzieć.

Dziennikarz przyznaje, że nie wie, czy Grzegorz Hajdarowicz znał treść artykułu, ale na pewno "wiedział, czego dotyczy". Gmyz pytany o oświadczenie Hajdarowicza, który powiedział, że tekst był "zbitkiem informacji, które Gmyz uzyskał na mieście” oraz, że był „czystą konfabulacją”, mówi:

Pan Hajdarowicz jest wybitnym specjalistą w dziedzinie hodowli palm kokosowych w Ameryce Południowej i w tej materii nie kwestionuję jego kompetencji. Natomiast w dziennikarstwie stawia pierwsze kroki. Faktem jest, że zaczyna ambitnie, pisząc czołówki w jednym z największych polskich dzienników, myślę jednak, że potrzebuje parunastu lat praktyki, by pojąć, o co w tym fachu chodzi. (...) Postawa wydawcy gazety jest rzeczą całkowicie niedopuszczalną. To się nie mieści w standardach cywilizowanego kraju, żeby właściciel wprost redagował gazetę.

Cała rozmowa w "Fakcie"

KL

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.