TRZY PYTANIA do dra Żurawskiego vel Grajewskiego: "Dzień Jedności Narodowej nie jest dla Rosjan ważny, oni wciąż żyją potęgą Związku Radzieckiego"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

7 listopada 1612 r., po dwóch latach obecności w stolicy państwa carów, skapitulował nękany głodem i oblegany przez rosyjskie pospolite ruszenie polski garnizon Kremla. Na pamiątkę tego wydarzenia, 4 listopada w Rosji obchodzony jest Dzień Jedności Narodowej. Nie wydaje mi się, żeby to było święto dla Rosjan jakoś mentalnie wybitnie ważne - mówi dr Przemysław Żurawski vel Grajewski, politolog.

wPolityce.pl: Jaki znaczenie dla dzisiejszych Rosjan ma Dzień Jedności Narodowej?

dr Przemysław Żurawski vel Grajewski: Analizując podejście mentalne do tak odległych wydarzeń, bo przypomnijmy, że mówimy o początku XVII wieku, to jest zbyt odległa historia, by ona ich jakoś mocno poruszała w innych kwestiach niż np. konieczność podjęcia debaty z Polską. Jeśli mamy jakąś licytacje między narodami to wtedy Rosjanie mogą się zawsze odwołać do tej daty, do wypędzenia Polaków z Kremla. Ustanowienie święta w tym dniu właśnie teraz miało raczej związek z bliskością daty przewrotu bolszewickiego, do czego przyzwyczajone było społeczeństwo rosyjskie przez szereg lat związku sowieckiego niż z samym wydarzeniem, którego formalnie dotyczy. Sądzę, że przeważające rzesze społeczeństwa rosyjskiego jeśli coś z historii w ogóle pamiętają, to raczej - właśnie z "doktryną" obecnej Rosji Putina - chwałę i potęgę państwa sowieckiego. Przeważającej liczbie Rosjan zapewne ta dzisiejsza data z niczym konkretnym się nie kojarzy. Nie sądzę, żeby to było święto jakoś emocjonalnie przez nich uzewnętrznione. Kiedyś znaczenie miała właśnie data 7 listopada, a dziś - 4 listopada - to święto państwowo - propagandowe, tylko blisko terminowe tamtemu, i tylko dlatego jakoś w polityce państwowej Rosji funkcjonuje. Kręgi inteligencji rosyjskiej doskonale zdają sobie sprawę z pobudek, jakimi kierował się Putin, kiedy w 2004 roku to święto wprowadzał.

Czy Rosja jest teraz rzeczywiście w takim historycznym momencie, że potrzebuje pretekstów, aby swą prawdziwą, czy tez historyczną, przeszłą wielkość podkreślać?

To zawsze, ale obecna Rosja bardziej bazuje na potędze Związku Sowieckiego i zwycięstwie w II Wojnie Światowej, złamaniu III Rzeszy. Ten tytuł do chwały jest podkreślany w całej Rosji. Putin nawet swego czasu powiedział, że oni by sami tę wojnę wygrali, bez pomocy innych narodów. To, co w narracji rosyjskiej jest "wyzwoleniem Europy Środkowej" to jest raczej ten punkt odniesienia pokazujący te zasługi Rosjan. Natomiast oni już nie sięgają do początków XVII wieku, to czasem się przydaje, może przy stwierdzeniu, że Rosja ma prawo do jakiejś szczególnej wrażliwości w dziadzinie bezpieczeństwa, bo była z zachodu najeżdżana, a to przez Polaków, a to przez Napoleona, a to przez Hitlera. W tym ciągu to może czasem służyć takiemu usprawiedliwianiu zbrojeń, czy tworzeniu strefy wpływów w rozumieniu strefy ochronnej wokół granic Federacji Rosyjskiej, bo Rosja ma tu jakoś szczególnie być zmaltretowana historycznie przez te najazdy z zachodu. Ale mówimy tu o szczególnych okazjach, to nie jest narracja codzienna. Kreml przecież nie jest zainteresowany w pokazywaniu dna upadku Rosji w czasie Wielkiej Smuty.

Putin dał Rosjanom to święto w 2004 roku, tymczasem dziś staje się ono pretekstem do antyputinowskich wystąpień. Czy nie dał pretekstu do manifestowania opozycji, która wykorzystuje każdą okazję, żeby pokazywać niezadowolenie z rządów Putina?

Z natężeniem wystąpień antyputinowskich mieliśmy do czynienia raczej przy okazji wyborów, czyli podczas wydarzeń bieżących politycznych, a nie podczas rocznic. Nie wydaje mi się z resztą, żeby w Rosji w tych dniach istniało jakieś szczególne napięcie polityczne w porównaniu do innych okresów roku. Nie wydaje mi się, żeby to było święto dla Rosjan jakoś mentalnie wybitnie ważne.

Rozmawiał Marcin Wikło

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych