Bujnowski dla wPolityce.pl o smoleńskiej konferencji: cel został osiągnięty. "Istnieją inne wyjaśnienia katastrofy niż oficjalna"

Dr Kazimierz Nowaczyk w czasie prezentacji referatu. Fot. wPolityce.pl
Dr Kazimierz Nowaczyk w czasie prezentacji referatu. Fot. wPolityce.pl

Specjalnie dla portalu wPolityce.pl Janusz Bujnowski, wydawca i redaktor magazynu polonijnego LOTNICTWO TERAZ i DAWNIEJ, absolwent wydziału MEL PW o specjalności silniki lotnicze, relacjonuje i podsumowuje pierwszą konferencję naukowców na temat katastrofy smoleńskiej:

 

Cele, jakie zakładała Konferencja naukowców dot,. Katastrofy smoleńskiej, zostały osiągnięte. Sala była praktycznie pełna. Jak podano przybyli na nią uczestnicy-profesorowie z pięciu krajów. Przy wejściu pytałem, ilu uczestników spodziewają się organizatorzy. Usłyszałem, że przygotowano 220 miejsc. W czasie przerwy policzyłem te miejsca i zauważyłem, że było ich około 240, więc pewnie dostawiono dodatkowe krzesła.

Oprócz naukowców, inżynierów, badaczy były też przeznaczone miejsca dla członków rodzin ofiar tej tragedii smoleńskiej. Przybyło ich sporo.

Na początku podano uczestnikom, że były ogromne trudności z dotarciem do polskiego świata naukowego, a szczególnie do instytucji naukowych, jak Politechniki, Instytuty... i była tylko garstka profesorów zainteresowanych tą konferencją. Niemniej, im było bliżej do Konferencji grupa rozrastała się i doszła do ponad 100 profesorów z Polski, a do tego szereg ten powiększyli profesorowie i naukowcy z innych krajów.

Smutnym dla mnie był i jest fakt, że tak zasłużone instytucje dydaktyczno-naukowe, jak Wydział Mechaniczny Energetyki i Lotnictwa oraz Instytut Lotniczy, nie były licznie reprezentowane na Konferencji Smoleńskiej przez swych uznanych profesorów czy naukowców. Było tylko po parę osób i to raczej nie z obecnie zatrudnionych i aktywnych kierowników Instytutów, Katedr czy Zakładów. Co się stało?

W Programie Konferencji, który przygotowali organizatorzy i który otrzymał każdy z uczestników, podane są składy Komitetów z wymienieniem instytucji naukowych, w których pracują czy zasiadają ich członkowie. Warto tym danym poświęcić trochę miejsca.

Komitet Naukowy Konferencji w składzie na dzień 21.06.2012 miał 6 członków w Prezydium, 2 członków honorowych i 27 członków w 6 Komisjach. Najliczniejsze były Komisja Fizyka i Geotechnika /8 członków/ oraz Matematyka i Informatyka /6 członków/. Komisja Lotnictwo i Aerodynamika zawierała tylko dwa nazwiska tzn. prof. Binenda i prof. Gosiewski z Politechniki Białostockiej i Instytutu Lotnictwa (!!!). Nie ma w tym gremium /łącznie 35 profesorów/ ani jednego z MELu a z Instytutu Lotnictwa tylko jeden, przy czym reprezentujący na pierwszym miejscu Politechnikę a nie Instytut.

Kolejny Komitet to Komitet Organizacyjny a w nim na dzień 24.09.2012 było 8 członków w tym ani jednego z MELu czy Instytutu Lotnictwa.

Najliczniejszy Komitet posiadający na dzień 12.10.2012 stu członków to Komitet Inspirujący i Doradczy. Jest tam szereg profesorów z Politechniki Warszawskie, ale stanowią oni mały wkład liczbowy w porównaniu z innymi instytucjami naukowymi czy Politechnikami biorąc pod uwagę wielkość tej warszawskiej uczelni. Są tam profesorowie z Wydziałów Chemicznego, Fizyki, Inżynierii Lądowej, Elektrycznego, Elektroniki i Technik Informacyjnych, Samochodów i Maszyn Roboczych i na tym kończy się ta lista. Znów na niej nie ma profesorów z MELu i Instytutu Lotnictwa.

Czyżby te instytucje nie miały tu nic do powiedzenia, nie miały uznanych autorytetów, wiedzy i doświadczeń w dziedzinie katastrof lotniczych? Oczywiście tak nie jest, ale są inne przyczyny. O ile wiem, kierownictwo Instytutu Lotnictwa wydało dyrektywę dla swoich pracowników, aby w Konferencji Smoleńskiej nie brać udziału (!!!). Tak więc nie nauka a naciski polityczne decydują co mają robić naukowcy. Cofamy się do czasów PRL-u.

Niemniej profesorowie z innych Wydziałów PW ratowali image tej uczelni a dwóch z nich przedstawiło bardzo ciekawe i aż rewelacyjne referaty wskazujące na eksplozje jako przyczynę zniszczenia tupolewa.

Liczna grupa to profesorowie z za granicy lub ściśle powiązani z instytucjami zagranicznymi Komitety organizacyjny i naukowy dopuściły do wygłoszenia 18 referatów ze zgłoszonych 30. Niekoniecznie te niedopuszczone nie miały odpowiedniego poziomu. Czasami nie mieściły się w celach i profilu Konferencji.

Warto tu przytoczyć za organizatorami cel Konferencji. Tak o tym napisano w programie, a potem powtórzono w Dokumencie Końcowym:

Stworzenie forum dla przedstawienia interdyscyplinarnych badań dotyczących mechaniki lotu i mechaniki zniszczenia samolotu Tu-154M w „katastrofie smoleńskiej”.

Dalej wyjaśniono, że ten cel wykluczał selekcję zgłoszonych referatów pod kątem ... formułowanej hipotezy...

Dalej napisano:

Sytuacja , w której prawie wszystkie podstawowe dowody rzeczowe związane z Katastrofą Smoleńską pozostają poza możliwościami badawczymi, a te które ostatecznie udostępniono do badań zostały wcześniej przefiltrowane przez stronę rosyjską,nakazuje wyjątkową ostrożność w ocenie poszczególnych hipotez. Pamiętać bowiem należy, że nawet badania przeprowadzone w USA zostały wykonane jedynie w oparciu o te dowody, które udostępniła strona rosyjska.

Prezentowane referaty pokazały, jak wiele dyscyplin naukowych może być przydatnych do ustalenia przyczyn tragedii smoleńskiej. Niektóre były mi znane przed Konferencją, inne w ogólnych zarysach, ale parę mnie zaskoczyło ujawnionymi faktami i zaangażowaniem prelegentów.

Chciałbym tu wskazać na niektóre z nich w kolejności ich prezentowania. A więc prace prof. Chrisa Cieszewskiego na temat lasów, własności drzew w tym brzozy i to z terenów tutejszych, czy pobrania próbek z tej już mitologicznej „brzozy pancernej”, wykorzystania nowoczesnych systemów komputerowych do analiz, co się w lasach zmienia, zdjęć satelitarnych o dosyć dużej rozdzielczości / 0,5 metra/ z terenów okalających lotnisko północne w Smoleńsku /które prelegent zakupił z własnej kieszeni/ i wykonanych przed i po 10 kwietnia oraz pokazanie, że na terenie upadku było sporo śniegu tuż przed planowanymi wizytami. Konkluzja z tych zdjęć jest jedna. Prezentowany rozrzut części samolotu po upadku sugerował wg. prelegenta eksplozję poprzedzającą kolizję samolotu z gruntem. Przy okazji rozmów z Profesorem w trakcie przerw i po zakończeniu dowiedziałem się, że był on rezydentem Kanady przed przeniesieniem się do USA.

Ciekawy referat miał prof. Piotr Witakowski, przewodniczący Komitetu Organizacyjnego. Występował on zresztą kilkakrotnie z referatami wprowadzającym, także na zakończenie Dyskusji prezentując projekt Dokumentu Końcowego oraz w pierwszej sesji omawiając Mechanizmy zniszczenia w wybranych katastrofach lotniczych.

Prof. Witakowski omówił Konwencję Chicagowską i wskazał, że nie miała zastosowania do katastrofy Tu-154M. Podał też opisy szeregu katastrof i opisał największą bazę danych o lotniczych katastrofach z Szwajcarii. Tam zapis co do katastrofy z 10 IV bazuje na relacjach Komisji MAK z tym, że jeszcze podaje takie bzdury jak to, że piloci „tutki” podchodzili czterokrotnie do lądowania. Sklasyfikował wszystkie opisy na cztery kategorie. Katastrofy z eksplozją lub bez niej i z upadkiem na brzuch czy też w pozycji odwróconej. Ciekawym było podanie, że w katastrofach w pozycji odwróconej więcej ludzi przeżywa katastrofę niż w normalnej. Doszedł do wniosków, że „Katastrofa smoleńska” stanowi przypadek katastrofy, której towarzyszyła eksplozja, a upadek na ziemię nastąpił po wcześniejszym podziale samolotu na fragmenty.

Kolejnym profesorem, który zwrócił moją uwagę był prof. Jacek Gieras z Uniwersytetu w Bydgoszczy. W zasadzie wiedza wyniesiona z powiązań z tą firmą amerykańską górowała w jego prezentacjach. A była to wiedza bardzo głęboka i szczegółowa na tematy instalacji elektrycznych tupolewa.

Prelekcja bardzo szczegółowa, nasycona dużą wiedzą zagadnień elektrycznych i możliwości awarii generatorów czy spowodowania wybuchów wskutek wadliwej pracy urządzeń elektrycznych. Wskazał, na brak badań wyposażenia elektrycznego po katastrofie. Podał, że kopie z rejestratorów nie są wiarygodne. Po ponad dwóch latach trudno będzie zbadać, czy system elektroenergetyczny był sprawny w ostatnich sekundach lotu. Ale generatory i silniki elektryczne można jeszcze zbadać pod warunkiem uzyskania dostępu do wraku.

W drugim referacie w trzeciej sesji prof. Gieras przeprowadził analizę możliwości wybuchów oparów paliwa w zbiornikach paliwa w wyniku zwarcia instalacji elektrycznej, łuku elektrycznego lub elektryczności statycznej. Niemniej ta hipoteza może być jedynie udowodniona na podstawie dokładnego badania wraku. Swoją prelekcję wsparł zdjęciami czy filmami z takich wybuchów w latach ubiegłych. Jedna ze scen filmowych pokazała też, w jaki sposób mogła być złamana brzoza bez uderzenia jej skrzydłem, a tylko wskutek silnych turbulencji i zawirowań powietrza spowodowanych niskim przelotem dużego samolotu.

Kolejnym referatem, który zrobił na mnie spore wrażenie była prezentacja chemików z Uniwersytetu Warszawskiego i Politechniki Warszawskiej, naukowców Wojciecha Fabianowskiego i Jana Jaworskiego. Mieli oni dostęp do elementów z wraku „tutki” ze Smoleńska. Przebadano szereg próbek w tym fragmenty szyb z kokpitu. Wykryto sporo różnych substancji, które pojawiają się przy wybuchach albo tworzeniu sztucznej mgły. Zaprezentowano zdjęcia mikroskopowe. Na jednym był mały nieregularny biały obszar, którego pochodzenia i składu nie udało się odczytać. Padło pytanie z sali, czy to może tlenek aluminium, który jest elementem wybuchów materiałów twardych. Prelegent nie umiał na to odpowiedzieć, ale nie wykluczył substancji z pytania.

Bardzo wymownym był referat zaprezentowany przez prof. Jana Obrębskiego z Wydziału Inżynierii Lądowej PW. Analizował on fragment elementu samolotu Tu-154 znalezionego na miejscu katastrofy. Doszedł do konkluzji, że fragment ten został wyrwany z konstrukcji samolotu w wyniku eksplozji. W licznych wnioskach ze swojej pracy podał na końcu taki:

Moim zdaniem, ważne jest, aby przebadać posiadane elementy chemicznie na obecność substancji – twardo mówiąc –wybuchowych.

Z prelegentów krajowych warto odnotować jeszcze dwa referaty Marka Dąbrowskiego i Michała Jaworskiego.

Mgr inż. Marek Dąbrowski przedstawił porównania trajektorii lotu i wydarzeń w okolicy sławnej już brzozy między raportami MAKu i KBWLLP oraz ich sprzeczności z materiałem faktograficznym. Końcowe jego konkluzje to takie wnioski:

Podane w raportach wysokości radiowe w analizowanych miejscach są zaniżone, całkowicie sprzeczne z dostępnym materiałem faktograficznym. Nie wyjaśniają zarówno obecności istniejących i zinwentaryzowanych śladów, jak i nieobecności innych śladów, które musiałyby się pojawić, gdyby samolot leciał zgodnie z parametrami zapisanymi w raportach MAK i KBWLLP.

Podane w Raporcie KBWLLP miejsce uderzenia skrzydłem w brzozę jest nieprawdziwe.

Kolejny prelegent to fizyk mgr Michał Jaworski. Podjął on próbę rekonstrukcji pionowej trajektorii lotu Tu-154M w jego ostatnich sekundach. Przedstawił szereg wykresów, tabel i rysunków wykonanych w oparciu o znane czy podane dane. Z jego analiz wynika, że na niektóre elementy samolotu w ostatniej fazie lotu działały przyśpieszenia 16 g, a więc prawdopodobnie zniszczyły konstrukcję w powietrzu. Oto jego wnioski:

Trajektorie uwzględniające TAWS #38 oraz ślady na drzewach wykluczają się nawzajem. Wysoka i bardziej płaska trajektoria zgodna z TAWS #38 i FMS jest fizycznie bardziej realna. Przeciążenia strukturalne w lewym skrzydle wynikające z zarejestrowanych zmian kąta przechylenia przekraczają wytrzymałość konstrukcji. Przeciążenia działające na wózek /podwozia/ wystarczają do wywołania alertu TAWS „landing” w powietrzu.

Na Konferencji były jeszcze prezentowane referaty kilku krajowych prelegentów, które z braku miejsca pomijam, choć nie umniejszam ich roli w podjętych przez nich wysiłkach i badaniach i deklarowaniu gotowości do prowadzania ich dalej po otrzymaniu finansowania i elementów wraku.

Oczywiście wielkie wrażenie na słuchaczach wywołały prezentacje naukowców polonijnych prof. Wiesława Biniendy oraz doktorów Wacława Berczyńskiego, Kazimierza Nowaczyka i Grzegorza Szuladzińskiego. Ich prezentacje były bardzo ważne, bardzo dobrze przyjmowane przez uczestników długimi owacjami i wszystkie w konkluzjach wskazywały na wybuchy jako przyczynę upadku samolotu Tu-154M. Zasługują one na osobny artykuł, a tu chciałbym tylko dodać, że wszyscy oni to absolwenci polskich wyższych uczelni i z tego powinniśmy być bardzo dumni.

Bardzo ważnymi i znamiennymi były wystąpienia końcowe profesorów Jacka Rońdy i Piotra Witakowskiego. Powiedziano tam, że hipotezy o zderzeniu samolotu z brzozą można odłożyć do lamusa, to teraz po tych przeprowadzonych badaniach i prezentacjach na Konferencji już tylko mitologia. Trzeba się koncentrować na badaniach wybuchów, które zniszczyły tutkę. Zacytuję tu niektóre wypowiedzi prof. Witakowskiego z czytanego przez niego projektu Dokumentu Końcowego, które mnie bardzo satysfakcjonują i o których mówiłem w wywiadzie przed Konferencją:

Konferencja Smoleńska postawiła sobie za cel stworzenie forum dla przedstawienia interdyscyplinarnych badań dotyczących mechaniki lotu i mechaniki zniszczenia samolotu Tu-154M w „katastrofie smoleńskiej”.

Cel ten w pełni został osiągnięty, a zakończone obrady dały świadectwo aktualnego stanu naukowego rozpoznania tragicznego wydarzenia określanego, jako katastrofa smoleńska i wskazały, że istnieją inne racjonalne wyjaśnienia przebiegu tej katastrofy niż podaje to wersja oficjalna.

Konferencja nie tylko osiągnęła założony cel, lecz również odniosła sukces na kilku polach i stała się świadectwem możliwości integracyjnych i badawczych środowiska naukowego.

Bez jakichkolwiek pomocy organizacyjnych i finansowych oficjalnych instytucji stu kilkudziesięciu profesorów z 5 krajów potrafiło połączyć swe wysiłki dla wspólnego celu badawczego i złożyło dowód, że nawet przy braku zasadniczych dowodów materialnych w postaci braku wraku, możliwy jest postęp w dochodzeniu do prawdy o okolicznościach katastrofy smoleńskiej.

Zwracamy się do polskich władz państwowych, aby domagały się zwrotu Polsce zarówno wraku jak i czarnych skrzynek bezpodstawnie przetrzymywanych przez stronę rosyjską. Katastrofa smoleńska wymaga skoordynowania dalszych badań i stworzenia ośrodka pełniącego funkcję koordynatora. Biorąc pod uwagę dotychczasową bierność, brak jakiegokolwiek zainteresowania katastrofą ze strony istniejących oficjalnych instytucji nauki uważamy, że ośrodek taki powinien być wyłoniony przez środowisko naukowe i niezależne.

Uważamy, że dla wyjaśnienia tak fundamentalnego dla kraju wydarzenia, jakim była katastrofa smoleńska muszą w kraju znaleźć się środki finansowe dla przeprowadzenia niezbędnych badań.

Oświadczamy, że niniejszą Konferencję Smoleńską traktujemy nie jako zakończenie, lecz jako początek badań naukowych, które będziemy prowadzić aż do całkowitego wyjaśnienia okoliczności katastrofy smoleńskiej.

Uważamy za niezbędne zorganizowanie podobnych konferencji przez inne środowiska naukowe niż środowisko techniczne. Wzywamy środowiska prawnicze, socjologiczne i medyczne do zwołania własnych konferencji. Powinny one posłużyć do przeanalizowania aspektów prawnych, socjologicznych i medycznych związanych nie tylko z samą katastrofą smoleńską, lecz również z późniejszymi działaniami mającymi na celu narzucanie społeczeństwu fałszywej wizji wydarzeń.

Powołujemy Komitet Organizacyjny drugiej Konferencji Smoleńskiej i zobowiązujemy go do zwołania drugiej konferencji smoleńskiej najpóźniej za rok.

Warszawa 22 października 2012 roku.

 

Konferencja została niejako zbojkotowana przez dominujące media w Polsce. Tak ważne wydarzenie nie było prezentowane w większości mediów tzn prasie, TV, radiu. Większość społeczeństwa nie ma dalej dostępu do informacji o „katastrofie smoleńskiej”. Gdy niedawno ukazały się informacje w „Rzeczpospolitej” o wybuchach i znalezieniu na szczątkach wraku śladów materiałów wybuchowych w tym trotylu zmobilizowano wszystkie siły, aby tę informację zatuszować. Zmuszono redakcję „Rzepy” do wydania oświadczenia o pomyłce i odwołania tej tak ważnej informacji, mimo, że autor artykułu dalej stoi na stanowisku, że podał prawdę i to w oparciu o cztery źródła, redaktor naczelny podał się do dyspozycji Rady Nadzorczej, czyli niejako złożył dymisję, a prokurator wojskowy na zwołanym spotkaniu opowiadał nam bajki co wykrywają precyzyjne urządzenia – czujniki specjalnie budowane do wyszukiwania śladów materiałów wybuchowych czy po samych wybuchach sugerując, że mogły wykryć ślady po kosmetykach (!!!).

Nie jest to klimat do prowadzenia uczciwych, rzetelnych, interdyscyplinarnych badań naukowych. Zupełnie jest to niezrozumiałe. Opóźnia tylko przekazanie społeczeństwu badań i ustaleń naukowców a i tak wcześniej czy później prawda o tragedii smoleńskiej zostanie powszechnie przyjęta tak jak się stało z prawdą katyńską.

Janusz Bujnowski, uczestnik Konferencji Smoleńskiej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych