Przed wyborami w USA. Teksańczycy bronią się przed ingerencją europejskich biurokratów. "Jeśli się zbliżą, zostaną aresztowani"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

Około 140 obserwatorów międzynarodowych wysłanych przez Organizację Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie przybywa na wybory do USA. Ich obecność budzi tu kontrowersje, choć USA od 1990 r. zobowiązały się do przyjmowania obserwatorów z OBWE monitorujących wybory.

Obserwatorzy z kilkudziesięciu krajów, w tym Polski, przybywają na zaproszenie amerykańskich organizacji, głównie sympatyzujących z Partią Demokratyczną, jak Amerykańska Unia Swobód Obywatelskich (ACLU) i Narodowe Stowarzyszenie na rzecz Awansu Ludności Kolorowej (NAACP), historyczna organizacja obrony praw Afroamerykanów.

Są one zaniepokojone - jak twierdzą - podejmowanymi przez Republikanów próbami niedopuszczenia do głosowania wielu wyborców, zwolenników prezydenta Baracka Obamy, pod pretekstem walki z oszustwami wyborczymi. Legislatury w wielu stanach zdominowane przez GOP uchwaliły tam ustawy wymagające od głosujących okazywania dowodów tożsamości ze zdjęciem.

Rolę taką pełnią w USA prawa jazdy, gdyż specjalnych dowodów osobistych, jak w Polsce i innych krajach, nie ma. Tymczasem część Amerykanów, na ogół starszych i biedniejszych, oraz przedstawicieli mniejszości etniczno-rasowych nie ma prawa jazdy. Afroamerykanie, Latynosi i osoby o niskich dochodach to zwykle elektorat Demokratów.

Legislatury republikańskie uchwaliły też w niektórych stanach prawa ograniczające możliwość wczesnego głosowania, z czego też korzystają częściej Demokraci.

Wszystkie te prawa zostały zakwestionowane w sądach i niektóre z nich odwołano.

Prokurator generalny Teksasu Gregg Abbott skierował we wtorek list do mieszczącego się w Warszawie  Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka (ODIHR) OBWE, w którym ostrzegł, że władze jego stanu nie będą tolerować "wtrącania się w proces wyborczy" w Teksasie.

Zapowiedział, że jeśli przedstawiciele OBWE zbliżą się do lokali wyborczych na odległość mniejszą niż 30 metrów, zostaną aresztowani, gdyż złamią prawo stanu Teksas.

Jednak szef misji obserwacyjnej OBWE Joao Soares podkreślił, że obserwatorzy nie mają zamiaru "osądzać wyniku, tylko relacjonować proces wyborczy".

W kraju tak bardzo znanym z różnorodności populacji (jak USA) będziemy monitorować, jak inkluzywny jest proces wyborów i czy zgadza się z prawami amerykańskimi i międzynarodowymi zobowiązaniami odnośnie do wyborów

- powiedział.

Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski (PAP)

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych